Sprytne podejście do inteligentnego zegarka
[img=GoClever]
Na początek, ciekawostka
Pamiętacie jak w zapowiedzi informowałem o cenie zegarka w sieci Komputronik (249 zł)? Aktualna cena to… 199 zł w przecenie z 299 zł. Przypomnę, że w Kauflandzie był dostępny za 169 zł, zaś cena sugerowana to 219 zł. Żółta kartka dla Komputronika, za stosowanie zagrań rodem z „chińskiego marketu”, z zaklejaniem ceny okładkowej wyższą…
Przechodząc jednak do rzeczy…
…dawno dawno temu...
…napisano na tym blogu zapowiedź recenzji. I wszystko byłoby jak należy, a zapowiedź zostałaby spełniona, gdyby nie to, że oceniany obiekt poczuł się już opisany… a skoro tak, to po co działać dalej?
Nie dajcie się więc zmylić, drodzy czytający, pozytywnym słowom z początku tego tekstu, bowiem dopiero dalej poznacie prawdziwe oblicze Chronosa, samozwańczego, ekonomicznego „Ojca Czasu”.
Prostota kluczem do sukcesu
GOCLEVER Chronos Eco nie powala liczbą funkcji, ani akcesoriów. Posiada też malutką, bo jedynie 110 mAh baterię, oraz niewymienny (lub też: trudny do wymiany) pasek na rękę o niestandardowym mocowaniu (pogrubienie z otworem na teleskop). Co więc poza ceną wyróżnia go na tle konkurencji?
Po pierwsze, właśnie prostota i łatwość obsługi. W gruncie rzeczy, Chronos Eco stanowi swoiste wyśrodkowanie pomiędzy zwyczajnymi zegarkami cyfrowymi (nierzadko posiadającymi stoper, termometr czy barometr) oraz bardziej zaawansowanymi konstrukcjami konkurencji. Cztery fizyczne przyciski oraz monochromatyczny wyświetlacz wspólnie zastępują kolorowy ekran dotykowy z naprawdę dobrym skutkiem. Już ta jedna różnica przyczynia się do tego, że zamiast 1‑2 dni, urządzenie GOCLEVER pozwala na aktywne funkcjonowanie nawet przez 3 tygodnie. Co istotne – nie jest to jedynie marketingowa mrzonka, lecz fakt, który udało mi się potwierdzić namacalnie, choć o tym przeczytacie dalej.
Spór wokół innowacji
Praktycznie moment po polskiej premierze, w sieci pojawiła się fala krytyki skierowana względem GOCLEVER, w której „pierwszy polski smartwatch” został skrytykowany jako „podróbka” WeLoop Tommy. Winnymi całego zamieszania są w mojej opinii nieskrupulatni blogerze i recenzenci, o których zresztą jakiś czas temu wypowiadał się Docent przy okazji błędnej aktualizacji udostępnionej przez Microsoft. Przecież nie od dziś wiadomo, jaki jest profil działalności GOCLEVER: wziąć coś gotowego, rebrandować, dodać coś od siebie i wprowadzić oficjalnie w obrót na rynku europejskim.
Polityka ta nie jest zresztą niczym nowym na świecie (by daleko nie szukać, sporego majątku dorobiła się na tym procederze firma Apple), więc nie rozumiem o co cały ten szum… Z drugiej strony, nie można powiedzieć, że wyszedł on na złe recenzowanemu tu urządzeniu. W jego efekcie, potencjalnie, liczba sprzedanych egzemplarzy tylko wzrosła. W końcu to najtańszy SmartWatch na rynku.
Ekran Ostry jak brzytwa
Głównym elementem wyróżniającym GOCLEVER Chronos Eco jest niesamowity wyświetlacz Sharp Memory LCD o przekątnej 1,26'' i poborze prądu 60 µW (w spoczynku). Prócz niskiego zużycia energii oraz tolerancji dla szerokiego spektrum temperatur (od -20°C do +80°C), posiada on niewątpliwą zaletę jaką jest wysoka odblaskowość. Dzięki temu, prezentowane informacje są czytelne nawet bez podświetlenia, co nie tylko pozwala zaoszczędzić cenną energię, ale też czyni z tego SmartWatcha pełnoprawny zegarek. We flagowym modelu Samsunga – Gear S – za taką funkcjonalność przypłacilibyście ponad dwukrotnym skróceniem czasu funkcjonowania na baterii. Co jednak istotne, o podświetleniu również nie zapomniano - niebieska poświata pojawia się, w zależności od ustawień, przy odpowiednio stanowczym potrząśnięciu urządzeniem i/lub skorzystaniu z dowolnego klawisza funkcyjnego.
Pomimo relatywnie niskiej rozdzielczości (144x168 px), jest on bardzo czytelny oraz pozwala na wyświetlanie całkiem zaawansowanych „watchface'ów” (tarczy zegarowych), co niewątpliwie jest wielkim atutem. Uciera także nosa praktycznie całej konkurencji, która postawiła na rozwiązania skrajne: od SuperAMOLEDów Samsunga, przez standardowe LCD, po połączenie tradycyjnej tarczy zegarka z podświetlanymi ikonami powiadomień na wzór pozbawionych funkcji czasomierza SmartBandów.
Co ważne, kompletnym nieporozumieniem jest klasyfikowanie tego wyświetlacza jako „eInk” – to, że jest porównywany przez producenta do takowego, nie znaczy, że nim jest. Uwierzcie mi, technologie MLCD i papier elektroniczny różnią się drastycznie.
Dobrze spasowana, spójna całość
Zastosowano cztery rodzaje materiałów: plastikowe szkiełko chroniące wyświetlacz, matową plastikową kopertę z wykonanymi z tego samego tworzywa przyciskami, „gumowatą” opaskę zakończoną aluminiową sprzączką. Całość utrzymana została w barwie czarnej, co trochę dziwi, biorąc pod uwagę, że siostrzany model – WeLoop Tommy – dostępny jest w pokaźnej palecie barw. Niestety, sama konstrukcja zegarka nie ułatwi też mocowania alternatywnych pasków, co przy naturze zastosowanego materiału może zemścić się na użytkowniku praktycznie zaraz po upłynięciu okresu gwarancyjnego. Ogólnie jednak, całość sprawia wrażenie solidnej, dobrze spasowanej całości. Waga zbliżona do 30 gramów dopełnia obrazu całości, ukazując stopień dopasowania do potrzeb odbiorców. Kosztem tej ostatniej jest brak wbudowanego mikrofonu i głośnika, co sprawia, że Chronosa Eco nie da się wykorzystać jako zestawu głośnomówiącego.
Wracając jednak do wady, nie muszę chyba zaznaczać, że większość urządzeń konkurencji ma co najmniej (sic!) dwukrotnie wyższą wagę, co może przyczyniać się do najróżniejszych problemów. Nikt przecież nie lubi chodzić cały dzień z ciążącym obiektem na nadgarstku – zegarka GOCLEVER nie trzeba nawet zdejmować na noc!
Martwić może dołączony do zestawu przewód ładujący. Z jednej strony posiada on standardową wtyczkę USB, z drugiej – całkowicie niestandardowe złącze utrzymywane na miejscu za pomocą niewielkiego magnesu. Problemem nie jest jednak samo przyłącze, lecz zastosowany, szalenie cienki przewód. Przyznam szczerze, za każdym razem kiedy z niego korzystam, krąży we mnie obawa, że ten cieniutki kabelek najzwyczajniej się z jakiegoś bliżej niezidentyfikowanego powodu zerwie.
Oprogramowanie
To jest w mojej opinii pięta achillesowa produktu GOCLEVER, o której mógłbym rozwodzić się godzinami. Nie uprzedzając jednak faktów, zacznijmy od samej funkcjonalności.
Zegarek
Oczywiście podstawową funkcją SmartWatcha jest zastępowanie tradycyjnego zegarka. To akurat udaje się Chronosowi Eco perfekcyjnie. Podstawowa „zegarotwarz”* prezentuje godzinę, dzień tygodnia w formacie amerykańskim i datę, nie jest jednak jakoś szczególnie czytelna, co wynika z małego rozmiaru zastosowanego fontu. Po sparowaniu urządzenia z komputerem otrzymujemy na szczęście dostęp do ok. 30 nowych projektów mniej lub bardziej udanych tarcz. Nie jest to w mojej opinii liczba wyczerpująca możliwości urządzenia, ale zdecydowanie wystarcza do wybrania swojego faworyta. Już w tym miejscu należy jednak zauważyć, że producent oprogramowania nie postarał się (prawdopodobnie ze względów finansowych) o prawa licencyjne do niektórych wzorów, stąd też takie smaczki jak np. logotyp Batmana DRAK Knight.
Oprogramowanie zezwala na wybranie do trzech wzorów, które można przekazać do urządzenia do zamiennego użytku. Wybór aktualnie wyświetlanej tarczy jest już banalny - wystarczy zastosować do tego celu przyciski strzałek na urządzeniu. Żadnych skomplikowanych menu, żadnych kombinacji, gestów itp. Co istotne, nawet jeśli wybierzemy jakąś „szczególnie uproszczoną” wersję, nie tracimy prostego dostępu do datownika - dzieli nas od niego jedno wciśnięcie przycisku „powrotu”, a przy okazji poznamy też nazwę Bluetooth zegarka, oraz stopień naładowania baterii czytelnie zaprezentowany w procentach.
* - kompletnie nie rozumiem, dlaczego Producent nie przetłumaczył tego wyrażenia jako „tarcze zegarowe” lub podobnie.
Powiadomienia
To najbardziej zaskakująca cecha Chronosa Eco. Może on wyświetlać powiadomienia z dowolnej dostępnej w telefonie aplikacji. I tak domyślnie wykrywane są m.in. Telefon, Wiadomości, Facebook, Twitter, Skype oraz – co mnie trochę zaskoczyło – WeChat*. Sprawdza się przy tym całkiem nieźle, a momentami aż za dobrze. Dlaczego? Dowiecie się, jeśli podepniecie pod niego Messengera (istny horror!)…
Niestety, w przypadku Samsungów Galaxy S4 i S5 występuje błąd w komunikacji z aplikacją Wiadomości, co ma miejsce zarówno przy Androidzie 4.4 KitKat jak 5.0 Lolipop. Otrzymywana wiadomość tekstowa jest ucinana po kilkudziesięciu znakach, co wymusza i tak konieczność sięgnięcia po telefon. Nie jest to szczególnie uciążliwe, jednak zdecydowanie wymaga to wprowadzenia właściwej poprawki. Możliwe, że wynika to z fabrycznego ograniczenia do komunikatów o długości 140 znaków, które obecne jest np. przy wykorzystaniu funkcji Memo oprogramowania, która pozwala na przesłanie dowolnego, samodzielnie sporządzonego komunikatu do zegarka.
To, co w powiadomieniach jest kompletnie niedopracowane, to powiązanie z aplikacją Telefon. Ma ona trzy zasadnicze wady:
- Niedeterministyczny czas reakcji (od 0 do nawet 15 sekund), w tym reakcja już po odebraniu / odrzuceniu połączenia;
- Długi czas reakcji na odrzucenie połączenia z poziomu zegarka (funkcja dodana w styczniu 2015, niestety, bez możliwości wybrania wiadomości zwrotnej – tylko czyste, staromodne odrzucenie)
- Brak reakcji na połączenia z numerów prywatnych / zastrzeżonych / nieznanych.
Wszystkie trzy niedociągnięcia są szalenie irytujące. Może się zdarzyć, że nie poczujemy wibrującego telefonu – a choć zegarek przyjdzie wówczas z pomocą, możemy nie zdążyć wyciągnąć słuchawki, ze względu na zbyt późną jego reakcję; choć w mojej opinii gorszym i bardziej niebezpiecznym zajściem może być sytuacja, w której w trakcie jakiegoś spotkania oczekujemy pilnego połączenia z numeru zastrzeżonego, a obecność zegarka na nadgarstku uśpi naszą czujność. Niestety, powiadomienia o takim zdarzeniu możemy się nigdy nie doczekać.
Na szczęście w kontekście konfiguracji, jest ona praktycznie bezproblemowa. Deprawująca może okazać się sama lista wszystkich dostępnych aplikacji, gdyż znajdują się tam także usługi systemu Android (w dodatku na Samsungu Galaxy S5 z Androidem 5.0 rozpoznawane są w dodatku trzy aplikacje o nazwie „Telefon”, z czego dwie z identyczną ikoną), o których typowy Kowalski może nie mieć bladego pojęcia.
* - choć patrząc na pochodzenie tej usługi, nie powinienem się chyba aż tak dziwić.
Muzyka
Sterowanie muzyką w głównej mierze przypadło do gustu mojej drugiej połowie, która skazana jest na regularne przejazdy pociągiem do odległego o parędziesiąt kilometrów domu. O poziomie bezpieczeństwa w komunikacji masowej można pisać elaboraty. Tutaj jednak poprzestanę na stwierdzeniu, że bezpieczniej niepostrzeżenie przeklikać piosenkę na zegarku, niż na telefonie :)
Tutaj Chronos Eco sprawuje się przeciętnie. Historia zna przypadki setek, jeśli nie tysięcy modeli odtwarzaczy MP3, które pomimo mniejszego wyświetlacza i tej samej liczby przycisków, potrafiły to robić lepiej. Istotny jest także fakt dosyć sporego lagu, który występuje zarówno przy pierwszym uruchomieniu playera, jak i sporadycznie przy przełączaniu utworów.
Aparat
Najbardziej nieprzemyślana i niepoważna funkcja, jaką do tego urządzenia wprowadzono. Nie działa bowiem w żadnej aplikacji sterującej aparatem, poza parującą zegarek. W efekcie jest kompletnie nieprzydatna, jeśli nie ze względu na ergonomię, to w wyniku kompletnego braku dopracowania samego oprogramowania.
Krokomierz
GOCLEVER Chronos Eco posiada wbudowany akcelerometr badający przeciążenia w trzech kierunkach. Ot, „typowy przedstawiciel swojego gatunku”. Nie grzeszy on jednak precyzją. Np. w trakcie pisania ostatnich trzech akapitów zrobiłem kilkanaście kroków, siedząc wygodnie w fotelu, co zdecydowanie zmniejsza wiarygodność. Co jednak ważne, nie odbiega przy tym od standardów prezentowanych przez sporo droższe urządzenia, jak np. telefony serii Galaxy. W nich jestem najlepszym biegaczem świata, jadąc po polskich drogach samochodem (nawet do 3 tys. „kroków” w 30 minut).
Asystent snu
Jest to swego rodzaju stoper, zliczający czas uznawany przez nas za okres snu. Informację tę uzupełnia o podział na okres wybudzenia, płytkiego snu i głębokiego snu, jednak do algorytmu, który mu na to pozwala, jak dotychczas nie udało mi się dotrzeć. Można jednak zakładać, że ma z tym coś wspólnego Akcelerometr.
Z nieznanych przyczyn, jeśli w momencie uruchomienia tej funkcji zegarek jest sparowany z telefonem, na jego ekranie wyświetli się plansza z napisem „Pora wstawać!” z przyciskiem, który pozwala wyłączyć licznik. Równie dobrze można to zrobić z użyciem przycisku na zegarku, jednak nie skutkuje to zniknięciem planszy, co najłatwiej naprawić z poziomu managera zadań.
Ciekawostką jest, że po wybraniu opcji „Obudź się!” na ekranie telefonu, pojawia się komunikat o treści „Tryb pobudki”. Niestety, do dnia dzisiejszego nie udało mi się odkryć, co on tak naprawdę oznacza.
To co z tym oprogramowaniem?
Jest to istna tragedia. Jego stabilność i zasobochłonność wołają o pomstę do nieba, a wykonanie wygląda jak niedokończony projekt zaliczeniowy przeciętnego studenta na pierwszym roku studiów. Coś takiego nie powinno ujrzeć światła dziennego sklepie Google Play. Wygląda nie za dobrze, a do właściwego działania wymaga połączenia z internetem, w którym – bez możliwości wyłączenia – porównuje rankingi chodzenia i spania. Prawdopodobnie zamiarem było wdrożenie grywalizacji do zachęty użytkowników, efekt jest jednak mizerny.
Bardzo ciekawy jest wykres czasu snu, który prezentuje podział na 3 fazy: wybudzenie, sen lekki i sen głęboki. Do dzisiaj nie wiem, na jakiej podstawie, lecz porównanie tego z np. Sleep As Android pozostawię sobie lub komuś innemu na osobny wpis.
Wreszcie, funkcja budzika. W zegarku bez głośniczka realizowane jest to za pomocą samych wibracji. Niestety, znów na drodze stają niskie kwalifikacje kadry informatycznej, bowiem oprogramowanie do współpracy się nie pali. Losowo pojawiające się i znikające czasy alarmów, opóźnienie w ich uruchomieniu czy realizacja wyłączonych schematów to tylko niektóre z przewinień aplikacji, które skutecznie zniechęcają do ich używania.
Przemyślenia po ponad dwóch miesiącach
Powyżej zawarłem, mam nadzieję, możliwie sporo obiektywnych informacji, okraszonych skromnym komentarzem o subiektywnym charakterze. Poniżej sytuacja będzie odmienna: oto w 100% subiektywny opis po ponad dwóch miesiącach z dwoma egzemplarzami tego cuda techniki.
GOCLEVER Chronos Eco jest niewątpliwie najtańszym i potencjalnie zawierającym idealną funkcjonalność SmartWatchem. Mamy bowiem do czynienia z zegarkiem, który pomimo „taniego” wyglądu, faktycznie sprawia wrażenie normalnego zegarka. Jest lekki, a bateria pozwala na długie funkcjonowanie. Nie ma miliarda wodotrysków w postaci zmieniającego się koloru tła przy zmianie stanu naładowania. Pozwala odczytywać powiadomienia, budzi, liczy czas snu. Problem w tym, że to wszystko tylko w teorii, a ja nie potrafię pozbyć się wrażenia, że Chronos Eco jest nie ulepszoną, lecz upośledzoną wersją WeLoop Tommy.
W praktyce, zegarek od GOCLEVER ma ogromne problemy z utrzymaniem połączenia z telefonem. Zasięg do 10 metrów to marketingowa mrzonka – oznacza to ni mniej ni więcej, że zastosowano w nim standardowy, najtańszy niskonapięciowy układ Bluetooth, który w dodatku rzeczonych parametrów nie spełnia. Niejednokrotnie zegarek rozłączał się z telefonem leżącym obok, a już na pewno traci zasięg po oddaleniu się o ok. 5‑7 metrów, zarówno w środowisku domowym jak i na terenie otwartym. Co ciekawe, kwestia ta jest niedeterministyczna między dwoma identycznymi zegarkami – noszony przez moją lubą, sparowany z jej S4‑tką ma na oko o 2 metry zasięgu więcej; niestety, to i tak nie ratuje go przed licznymi utratami połączenia z leżącym obok (sic!) telefonem.
Również oprogramowanie na telefon nie grzeszy jakością – potencjalnie, gdybym zatrudnił do tego celu studentów pierwszego roku dowolnej uczelni technicznej w Polsce, osiągnąłbym lepszy efekt niż uzyskali programiści pracujący dla producenta… Jest ono nie tylko zasobożerne, ale również kompletnie nieprzemyślane i niedopracowane.
Wreszcie, pamięć. Zegarkowi zdarzają się najróżniejsze odjazdy. Potraci np. stracić całą pamięć komunikacji z telefonem – znikają wówczas WatchFace'y, powiadomienia wyświetlają się, owszem, ale puste, a krokomierz wskazuje abstrakcyjne liczby rzędu milionów i miliardów kroków. Nie wiem, może to nie wada, tylko cecha, zaleta, funkcjonalność pozwalająca wczytywać do zegarka w magiczny sposób krokomierz Usaina Bolta?
Na koniec pozostawiłem gwóźdź programu: wodoszczelność. W chwili w której kupowałem zegarek, producent zarzekał się o odporności na zanurzanie do ciśnienia 5 atmosfer - i taki też zapis widnieje na opakowaniu. Posiłkując się wykazem z Wikipedii, można to tłumaczyć jako „do głębokości 50 metrów”, choć są to oczywiście warunki skrajne. Paradoksalnie bowiem, znaczeniem jest „Odporny na zachlapanie i pływanie na powierzchni wody”, a zalecenie mówi o stosowaniu np. pod prysznicem czy kąpieli, ale już nie podczas nurkowania. Pomińmy jednak fakt, że stosowany system oznaczeń może wprowadzać klienta w błąd – pytaniem jest, dlaczego pomimo zastosowania oznaczenia o odporności do 5 atmosfer na opakowaniu, Producent na swojej stronie (już po fali pozytywnych recenzji, w tym tej na DobrychProgramach ) nie publikuje informacji na ten temat, zaś Spider's Web wskazuje na wytrzymałość do 3 metrów, nie zaś do 50...
To jak to w końcu jest? Dobry? Zły?
Nie uważam zakupu GOCLEVER Chronos Eco za zmarnowane pieniądze. Zegarek ma prosty design, pasuje niemal do wsystkiego, jest wygodny i lekki oraz ma wszystkie potrzebne funkcje. Przyrównując go do czegoś, przychodzi mi do głowy domowy pupil, jak pies czy kot. Pies jest wierny, kot puszysty i miękki. Ten pierwszy może przynieść gazetę, a drugi ugrzać nocą nogi. Ale każdy ma swoje wady. Pies (szczególnie za młodu) może „narobić” na podłogę, a kot podrapać meble. Nie wyrzucimy ich z domu, nie pozbędziemy się. Dokładnie takie same odczucia mam względem zegarka od GOCLEVER, wciąż wierząc, że firma sprawi, że produkt ten dorośnie, i będzie sprawiał mi jeszcze większą radość z jego używania.
Dla leniwych…
Plusy
- Doskonały wyświetlacz
- Nawet 3 tygodnie pracy na baterii
- Atrakcyjna funkcjonalność
- Prosta konfiguracja
- Zegarek to podstawa, nie dodatek do całości
- Niezłe możliwości personalizacji
- Cena (169 zł Kaufland, 219 zł zalecana)
Neutralne
- Prosty, choć „plastikowy” design
- Po prostu uproszczony (?) WeLoop Tommy ($67 = ok. 250 zł)
Minusy
- Funkcjonalne, ale brzydkie podświetlenie
- Problemy z połączeniem
- Problemy z pamięcią
- Funkcja sterowania aparatem
- Zakłamana wodoszczelność
- Fatalne oprogramowanie na telefon
- Niestandardowy, cienki przewód ładujący
- Niestandardowy, niewymienny pasek
Choć ma sporo wad, chcąc kupić tani (do 200 zł) inteligentny zegarek, znów bym sięgnął właśnie po niego.