Telefony w mojej głowie
Gdy przeczytałem recenzję i kilka pierwszych wpisów o Nokii N9, napisanych przez Krogulca, czułem, że jedyny fiński smartfon z MeeGo jest tym urządzeniem, które chcę mieć, i to na dłużej, niż standardowe dwa lata. Gdy w "szklanym domku" na Pasażu Wiecha wziąłem to urządzenie do ręki, tylko utwierdziłem się w przekonaniu.
Niestety, ku mojej głębokiej rozpaczy, mój operator komórkowy wycofał ten model z oferty tuż przed tym, jak zbliżyłem się do końca z nim umowy na tyle, aby rozmawiać o wymianie telefonu. A jak stwierdziłem już wcześniej, na wyłożenie kasy na egzemplarz ze sklepu mnie nie było stać (bo jestem niedofinansowany, jak cała polska nauka ;) ). Ze dwa dni chodziłem jak zbity pies. Co ja mam zrobić? - myślałem.
Na pocieszenie konsultantka z infolinii zaproponowała mi Szajsunga Wave S8500. Gdy zacząłem do siebie dochodzić i znów nieco racjonalniej myśleć (nieco, bo i tak w kółko tylko o telefonach myślałem), zacząłem poszukiwania nowego telefonu dla siebie, a zacząłem od Samsunga (o którym myślałem już przed zauroczeniem endziewiątką), konkretnie od wspomnianego Wave. No i dowiedziałem się, że wbrew temu, co mówiła konsultantka, nie jest to smartfon z Androidem, a z bada OS - dla komsultantki minus, dla telefonu plus. Znów miałbym telefon, który odróżniałby mnie od większości społeczeństwa, bardziej, niż E63 teraz, a mniej więcej jak moja pierwsza Nokia 5510 (taki rodzaj praszczura smartfonów, bo duży, z pełną klawiaturą i odtwarzaczem muzycznym).
Jak ja ten cegłofon lubiłem! Miał aż 64 MB pamięci na muzykę, wgrywało się ją godzinę, specjalnym programem, ledwo mieścił się w kieszeni (na wszystkich dżinsach miałem odznaczony charakterystyczny kształt), a i tak miałem go 3,5 roku. Potem miałem Nokię 6230i - jak ja lubiłem ten telefon! Zmieniłem go po dwóch latach, ale tylko dlatego, żeby go oddać mojej narzeczonej (dziś żonie), żeby mogła wywalić wcześniejszy badziew. Telefon cały czas leży na półce i bywa awaryjnie używany.
Potem miałem jeszcze Nokię 6300. Nie byłem z niej jakoś specjalnie zadowolony - niby następca poprzedniego, ale w praktyce funkcjonalność poszła o krok w tył. Jak tylko mogłem, zmieniłem. W momencie, gdy zacząłem pisać ten wpis, używałem ciągle jeszcze nokii E63. Tym modelem zaraziłem się od brata - on już wcześniej używał Nokii z Symbianem, ja (jak widać) nie. I niby wszystko OK, ale jakoś tak staaaarsznie wszystko wooooolno działało. A myślałem, że to będzie telefon na lata (w zasadzie może być, ale już w rękach kogoś innego).
Przyjrzenie się Samsungowi Wave zaowocowało stwierdzeniem, że to stary model i że jest nowy Samsung Wave 3 z bada 2.0 i odtwarzaniem OGG Vorbis i FLAC (Yes! Yes! Yes! - koniec z kompresją piosenek z płyt do dwóch formatów, OGG do komputera, MP3 do telefonu). No, to teraz to ja chcę Samsunga Wave 3!!! - pomyślałem. I to przez parę tygodni chciałem nawet bardziej, niż Nokię N9! Taaa... Tylko na to właściwie też mnie nie było stać (N9 kosztowała wtedy z 1800 zł, Wave 3 w sklepach schodził poniżej 1100 zł). Nie stać mnie? Niby żadne odkrycie - smartfon to nie jest złotówkofon do dzwonienia, nie jest to też bateriofon do długiego przechowywania prądu w baterii (taki to ma moja żona). Smerffon dużo kosztuje i dużo "pali".
Może jednak dałem się uwieść reklamom, które zapewniają, że smartfony są tanie, zwłaszcza w mojej sieci? Tanie może są, ale przy abonamentach rzędu 80‑120 zł miesięcznie - a to sporo dla człowieka, który prawie nie używa telefonu do rozmawiania.
Potem zacząłem szukać tańszego smartfonu. Wave Y? Dla dzieci, za mały na moje palce, SMS‑a nie napiszę. Galaxy Y - to samo. To może jednak pierwszy Wave - aktualizację do bada 2.0 ma? Też nie, bo też jeszcze drogi. Jakiś inny Wave? 723? 533? Nie, bo albo straaaasznie wolny (a taki to ja już mam), albo bez aktualizacji do 2.0, albo jeszcze coś. Galaxy Ace? O! To dobre będzie. Nie jest jeszcze całkiem tani, ale zaraz stanieje i wezmę.
Ale nieeee... Przecież mało RAM‑u i słaby procesor... Ale z drugiej strony, koledzy chwalą Gio (słabszy brat Ace'a) i samego Ace'a. Sony Ericsson Xperia Neo V? Bebechy lepsze od Ace'a - najlepsze w tym segmencie, cenowo zbliżony do Ace'a. Ale brzydki i nieczarny! Trudno, biorę Ace'a. Nie jestem bogaty, to wezmę co dają. Ale ja nie chcę iść w niewolę Google, nie chcę Androida. To może wezmę Nokię 500? Smartfon dla ubogich. Ale też nie, trochę chyba się im nie udał ten model. A tak w ogóle to po grzyba mi smartfon? Do czego ja go używam? W sumie net, notatki, dokumenty. A chciałem jeszcze uruchamiać jakieś matematyczne oprogramowanie.
A, pal sześć, czapkę sprzedam, pas zastawię, a wezmę Wave 3. Albo od razu N9, po co bawić się w półśrodki? Na N9 powinien się zainstalować Octave, więc to jest to, co mi jest potrzebne do szczęścia. Grono.net przysłało informację o konkursie - sprzedaj nam swoje dane, a w zamian może wygrasz płacenie abonamentu w Plusie (Nokia N9 w bonusie) - to, co jest po kropce w nazwie tego starego portalu społecznościowego, czytajmy po rosyjsku: "niet". Ale, ale! Co ja znalazłem w sieci?! Programik, który mi zastąpi Octave'a (Jasymca ), jest napisany w Javie i pójdzie na każdym normalnym sprzęcie, wystarczy mi featurephone.
Ale ja chcę smartfon! To może Xperia-Walkman? Eeee, dziad. A może pierwszy Galaxy S? Drogi. HTC jakiś? Nie, już lepiej Xperia Neo V lub Ace. N9, Wave 3, Ace, Xperia, co ja mam zrobić? Wave 3, Ace, N9, Xperia, może taki LG, jak ma Banan, tylko czarny? Wave, Ace, może kupię tablet i złotówkofon? Xperia, N9, a może N900? Ace, Nokia 500, Xperia, Banan komórę sprzedaje, Ace, 500, Xperia...
Tak czy inaczej, udało mi się nieco opamiętać, a z tym opamiętaniem...
Zasadnicza część wpisu
Co takiego jest w tych (tele/smart)fonach, żeby o nich tyle myśleć? Cztery miechy się zastanawiałem! Co jest, żeby tak się nimi przejmować?
Czemu kiedyś byłem zadowolony z telefonu z ekranem jak od zegarka, bez aparatu, a teraz narzekam na smartfon z 16 mln. kolorów na LCD, z wielogigową kartą pamięci, wygodną latarką z lampy błyskowej i masą innych możliwości? Do czego ja właściwie używam komórki? Czy smartfon jest mi faktycznie potrzebny? Czy mam potrzebę odpalania oprogramowania w komórce? Przecież ciągle jestem przy kompie. Dlaczego ja się chcę komórką wyróżniać i nie chcę mieć modelu popularnego?
I czemu mam wrażenie, że jest mnóstwo ludzi, dla których temat komórek jest jeszcze ważniejszy, niż przez tych parę najgorętszych tygodni był dla mnie? Tak ważny, że mogą godzinami rozprawiać o wyższości systemu A nad B, B nad C, C nad D, D nad E, E nad F i F na Javą (no, jest o czym rozprawiać).
Czy ma sens, że tak zaaferowałem się urządzeniem, którego mogę nie używać cały dzień, które miewam w ręce niewiele częściej, niż pilota od telewizora (a telemaniakiem nie jestem)? Że przez kilka dni tylko telefony były mi w głowie i zajęły 100% moich ówczesnych myśli???
Czy nasza cywilizacja nie stworzyła tak wielu zbytków, że ich obsługa zajmuje nam więcej czasu, niż samo prawdziwe życie? Przecież to wszystko marność! Przeminie, jak wszystko. Jak kwiat na łące, co dziś kwitnie, a jutro schnie. Nie przeminie za dwa dni, a dwa lata, ale i tak pójdzie na śmietnik, jak opakowanie od środka do czyszczenia klozetu. Tyle że na inny śmietnik: wyjątkowy, bo dla elektrośmieci.