Dziadek Kupuje: tłumacz / słownik elektroniczny ze sprzedaży wysyłkowej
Ladies & Gentlemen! Panie i Panowie! Przedstawiam Wam przeto cud nowoczesnej techniki komputerowej. Jedyny, niepowtarzalny i niezastąpiony: Tłumacz elektroniczny! To zacne urządzenie posiada funkcjonalność, jakiej pozazdrościć mogą konwencjonalne słowniki, a nawet sławny Wujek Google! Kupujcie już dziś! Jeśli zamówienie złożycie w ciągu najbliższych 5 minut od przeczytania tego artykułu, baterie otrzymacie GRATIS!
Popłynąłem?
Powyższy "cytat", to tak naprawdę wymyślony przeze mnie, "idealny" spot reklamowy dla urządzenia, o którym za chwilę będziecie mogli, co nieco, poczytać. Być może faktycznie troszkę z nim popłynąłem... no nic nie poradzę.O czym więc mówimy? O urządzeniu kryjącemu się pod jakże urokliwą nazwą VT-3527, w Niemczech markowany logiem Linguatis, a w Rosji - Vitek. Jego parametry techniczne owiane są naprawdę gęstą mgłą tajemnicy - nie rozmontowując sprzętu, i pobieżnie przeskakując przez Wujka Google, udało mi się jedynie poznać oficjalną informację o liczbie obsługiwanych języków. A jest ich niemało, bowiem aż 27. Całość, w laptopo-podobnej obudowie o rozmiarze portfela, ze starym, monochromatycznym wyświetlaczem.
Oficjalne parametry techniczne (tłumaczone z języka niemieckiego):
- Translator z wyjściem głosowym (na głośnik lub słuchawki)
- 10 tysięcy wyrazów w każdym języku
- 2200 wyrażeń w każdym języku
- Łatwy w odczycie 9,8 calowy wyświetlacz LCD
- 8 gier
- Alarm i stoper
- Funkcje biurowe: kalkulator, kalendarz, książka telefoniczna
- Klawiatura QWERTY
- Zabezpieczenie hasłem
- Zasilany dwiema bateriami AA (nie załączone)
- 27 języków, m.in.: angielski, francuski, włoski, portugalski, hiszpański, holenderski, polski, rosyjski, turecki, grecki, norweski, fiński, duński, chorwacki, chiński tradycyjny, chiński uproszczony
- Załączone słuchawki
Też się zastanawiam, po co w tym czymś te 8 gier, alarm, stoper i "funkcje biurowe". Inna bajka, że tam wcale nie występuje klawiatura QWERTY w standardzie amerykańskim, lecz QWERTZ w standardzie niemieckim.
Tłumaczymy!
Przetestowałem parę funkcji tego urządzenia, kupionego przez mojego Dziadka jako ekwiwalent kilkunastu tomów słownikowych. Już pomijam tu kwestię liczby wyrazów dostępnych w każdym języku, która jest dość mocno okrojona. Podstawowe tłumaczenie bezokoliczników sprawuje się nieźle. Wyraz zostaje znaleziony błyskawicznie. Problem pojawia się, gdy chcemy zmienić język - interfejs urządzenia jest tragiczny. Poza tym, występują też problemy czysto sprzętowe, jak np. interpretowanie przycisków w sposób losowy. Dla przykładu, przycisk wymuszenia mowy został potraktowany jak przewijanie, a przewijanie jak Escape. Ot, taki "odskok" od normy.
Urządzenie zawiera też funkcję tłumaczenia "wyrażeń". Oczywiście, osoba starsza, łasa na obietnice i stosująca prosty język, uznała, że jest to ekwiwalentem tłumaczenia całych zdań, co stało się podstawą do zakupu tego cudaka, wartego na niemieckim rynku ok. 25 Euro. Pech chciał, że za "tłumaczenie wyrażeń" uznano funkcję równoważną z "rozmówkami językowymi", czyli prostymi słowniczkami podstawowych formuł w danym języku. Stąd też, niestety, internetowych tłumaczy automatycznych tym urządzeniem nie zastąpimy.
Jak sprawuje się funkcja tłumaczenia wyrażeń? Weźmy dla przykładu jedną z rozmówek sklepowych, oznaczoną w VT‑3527 jako "Czy dostanę jakieś ...?". Przetłumaczono to na język niemiecki jako "Haben Sie ...?", co wydaje mi się, jest formą poprawną, oraz na język włoski jako "Ha ...?". Poniżej zamieszczam (może niezbyt porywający) filmik mojego autorstwa z próbą systemu mowy wbudowanego w urządzenie. W sumie był on na cele prywatne, no ale skoro już o tym piszę, to aż szkoda z niego nie skorzystać ;) [youtube=http://www.youtube.com/watch?v=Hyh_CGvJx_o] Jak pewnie usłyszeliście, pod koniec nie wytrzymałem i parsknąłem z powodu tego, w jaki sposób urządzenie "odczytuje" ostatnie, włoskie tłumaczenie wyraz. Dla porównania, Google Translate tłumaczy "Haben Sie ...?" na włoski jako "Hai ...?" (wymawia z bezgłośnym "h"), zaś z polskiego podaje zupełnie inną formę: "Ricevo una ...?".
Sukces marketingowy?
Nie, nie, i jeszcze raz nie. Po prostu, sprzedaż wysyłkowa zawsze była świetnym wabikiem na osoby starsze, tudzież dzieci lub osoby o słabszym wykształceniu. Ludzie wierzą, ufają, odczytują zdania po swojemu, a one specjalnie zostają przedstawione niejednoznacznie, aby można było łatwiej do takich nadinterpretacji doprowadzać. Jednakże, nie ma tego złego, zawsze to jeden gadżet więcej do opisania ;)
Tak jeszcze odnośnie samego urządzenia - jeśli ktoś ma smartfona, nawet z systemem z rodziny Symbian, to ma dostęp do wielu, naprawdę wielu słowników języków obcych w urządzeniu o znacznie większej funkcjonalności. Stąd też VT‑3527 nie polecam nikomu, no chyba, że kolekcjonerom zbędnych gadżetów...