iPhone 7 nabity w butelkę
Świat jest niestety tak zbudowany, że są a nim rzeczy lepsze i gorsze, droższe i tańsze i… można tak wyliczać bez końca. Nie jest też tajemnicą, że nie wszystkich zadowala ten stan rzeczy, a tam, gdzie jest popyt, jest i podaż. Nie wszyscy jednak pragną wzbogacić się uczciwie, podobnie jak nie wszyscy godzą się z tym że za pewne rzeczy, usługi trzeba jednak zapłacić nieco więcej. Stąd też niemal cały czas toczy się parada oszustów i parada tych, którzy chcą za wszelką cenę taniej, jeszcze taniej, najlepiej za darmo. Konfrontacja tych dwóch, wzajemnie zależnych grup, czasem jest zabawna.
Ta historia mogła zacząć się tak:
Użytkownik iPhonea 7 postanowił skorzystać z możliwości tańszej wymiany baterii w serwisie. Mogła się zacząć inaczej, choćby tak. Użytkownik iPhone 7 kupił Apple Watch, a ten nie działa z jego telefonem.
Możliwości rozpoczęcia tej historii jest cała masa i każde z nich mogło się wydarzyć. Na szczęście ta historia zaczęła się banalnie i mało dramatycznie.
Telefon od przyjaciela
Pewien mój znajomy zadzwonił z problemem, banalnym.
Słuchaj, córka kolegi dostała iPhone 7. Problem jest z nim taki, że strasznie krótko działa na baterii. W zasadzie kilkanaście minut i się wyłącza. Z ładowaniem też jest problem. No i kolejna rzecz, to chciała zainstalować jakąś aplikację, ale nie ma jej w App Store. Pomożesz ?
W zasadzie moja odpowiedź jest standardowa. Jeśli problem z baterią i jego ewentualna pochodna, czyli problem z ładowaniem, to nie ma lepszego momentu na jego rozwiązanie. Koszt wymiany baterii jest obecnie naprawdę niewielki, a biorąc pod uwagę fakt, że telefon to prezent… warto. Problem z aplikacjami… no może coś źle wyszukuje, może trzeba odtworzyć oprogramowanie systemowe. To żaden problem. Telefon miał trafić następnego dnia w moje ręce.
Na pierwszy rzut oka, iPhone 7 jak malowanie. Powie to każdy, kto widział iPhona 7, ale przez moje ręce przewinęło się ich naprawdę sporo. Ten był zbyt lekki. W dodatku obudowa wyraźnie inne odczucie w dotyku i w zasadzie od razu stwierdziłem, że albo to iPhone 7 w podmienionej obudowie i z nieoryginalnym wyświetlaczem, albo… coś, co iPhone 7 udaje.
Pozornie obudowa nie różni się niczym od oryginału. Uwagę może zwrócić napis w dolnej części i zupełnie inna kamera iSight, Oryginalny iPhone ma swój zastrzeżony font do napisu „iPhone” a wszelkie informacje są grawerowane laserowo i tak naprawdę niewyczuwalne pod palcem. Tymczasem dostarczony telefon miał nie tylko inny wzór napisu „iPhone”, ale także był to napis dość mocno wyżłobiony w obudowie, wyczuwalna różnica, gdy dotknąć palcem.
Choć treść napisu pod „iPhone” jest podobna, już na pierwszy rzut oka widać, że napis ten jest zbyt „intensywny”. Sądząc po modelu A1660, można wewnątrz spodziewać się wersji 32 GB.
Złącze ładowania, choć kształtem przypominało złącze Lightning, niestety także było nieoryginalne. W swoich telefonach Apple montuje gniazdo w metalowych obwódkach, tymczasem w pacjencie złącze było całe, żałośnie plastikowe, w dodatku lekko wewnątrz połamane, co w przypadku iPhone się nie zdarza. Może ktoś obok zamiennika obudowy i wyświetlacza użył też zamiennika taśmy ?
Przewód Lightning wpiąłem do telefonu i delikatnie nim poruszając, oczekiwałem informacji, że telefon rozpoczął ładowanie. Po kilku minutach na białym ekranie pojawiło się czarne logo Apple. Tu kolejna nieprawidłowość, bo telefony z czarnym wyświetlaczem ekran startowy mają w kombinacji — czarne tło, białe logo, natomiast telefony z białym wyświetlaczem dokładnie na odwrót — białe tło, czarne logo. Sam obraz też nie był ostry, jakby lekko rozmazany, ale to się zdarza przy wyświetlaczach zamiennikach. Co ciekawe, po chwili telefon wydał kilka dźwięków, jakich nie uświadczymy w iPhone i się wyłączył. Już wiedziałem, że mam przebierańca.
Pokaż kotku co masz w środku
Podobnie jak w prawdziwym iPhone 7, śruby zabezpieczające zlokalizowane są po dwóch stronach gniazda Lightning. Jedna wykręciła się bez problemu, druga miała zerwany gwint i kręcenie nią, niewiele dało. Na szczęście po jakimś czasie sama wypadła. Delikatnie podważyłem wyświetlacz i… gniazdo Ligtning powędrowało w górę razem z wyświetlaczem. Telefon pozbawiony był uszczelki jaka powinna być w prawdziwym iPhone 7, a cała elektronika tego wynalazku była zamocowana do wyświetlacza.
Obudowa w rzeczywistości była wykonana z bardzo cienkiej, pomalowanej na czarno blachy i gięła się w rękach niczym puszka. Nie miała ona nic wspólnego z solidną, aluminiową obudową iPhone 7. Moje rozbawienie wzbudziło mocowanie przycisków do regulacji głośności i włączania telefonu.
Przyciski zamontowano na taśmie klejącej. Widziałem już baterie przyklejone taśmą biurową, widziałem iPhone’a sklejonego pianką montażową, do moich doświadczeń dopisuję przyciski na taśmie klejącej.
Wnętrze telefonu to już zupełnie inna bajka. Konstrukcja… nie wiem, może ktoś się chce do tego przyznać ? Mikrofon na dwóch przewodach, podobnie jak wbudowany głośniczek. Moduł zasilania dociska przycisk Home. Wszystko złożone z chińską fantazją.
O nie… takiej okazji nie można przepuścić i trzeba to uruchomić i sprawdzić, co się kryje za logiem Apple. Szczegółowe oględziny wykazały, że niestety gniazdo ładowania jest uszkodzone na tyle mocno, że ładowanie telefonu przy użyciu kabla Lightning jest praktycznie niemożliwe. Postanowiłem naładować samą baterię tego cuda. Po kilkudziesięciu minutach podpiąłem ją do płyty, złożyłem telefon (na wypadek, gdyby zechciał eksplodować) i nacisnąłem przycisk Power zamocowany na taśmie klejącej.
Tym razem telefon się uruchomił, a po logo Apple pojawiła się tapeta bardzo zbliżona do tej, jaką możemy znaleźć w iOS. Ogólnie, na tym etapie osoba niedoświadczona (potencjalny nabywca) może nie rozpoznać podróbki. Ja jednak widziałem, że ekran serwuje nie tylko nieostry obraz, ale wyblakłe kolory.
Nie było dla mnie zaskoczeniem to, że nie działał przycisk Home ani TouchID. Zamiast niego pojawiła się systemowa aplikacja symulująca działanie Home. Niemal dokładnie tak samo, jak robi to oryginał.
Ikony, ich układ i wygląd tego wynalazku jest bardzo zbliżony do prawdziwego iOS, choć można wśród nich znaleźć takie kwiatki, jak Sklep Play.
Uruchomienie większości z nich powoduje uruchomienie aplikacji z wyglądu będących takimi samymi jak ich odpowiedniki na iOS, choć większość z nich nie działa. Na przykład aplikacja Watch służąca do połączenia telefonu z zegarkiem, w przypadku tego wynalazku wyświetlała reklamę zegarka, nie oferując możliwości jego połączenia z telefonem — no bo niby jak ?
Inne aplikacje się uruchamiały i od razu ujawniały swoją androidową duszę.
Korzystając z możliwości, postanowiłem zajrzeć do ustawień i do informacji o samym telefonie. Ustawienia wyglądają niemal dokładnie tak samo, jak w realnym iOS, choć niektóre z opcji są nieaktywne albo wywołują już aplikacje z Andorida. Jednak zdecydowana większość z nich prezentuje się tak samo, jak na iOS.
Jak wynika z informacji o urządzeniu, na telefonie zainstalowany jest iOS 10, co oczywiście nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Zajrzyjmy dalej, jak głęboko sięga fantazja producenta. Telefon ma mieć 128 GB, z czego 113 GB jest wolne. Wygląda to prawdopodobnie. Sprawdzając numer seryjny, dowiemy się, że jest to realny numer iPhone 7 Apple, tyle że wersji 32 GB złotej. Także informacje prawne, jakie znajdziemy w ustawieniach, są różne od tych, jakie znajdziemy w prawdziwym iOS.
Krótko mówiąc, całkiem ciekawa podróbka iPhone 7, niestety fatalnie działająca. Aparat w telefonie robił zdjęcia raczej słabej jakości, a sama aplikacja do jego obsługi dość często kończyła nieoczekiwanie pracę lub… czasem pytała o kartę SD. Aplikacje działają z ogromnym opóźnieniem i dość często widać jak telefon mozolnie rysuje zawartość ekranu.
A więc co jest w środku ? Odpowiedź da nam nazwa modelu, jaką możemy znaleźć w informacjach o urządzeniu - MN8J2ZP/A. Jeśli dobrze poszukać w Internecie, coś o tym symbolu modelu jest dość często sprzedawane (za wschodnią granicą), jakio klon iPhone 7 lub 6s. W rzeczywistości jest to płyta zawierająca procesor MediaTek MT6571A z 512 KB pamięci ROM i działającego na Androidzie 4.2.2.
Nie dajmy się nabić w butelkę
Ponieważ ostatnio coraz częściej tego typu wynalazki pojawiają się na rynku i są sprzedawane albo jako klony iPhone’a w niskich cenach, a sprzedawca czasem nawet obiecuje zgodność z aplikacjami iOS (bzdura totalna), lub co gorsze, jako rzeczywiste telefony Apple, postanowiłem zaprezentować wam te różnice w powyższym wpisie.
Na pierwszy rzut oka różnice ciężko wychwycić zwłaszcza tym osobom, które iPhone nie miały i właśnie chcą go kupić. Dużo łatwiej jest wówczas, gdy mamy do porównania oryginalny telefon Apple. Tak naprawdę takie detale, jak obudowa, waga, sposób nanoszenia napisów na obudowę może już dać wiele informacji. Uruchomienie telefonu także powinno być jednym z elementów weryfikacji, choć jeśli ktoś nie miał do czynienia z iOS, tych różnic może nie zauważyć. Także weryfikacja po numerze seryjnym nie zawsze musi wypaść negatywnie. W tym konkretnie wypadku telefon miał rzeczywisty numer, choć kolor telefonu i jego pojemność się różniła. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by i te dane się zgadzały.
Tak czy inaczej, nie warto dać się oszukać i zapłacić ponad 1000 zł za coś, co nawet do dzwonienia nie bardzo się nadaje. Jeśli macie wątpliwości, chyba lepiej jest zrezygnować i poszukać czegoś bardziej pewnego, lub skorzystać z pomocy serwisu autoryzowanego, który z pewnością nie będzie miał problemów z weryfikacją autentyczności wymarzonego dla wielu telefonu.