Nokia Treasure Tag, czyli piskliwy brelok
15.12.2014 | aktual.: 15.12.2014 20:57
Od pewnego czasu przy moich kluczach zamiast dotychczasowego "breloka", czyli fioletowego karabińczyka, dynda sobie Nokia Treasure Tag w wersji WS‑2 w pięknym kolorze niebieskim, przez producenta nazywany "cyjanowym".
Nokia Treasure Tag to maleństwo wyposażone w komunikację za pomocą Bluetooth 4.0 w odmianie Low Energy (LE), pozwalające na połączenie go ze smartfonem. I w momencie gdy brelok traci połączenie z telefonem, mamy powiadomienia. Niby tylko tyle i aż tyle. Założenie jest takie, że w momencie utraty połączenia albo zgubiliśmy rzecz do której Treasure Tag jest przyczepiony, albo na przykład zostawiliśmy gdzieś.
Ale po kolei: brelok łączy się z telefonem przez Bluetooth, ale posiada też tag NFC, który go automatycznie z tym telefonem paruje po dotknięciu. Moja Lumia 1020 posiada NFC, więc oczywiście skorzystałem z tej opcji (bo NFC nie używam często, każde użycie to gratka). Po sparowaniu urządzeń od razu pojawiła się również informacja, że należy pobrać aplikację towarzyszącą - Treasure Tag, automatycznie przekierowało mnie również do sklepu. Odpowiednia aplikacja dostępna jest dla Windows Phone, Androida i iOS. Breloczek wyposażony jest również w przycisk - jego naciśnięcie dłuższe włącza lub wyłącza urządzenie, co jest sygnalizowane odpowiednim komunikatem dźwiękowym.
Aplikacja pozwala na zarządzanie naszymi "tagami", to ona wysyła komunikaty, że coś się zdarzyło z naszym breloczkiem, pozwala na śledzenie pozycji i pokazanie na mapie informacji, gdzie nastąpiło rozłączenie z naszym brelokiem. Pozwala również na nadawaniem im nazw, przez co widać, że to "klucze dzwonią".
Wspomniałem o przycisku na breloczku - przycisk powoduje standardowo natychmiastowe wywołanie alertu na telefonie - a mój jest akurat tak ustawiony, że sygnalizuje te konkretne powiadomienia za pomocą "tosta" oraz dźwięku - oznacza to, że ekran się rozświetla, a telefon brzęczy, więc można go namierzyć. Breloczek daje też możliwość zrobienia opcji odwrotnej - odpowiednia opcja w aplikacji uruchamia piskanie i mamy możliwość namierzenia breloka.
Utrata połączenia urządzenia z telefonem sygnalizowana jest zarówno na telefonie przez powiadomienie, jak i na breloczku - mianowicie wydaje on odgłos alarmu. Mamy możliwość jednak to wyłączyć, oraz testować jak dana opcja będzie działać.
Dostępne jest od ostatniej aktualizacji nieco więcej możliwości konfiguracji - przede wszystkim możliwe jest ustawienie "strefy ciszy" - jeżeli telefon będzie w zasięgu pewnej sieci Wi‑Fi, to nie będzie następowało powiadamianie przy utracie połączenia. I to okazało się świetnym rozwiązaniem, bo mogę w łatwy sposób wymusić ucichnięcie urządzeń, kiedy jestem w pracy. Możliwe jest również przypięcie kafelka dotyczącego danego tagu lub całej aplikacji, i on natychmiast pokazuje pogląd stanu alarmów (czy wyciszone) oraz stanu połączenia z brelokiem.
Cały czas włączony i połączony Bluetooth w moim telefonie nie zmniejszył w sposób zauważalny życia baterii. Sam breloczek ma działać na baterii podobno do 6 miesięcy, czego jeszcze nie jestem w stanie ocenić. Ale bateria to zwykły CR2032, który łatwo wymienić.
W zestawie są dwie silikonowe opaski - jedna z "uchem" pozwala zaczepić breloczek na przykład do kluczy, druga bez ucha po prostu go nieco chroni na rogach. No właśnie, chroni - po kilku miesiącach używania Treasure Tag widzę, że obudowa jest już znacząco porysowana od noszenia z kluczami. Nie jest to bardzo przeszkadzające, ale nie wygląda zbyt ładnie.
Urządzenie jest fajne. Naprawdę fajne, fajnie działa, łączy się, nie ma z nim większych problemów. Dopóki nie włożę telefonu do prawej kieszeni spodni, a kluczy do lewej. Niestety, ma jeden koszmarny koszmar - fałszywe alarmy. Okazuje się, że moje ciało jest wystarczającym problemem dla Bluetooth i kiedy mam taką "konfigurację" urządzeń w kieszeniach, to zdarza się, że mi brzęczą w kieszeni. A kiedy telefon brzęczy jeszcze nie jest źle, ale alarm breloczka jest dokuczliwy.
Oprócz fałszywych alarmów jest jeszcze jedna rzecz - przycisk. Przycisk jest koszmarnie czuły. Sam się naciska mi w kieszeni, wyłączając breloczek albo powodując niepotrzebne powiadomienia. To druga wada WS‑2.
Praktycznie, z powodu fałszywych rozłączeń, mam stale wyłączone alarmy bezpośrednio na breloczku, a dodatkowo w pracy ucisza mi się automatycznie telefon (o ile jest włączone i podłączone Wi‑Fi). To znacząco ogranicza funkcjonalność gadżetu.
A na koniec, warto wspomnieć jeszcze o jednej, fajnej rzeczy wprowadzonej wraz z ostatnimi aktualizacjami aplikacji Treasure Tag oraz Lumia Selfie - można teraz wykorzystać breloczek jako zdalny przycisk spustu migawki w aplikacji Lumia Selfie - klik na breloczku robi zdjęcie. Totalnie nieprzydatne dla mnie, kiedy nie robię sobie "selfies", ale szał jest ;‑) Było by fajnie, gdyby ta opcja doszła do kolejnej wersji Lumia Camera.
Ok, podsumujmy - co mamy? Mamy kosztujący nieco poniżej 100 zł "smart" breloczek, który łączy się z telefonem i piszczy jak telefon albo brelok się od siebie za bardzo oddalą. No i z telefonu da się znaleźć brelok, a z niego - telefon. Wady? Słaba łączność w moich spodniach i zbyt czuły przycisk. Zalety? Bateria nie zmienia swojej pracy, a może oszczędzić szukania. No i jest bajer ;‑)
Choć jak dotąd dopiero raz *by* się przydał, bo zapomniałem telefonu z domu, ale akurat wtedy Bluetooth był wyłączony...