Gry są "be"?
Tym razem coś dla graczy.
Ostatnio zauważyłem ciekawą rzecz, a mianowicie fakt, że większość gier na PC, które trafiają w moje ręce, wywołują u mnie nadmierną wręcz frustrację zamiast relaksu i zabawy. I bynajmniej nie mówię tutaj o jakiś "kaszankach" za 5 zł w koszu w realu, tylko o superprodukcjach z segmentu AAA, które są oceniane nawet na 90‑100% przez profesjonalnych recenzentów w prasie czy w sieci. Aby sprawę przybliżyć, przytoczę kilka przykładowych tytułów.
Deus Ex: Human Revolution Świeżak. Premiera przedwczoraj. Wcześniej w Deusa praktycznie w ogóle nie grałem. Godzinkę w DE1, dwie godzinki w DE: Invisible War, malutko. Nie wiedziałem za bardzo, "z czym to się je", ale wszyscy moi znajomi wypowiadali się pochlebnie o tej serii, głównie o jej pierwszej części, więc zdecydowałem, że zakupię nowego Deusa.
Oczywiście nie obyło się bez problemów. Okazało się, że sterowniki nVidia 275.xx wywołują w tej grze niemiłosierną czkawkę, więc zmieniłem je na najnowsze, które zamiast certyfikatu WHQL, powinny być opatrzone znaczkiem "EXPERIMENTAL, USE AT YOUR OWN RISK", gdyż podobno palą niektóre karty. Po zrobieniu testu furmarkiem i upewnieniu się, że mój 9600 GT nie pójdzie z dymem poprzez nagłe wyłączenie chłodzenia, odpaliłem grę. Pierwsze wrażenie genialne, ta muzyka, ten klimat, no po prostu coś pięknego. Pierwsza misja, to jest to, skradam się, tu i tam idę w stylu rambo, bo mnie wykryli, trudno się mówi. Następnie trafiam do miasta... i tutaj się zaczynają schodki, bo jak się okazuje, nie wszędzie, gdzie trzeba dojść, da się dojść prostą drogą. I tutaj moja cierpliwość została wystawiona na ciężką próbę. Przez ponad chyba godzinę szukałem wejścia do jednego budynku, aż znalazłem to wejście w... kanałach oddalonych od tego budynku o kawałek drogi.
Po 6 godzinach gry (nie non‑stop): głupie alarmy, głupi strażnicy, w ogóle to wszystko głupie, bo mnie cały czas wykrywają, amunicji mało i w ogóle WTF?! Sami se w to grajcie...
StarCraft II: Wings of Liberty Zanim cokolwiek napiszę o tej produkcji, wspomnę o fakcie, że na mojej półce stoi 7 RTSów, takich z najwyższej półki. Grałem we wszystkie, żadnego nie ukończyłem :P
Właściwie mógłbym tutaj wstawić nazwę dowolnej strategii, bo w 90% z nich chodzi o to samo. Budujemy bazę, atakujemy wroga, budujemy bazę, tworzymy więcej jednostek, atakujemy wroga, budujemy bazę, ulepszamy jednostki, atakujemy wroga, budujemy... zieeeeeew, atakujemy... większy ziew... tia... dotrwałem do 17 misji i StarCraft II leży na koncie battle.net, czeka na lepsze czasy. Może kiedyś go ukończę. Dobrze, że przynajmniej zapisy z gier nie pójdą się kochać, bo są na serwerze Blizzarda.
S.T.A.L.K.E.R.
Będę pisał STALKER, bo nie chce mi się tylu kropek stawiać. Na premierę STALKERa czekałem jak na zbawienie. Liczyłem na objawienie - ta gra miała być ze wszech miar genialna. Niestety rzeczywistość brutalnie zweryfikowała moje wstępne mniemanie o tej produkcji.
Przede wszystkim liczyłem na to, że to będzie luźna strzelanka w stylu Call of Duty w Czernobylu. Okazało się, że to jeden wielki survival, w którym wróg strzela niemiłosiernie celnie z drugiego końca świata, a ja choćbym nie wiem, jak próbował, nie jestem w stanie go trafić, chyba, że podejdę bliżej, ale wówczas dostanę kulkę w łeb. Pierwszą misję w "Cieniu Czernobyla" przeszedłem chyba dopiero za piątym podejściem, na najniższym poziomie trudności i w sumie, to chyba jakoś poprzez zwykłego farta.
GSC mam za złe to, że uniemożliwiło mi, poprzez wysoki poziom trudności, ujrzenie tego, jak to się wszystko kończy. Zabrakło mi wytrwałości w przechodzeniu tej gry.
Dragon Age: Początek Z Dragon Age historia ma się tak, że było ładnie, póki nie dotarłem w pewne miejsce, gdzie musiałem pokonać pewnego bossa (Matka Lęgu - jeśli ktoś grał, to wie, co mam na myśli). W tym momencie poległem. Ja i calutka moja drużyna. Pięć razy.
W tego typu grach najgorsze jest to, że człowiek nie wie, czy ze strategią walki z tym bossem jest coś nie tak i trzeba ją zmienić, czy po prostu punkty w drużynie zostały źle rozdzielone i w zasadzie nie mam po co dalej w to grać, a raczej należałoby zacząć grę od początku, tym razem lepiej przydzielając punkty.
Crysis 1 i 2
Z Crysisem byłoby wszystko OK, gdyby nie pewien mankament: wroga są tony, a ja jestem sam. W serii CoD przynajmniej mamy swoją drużynę, a tutaj jestem sam. Sam, przeciwko całemu światu. A z tymi tonami wroga, to nie jest przesada. Moim zdaniem ta seria plasuje się zaraz po Serious Samie, jeśli chodzi o ilość ludzików do ustrzelenia. Jeszcze to bym przebolał, gdyby nie fakt, że nie wystarczy jedna seria z KMu, żeby gościa położyć. Czasem trzeba wystrzelać cały magazynek, nawet strzelając w głowę. To jest ta rzecz, która mnie zdecydowanie najskuteczniej odstrasza od Crysisa.
Dla porównania, gdy w CoD widzę kolejnych ludzi do ustrzelenia, to się cieszę, spoko, więcej mięsa armatniego, natomiast w Crysisie najczęściej włączam cloak mode i po cichu się prześlizguję między nimi, bo jak sobie pomyślę, że muszę z nimi wszystkimi walczyć i oni nie padają jak muchy, od jednego strzału, to odechciewa mi się dalej grać. A jak cloak się skończy to chodu... tyłek w troki i spadamy, bo z dwudziestoma wojskowymi naraz walczyć nie mam zamiaru.
Wiedźmin 2
No i nasza rodzima produkcja. Coś czuję, że teraz posypią się bluzgi w moim kierunku, ale wisi mi to. Otóż uważam, że druga część, poza szatą graficzną (która swoją drogą wymaga prawdziwego monstrum do ujrzenia jej w pełnej krasie) nie reprezentuje sobą nic ciekawego. System walki jest tak irytujący, że po ukończeniu prologu już mi powoli zaczął wychodzić bokiem. Nadal nie rozumiem, o co w nim właściwie chodzi. Walka nie daje żadnej satysfakcji. O wiele fajniej się walczy w serii Assassin's Creed. Tutaj to wszystko jest jakoś tak bez rozmachu, bez fajerwerków, ciach, unik, ciach, unik, jakoś tak niefajnie, aż się odechciewa w to grać, tak strasznie spartańsko to wygląda...
Plus dla wydawcy, że zrezygnował z DRMu, więc przynajmniej nie było problemu ze sprzedażą.
Wnioski?
Ano wnioski są takie, że ja się chyba po prostu starzeję. Kiedyś miałem więcej cierpliwości do gier, a teraz... teraz ma być łatwo, szybko i przyjemnie. Jak się robi trudno, czy trzeba kombinować, to po prostu wyłączam daną produkcję, bo wg mnie, nie warto się aż tak poświęcać dla tego zbioru zer i jedynek. I tak nic z tego nie będę miał. W życiu się warto starać, nie w grach.
Szkoda tylko tej kasy, która poszła na to... Deus Exa nie sprzedam, bo musiałbym z całym kontem Steam, a tam mam kilka innych produkcji, w które lubię popykać. StarCrafta II też nie sprzedam, bo na tym samym koncie mam praktycznie wszystkie inne gry Blizzarda poza Warcraftem 1 i 2 i nie mam zamiaru się z nimi rozstawać.
troll: "to w co ty grasz człowieku, w simsy? lol, buahaha, rotfl, omg..."
Cała seria Mass Effect, Diablo, Microsoft Flight Simulator i World of Warcraft. Niczego więcej mi do szczęścia nie potrzeba. Zdaję sobie sprawę, że Flight Simulator nieco kłuci się z zasadą "łatwo, szybko i przyjemnie", ale cóż, nie ma reguły bez wyjątku. Myślę, że już żadna inna produkcja nie zdoła mnie do siebie na dłużej przyciągnąć. Chociaż... nigdy nie mów nigdy.