Syndrom post-książkowy
01.11.2013 18:16
Dawno nic nie pisałem. Może zbyt dawno. A może nie. W końcu nie chodzi o to żeby pisać na siłę. Nie chodzi o to żeby marnować czas jakimś ględzeniem bez ładu i składu. A może jednak...? Nie. Nie w moim przypadku. Czytałem już wiele wpisów, które tak naprawdę były pisane tylko po to żeby coś napisać, a nie zmusić czytelnika do refleksji, zatrzymania i zastanowienia się przez chwilę. Myślę, że temat, który chcę poruszyć jest znany każdemu. Mniej bądź bardziej, ale na pewno znany. Jestem również ciekawy jakie są wasze odczucia w tej sprawie. Mam nadzieję, że wybaczycie fakt, że wpis nie jest związany z ogólnie pojętą informatyką ;) No to zaczynamy.
Wczoraj skończyłem czytać książkę autorstwa Jo Nesbo pt. „Policja”. Swoją drogą gorąco polecam każdemu, kto lubi dobre kryminały, jednak zalecam w najgorszym wypadku przeczytać wcześniejszą część pt. „Upiory”, albo o wiele lepiej, zacząć od samego początku, czyli książki pt. „Człowiek nietoperz”, która rozpoczyna składającą się na chwilę aktualną z 10 części historię dotyczącą norweskiego policjanta Harry'ego Hole. No, ale wracając do tematu. Czytam ostatnie słowa książki, zamykam ją i nagle (nie zawsze od razu) pojawia się stara znajoma. Niczym dżin wyskakujący z lampy, którą przed chwilą potarliśmy, tak pojawia się ona, gdy zamykam książkę po przeczytaniu tych ostatnich słów. Pojawia się również, gdy skończę oglądać ostatni odcinek dobrego serialu lub świetny film, chociaż w tych dwóch przypadkach rzadziej, ale jednak. Ona. Pustka. Często towarzyszy jej również melancholia. [img=spk-img] Hmm... A może to ja jestem tylko taki dziwny? Nagle świat, który wypełniał moje myśli, ten wykreowany przez autora, zatrzymał się. Niczym film, gdy wciśniemy przycisk pauzy. Zatrzymał się w bezruchu, zamarł, a ja nie mam możliwości wciśnięcia przycisku play. Co zrobić? Trzeba czekać aż autor wciśnie play na pilocie. Jednak to może potrwać. Napisanie kolejnej książki to nie takie „hop-siup”, nakręcenie kolejnych odcinków bądź kolejnego filmu też trwa. A ja chciałbym więcej. Już, teraz, natychmiast. Bo przecież ten alternatywny, nie koniecznie rzeczywisty świat mimo wszystkich swoich wad, jest ciekawszy od zwykłej szarej rzeczywistości. Ma to coś. To coś, co sprawia, że mimo późnej pory, mówię sobie po raz enty: „jeszcze jeden, ostatni już rozdział i idę spać”, chociaż gdy spojrzę na zegarek widzę, że zostało mi jeszcze tylko 5 godzin do momentu, w którym budzik oznajmi mi, że pora wstać. Niewykluczone, że chodzi również o bohatera. Postać, z którą „spędzam” te wszystkie godziny, która swoim sposobem bycia, nie pozwala mi na podjęcie decyzji o odłożeniu książki na bok i zajęciu się czymś innym. Osoby, z którą po części lub w całości się utożsamiam. Czy może w końcu historia tej osoby. Jej splątane losy, wzloty i upadki, wszystko to, co nazywamy fabułą. Patrząc na książkę widziałem, że ma skończoną ilość stron, podczas jej czytania widziałem jak zbliżam się powoli do tylnej okładki książki. Miałem świadomość, że jestem coraz bliżej końca, jednak, gdy już do niego dotarłem ciągle oczekiwałem czegoś więcej. Kolejnego rozdziału, kolejnych stron. Niestety na to trzeba poczekać. Za kilka, kilkanaście dni wszystko wróci do normy. Pustka, która przybyła po przeczytaniu ostatniego rozdziału zostanie wypełniona szarą codziennością. Jednak przez tych kilka dni umysł będzie bronił tej pustki czekając aż wypełni ją kolejny rozdział, dalsza część historii. Historii, która pozwoliła mi na chociaż chwilowe odcięcie się od codziennego zgiełku, od wszystkich obowiązków, dała chwilę odprężenia, a zarazem w przerwach między jednym a drugim sięgnięciem po książkę stymulowała umysł do wymyślania tego, co może się zdarzyć dalej. Być może trochę przejaskrawiłem całą sytuację, jednak myślę, że każdy mniej bądź bardziej może utożsamić się z powyższym opisem. Zwłaszcza, że przejście od razu z jednego świata do drugiego przedstawionego w innej książce, serialu, filmie nie dla każdego będzie łatwe. Oczywiście, można. Jednak możliwe, że początek tego kolejnego tworu, po który sięgniemy może zostać przesłonięty przez tęsknotę za tym poprzednim światem.
Ufff... Trochę się rozpisałem. No, a teraz chwila na refleksję. Zadaj sobie pytanie, w jakim stopniu to, co przedstawiłem wyżej dotyka Ciebie. Czy przeczytanie każdej kolejnej książki, oglądnięcie kolejnego filmu czy też serialu wywołuje w Tobie taką pustkę czy może całość historii spływa po Tobie jak woda po kaczce w momencie odłożenia książki na półkę? Mnie się wydaje, że jeżeli historia była dla czytelnika porywająca, bohater ciekawy, a świat wykreowany w świetnym stylu to tylko kwestia czasu... Co Ty na to?
P.S. Jak zwykle (czyli cały drugi raz) wpis pojawia się również równolegle na moim blogu, który sobie prowadzę osobno na "własnym podwórku".