Asura — Indyjskie Diablo dla wytrwałych i zwinnych wojowników
Nie od dziś jestem wielkim fanem cyfrowych Indyków. Od dłuższego czasu mocno interesują mnie gry z tego gatunku, które kładą nacisk na rozbudowaną rozgrywkę, prostą i przystępną mechanikę oraz intrygujący system progresji. Ponad 2 lata temu natrafiłem na zajawkę diablo-podobnej gry tworzonej przez Indyjskie Ogre Head Studio.
Ekipa z miasta Hajdarabad postanowiła stworzyć tytuł opierający się o podwaliny Hinduizmu, z boskimi postaciami w zarysie fabularnym. Przyznam szczerze, że byłem bardzo ciekawy finalnego efektu i przez jakiś czas na bieżąco śledziłem informacje o powstającej grze. Niestety, ale coś pękło i o grze całkiem zapomniałem. Minęły za to 3 lata od oficjalnej premiery, a na warsztacie cyfrowym pojawiła się ... Asura!
Indyjski duch
Nie ma co ukrywać, że tytułowy Asura to religijna opowieść o ciemiężeniu ludów, walce o wpływy i zemście, która w grze jest przedstawiona w sposób niemalże groteskowy. Historia opowiada bowiem o Hasiramie - Boskim Królu, który postanowił w brutalny sposób zagarnąć władzę na całym świecie. By tego dokonać, zaczął ciemiężyć swój biedny lud i podbijać nowe terytoria. Składając w ofierze swych poddanych, zyskiwał coraz to większe moce. Nasz bohater, jeszcze jako dziecko stał się właśnie ofiarą jego krwawych zapędów. Jednak w otchłani dostaliśmy drugą szansę ... na zemstę!
Nasz bohater odradza się jako Asura, demon wojny i zniszczenia, taki Indyjski Ares, ale z większymi ambicjami. Naszym celem jest przedrzeć się przez 5 potężnych warowni Pancha Dvora należących do imperium Daeva. Początkowo uzyskujemy dostęp do jednej z 4 klas postaci, najbardziej wyważoną oraz idealną do zorientowania się w mechanice gry. Pozostałe klasy opierają się na walce dystansowej, magii czy zadawaniu olbrzymich obrażeń obszarowych przy zminimalizowaniu zręczności. Każda z postaci posiada unikalne afiksy i jest stworzona do odrębnej mechaniki zabawy.
Tuż po wybraniu odpowiedniej klasy i nadaniu demonowi naszego przydomka, rozpoczynamy nader ciekawą zabawę. Jednak by przejść do rozgrywki właściwej, musimy przebrnąć przez animację otwierającą ... w rodzimym języku twórców. Nie mam nic do Indii i ich cudownej, kolorowej kultury, ale gdyby nie wbudowane angielskie napisy, zapewne gra szybko zniknęła, by mi z dysku. Słów wypowiedzianych w ich rodzimym języku jest niewiele, więc polecam zagryźć zęby i przebrnąć przez nie, gdyż dalej czeka na nas przednia zabawa.
Boski slasher
Asura jest grą z pogranicza dobrego hack&slash a lekko rozwiniętego RPG'a. Nasze zadanie opiera się na eksterminacji przeciwników na mapie, zdobywania doświadczenia i zbierania pozostawionych przez przeciwników dóbr. Jednak jak na dobrego Indyka przystało, śmierć jest permanentna, a chcąc zabawić się od nowa, startujemy z początkowym wyposażeniem ... no może nie do końca. Zabawę rozpoczynamy od podstawowego oręża - maczugi oraz łuku, który posiada ograniczoną ilość strzał. Pierwsza z plansz pełni rolę samouczka, w którym poznamy zasady rozgrywki i nauczymy się sprawnego zarządzania ekwipunkiem.
Prócz wyprowadzania ataków i dbania o poziom naszego zdrowia, musimy stosować uniki, które podobnie jak w serii Dark Souls, zabierają nam pewien poziom wytrzymałości. Unikanie ataków przeciwników i ciągła walka to podstawa do przeżycia, ale też przepustka do dalszych poziomów. Pasek wytrzymałości dość szybko się regeneruje, dając nam szansę na dłuższe zwodzenie wrogów, ale Ci nie są w ciemię bici i potrafią rozpracować nasze knowania i zastawić, np. pułapkę. Na wyższych poziomach trudności dochodzą nawet samonaprowadzające na cel, ataki.
Ekwipunek zbierany przez naszą postać dzieli się na taki, który zagrzeje miejsce w plecaku oraz taki który będziemy w stanie założyć. Elementy wyposażenia pancerza i arsenał wojenny możemy na bieżąco wymieniać, zbierając kolorowe przedmioty - opowiadające poszczególnym poziomom i sile ataków. Z racji tego, że demon nie posiada za wiele miejsca w ekwipunku, możemy nosić przy sobie tylko jeden element każdego z wyposażenia. Podczas zabawy nie upłynnimy towaru, więc nie ma sensu nosić nieprzydatnego szmelcu. Trzeba jednak się zastanowić nad wyborem odpowiedniego wyposażenia, gdyż może się okazać nieskuteczne przy walce z silniejszym przeciwnikiem. Dla przykładu założenie potężnego łuku, wymaga posiadanie strzał a w przypadku ich braku broń staje się bezużyteczna. Za to łuk nie zużywa wytrzymałości tak jak ataki magiczne, które w większości da się wykonać, stojąc w miejscu.
Pod ręką naszej postaci znajdzie się jeszcze 6 slotów na podręczne przedmioty, takie jak żywność przywracająca kilka serduszek życia czy strzały, uzupełniające łuk w amunicję. Czasami natrafimy także na różnorakie skarby, znacząco podnoszące nasze statystyki.
Droga ku mądrości
Pokonując wrogów na specjalnych obszarach, po ich śmieci mamy wybór jak spożytkować wykrwawiające się zwłoki. Najprostszą możliwością jest ich przeszukanie, by wydobyć z nich złoty kruszec pełniący funkcję waluty lub pakiety medyczne, które uleczą naszą postać. Drugą możliwością jest wyeksportowanie z ich ciał czakry, która zasila zdobywane przez nas punkty doświadczenia. Te, po zapełnieniu złotego paska, pozwalają wspiąć się na wyższy poziom naszej postaci. Otrzymujemy wtedy domyślny skok parametrów oraz możliwość wybrania jednej umiejętności z drzewka Shastra.
Drzewko umiejętności jest podzielone między 4 klasy, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by nasz bohater wykorzystywał wszystkie aspekty swego jestestwa. Możemy postawić na samą walkę w zwarciu lub stać się wszechstronnym najemnikiem, wpływając na przeciwników bronią białą, magią lub rozstawianymi pułapkami. Możliwości jest wiele i nie ograniczają ich bariery.
Bajeczny świat
Świat gry został tak przedstawiony, by kurczowo trzymał się tematu 5 twierdz, ale nie był jakoś okrutnie przesycony mrocznym klimatem. Graficznie grze jest bliżej do trzeciej odsłony Torchlight, gdyż dominują w nim liczne, kolorowe elementy wystroju i tła. Klimat przekoloryzowania jest codziennością, ale nie ma co się dziwić, skoro w Indiach musi być wiele pozytywnych odcieni ;)
Oprawa audiowizualna stoi na dość wysokim poziomie, szczególnie gdy przymniemy oko na niezrozumiały, aczkolwiek bajecznie pasujący język przedstawionych w grze postaci, bogów. W tle majestatycznie dudni wpadająca w ucho muzyczka, potęgując doznania w trakcie walki, ale i towarzysząca nam podczas eksploracji mapy. A tam oprócz potyczek i zbieractwa, wielokrotnie natrafimy na różnorakie kapliczki, skarby oraz buffy, które nałożą na nas dobre, oraz niekorzystne efekty.
Podsumowanie
Wydana w 2017 roku gra, Asura nie jest może jakimś świetnym przykładem jak powinny wyglądać dobre Indyki, gdyż daleko jej ciągle brakuje do fenomenalnego Children of Morta, ale jest grą dobrą do szybkiej i dynamicznej zabawy. Trzeba jednak przyznać, iż Indyjskie studio stanęło na wysokości zadania, gdyż stworzyli grę bardzo wciągającą a przede wszystkim mocno wymagającą. Natrzaskałem w niej dobre 7 godzin na średnim poziomie trudności, a mam zamiar zdobyć najlepszy wynik na jeszcze trudniejszym.
Grę można znaleźć między innymi w serwisie Steam za około 35,99 zł, choć osobiście polecam wam skorzystanie z rabatu -50% w GOG, gdzie gra została wyceniona na 19,99zł (oferta ograniczona czasowo). Warto zagrać - polecam!