O przyzwyczajeniach słów kilka
Powiadają, że są rzeczy, do których można się łatwo przyzwyczaić. Słyszałem też o takich, do których przywyknąć jest stosunkowo prosto - po kilku tygodniach obcowania z tym. Są również rzeczy, do których nie można się za nic przyzwyczaić.
Stała się rzecz niezwykła, którą chciałbym się podzielić z całym światem! Jej, to zabrzmiało, jak dobry wstęp do Gospel.
Zachęcam do zrobienia sobie popcornu, wyjęcia paluszków z szafki, przygotowania wygodnego siedziska - opowiem moją pełną zawiłości historię przygód z systemami operacyjnymi :) Postaram się nie przynudzać.
Możesz się jeszcze rozmyślić.
No trudno ;)
Zaczęło się w gimnazjum. 2‑3 lata po kupnie komputera innego od Commodore C64 - z Windowsem. Pan Adrian przeczytał w Internetach o czymś takim, jak Linux.
To były te czasy, kiedy w Internecie można było naprawdę znaleźć ogromne pokłady wiedzy, a po wejściu z Google na forum dyskusyjne nikt nie odsyłał nas z powrotem na Google.
Wracając do meritum. Zacząłem drążyć temat - czytać, czytać i dla odmiany czytać. Co mnie pokusiło? Sam nie wiem, może zwyczajna chęć zmian? Tu chyba chodziło o to, że wówczas przeróżne distra oferowały ogrom możliwości konfiguracyjnych i nieograniczone na dobrą sprawę możliwości skórkowania interfejsu. A miałem wtedy na tym punkcie bzika. Windows XP nie mógł u mnie postać kilku dni z domyślnym stylem ;) Kilka razy udało mi się nawet całkiem uwalić system.... Pierwszym mym Linuchem była Mandriva. Już nie Mandrake, a właśnie Mandriva. Odpaliłem to to, miało nawet stery do grafiki, więc pobawiłem się "efektamy", pocieszyłem mordę jak nowonarodzony, ale szybko rzeczywistość przycisnęła z impetem moją czachę do podłoża mówiąc "tu nie ma Office'a, tu nie pograsz! O i popatrz - właśnie wywalił ci się dźwięk".
Me oczy znów ujrzały Idyllę, a uszy usłyszały to, co do tej pory słyszy jakieś 38% internautów uruchamiając komputer. Witaj, Windowsie XP!!! Dawnośmy się nie widzieli...
Wtem pojawiła się iskierka nadziei. Oto zza mgły wyłania się Ubuntu. Zdaje się, że 6.06. "Reklamowany", jako Linux dla ludzi (jakby Mandriva była dla wielbłądów) od razu mnie zainteresował. Nie czekając długo pobrałem swoją 128‑kilobitową wówczas padaką obraz ISO na dysk, wyjarałem na CD i zainstalowałem. Porwała mnie mnogość opcji, coś tam zacząłem grzebać, tradycyjnie wyciskać siódme poty z Compiza i zepsułem.
Wymiana Windows XP vs różne wersje Ubuntu trwała kilka lat. Zabawne, z obecnego mojego położenia to dziwne - delikatnie mówiąc. Cóż, byłem młody.
Jak już Ubuntu zaczęło wdzierać się do mojego życia na tyle, aby wytrzymać na moim sprzęcie dłużej niż miesiąc - wprowadzono Unity. Tym razem nie ja zepsułem, a Cannonical.
Przyszedł czas na Minta. Oparty o Ubuntu, więc przesiadka nie była katastrofą. Niestety Mint mnie nie oczarował. Wszechobecna sraczkowata zieleń skutecznie obrzydzała mi spożywanie posiłków. Nawet zmiana wyglądu na niewiele się zdała, bo zwyczajnie czegoś mi tutaj brakowało... Prawdę mówiąc nie wiem, czego.
Przyszło mi się oswoić z myślą, że pozostanę na dłużej z Windowsem 7. Może z Ósemką, która z jednej strony mi się podoba, ale na dłuższą metę jest nie do strawienia....
A może nie?
W międzyczasie miałem mały incydent z Chakrą. To takie distro oparte o Archa i działające wyłącznie w oparciu o KDE. Fajne to to było, ale mój móżdżek chyba był zbyt mały aby ogarnąć to distro, a i KDE mimo, ze ładne i w ogóle - jakoś mnie nie porwało.
No i dotarliśmy do elementaryOS. Spodobał mi się, jak żaden wcześniejszy. W tej chwili nie mam już ciśnienia na zmienianie wszystkiego i wszędzie. Wolę zostawić tak, jak jest, ewentualnie pozmieniać sobie podstawowe opcje dla wygody pracy. Bo niestety skończyły się dobre czasy i teraz trzeba pracować, a nie bawić się i psuć wszystko, jakby było zbudowane z LEGO ;)
Obecnie od kilku miesięcy korzystam z elementaryOS na co dzień. Sytuacja się odwróciła. Z ciekawości zainstalowałem Windowsa 7 i ze zdumieniem zauważyłem, że "hej, to mnie nie kręci, to mi się nie podoba, wracam do elementaryOS....".
Nie chcę, aby ten wpis został odebrany, jako próba szerzenia tez, jakoby w przeciwieństwie do innych distr elementaryOS miało być jedynym, które przypadnie do gustu każdemu. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że każdy ma inne wymagania, inne gusta i inne preferencje w dostosowywaniu wszystkiego pod siebie. dlatego nie odbierajcie tego proszę, jako próbę "ewangelizacji" :)
Kontynuując - obecnie nie jestem w stanie wrócić do Windowsa. elementaryOS ma to "coś", czego nie miały wcześniejsze distra. Zapewne fakt, że samo Ubuntu, na którym elementary bazuje rozwinęło się znacznie przez ostatnie lata oraz nowsze wersje jądra systemu również przyczyniły się do tego, że nie muszę już uciekać z podkulonym ogonem do Windows. Wszystko, czego oczekuję po solidnym systemie operacyjnym jest tutaj. Jest szybki, jest wydajny, jest piękny, jest funkcjonalny. Niczego więcej nie potrzebuję. Do moich zastosowań idealny. Na tyle mi się spodobał, że postanowiłem uruchomić witrynę internetową na jego temat - pierwszą w Polsce stronę o tematyce elementaryOS. Nie chcę spamować - zainteresowani sobie znajdą ;)
A Ty drogi czytelniku? Jak Ty dobrnąłeś do tego "jedynego słusznego" wyboru? :)