Test bezprzewodowego gryzonia od Cooler Master
Do testów wpadła myszka Cooler Master MM731 wraz z podkładką MP511 w rozmiarze L. Podesłany sprzęt to bezprzewodowy gryzoń oddający w nasze dłonie trzy tryby łączności. Do tego nie jest to przesadnie drogi sprzęt, choć mimo wszystko okupuje półkę gdzie przeciętny gracz zastanowi się dwa razy nim otworzy portfel.
Szybki unboxing
Odnośnie myszy całość zapakowano w skromnym, niewielkim opakowaniu. Natomiast we wnętrzu mamy spory zestaw wyposażenia: przewód 1,8 m, odbiornik USB, przejściówka USB typu C do USB typu A, kilka tzw. grip tape’ów, ściereczkę nasączoną alkoholem oraz krótką instrukcję obsługi. Oczywiście daniem głównym będzie Cooler Master MM731. Od pierwszej chwili sprzęt prezentuje się skromnie, wręcz minimalistycznie. Ujmuje także niewielką wagą.
Co natomiast mogę powiedzieć o podkładce? Otrzymujemy ją również skromnym opakowaniu, na którym znajdziemy próbnik materiału, z jakiego ją wykonano. W tym przypadku producent posłużył się cordurą. Całość prezentuje minimalistyczny wygląd, podkreślony przez czerń, skromne logo producenta oraz eleganckie szwy na krawędziach. Wymiary MP511 – L wynoszą odpowiednio 400 x 450 mm. Nie jest to ani mały ani przesadnie wielki kawałek podkładki – słowem w sam raz. Na rewersie nie poskąpiono gumowego tworzywa, dzięki czemu MP511 nie tańcuje na biurku podczas pracy czy rozgrywki.
Wygląd i jakość wykonania Cooler Master MM731
MM731 pod względem formy nie wyróżnia się na tle konkurencji, co w żadnym wypadku nie jest wadą. Producent machną ręką na wszelkiego rodzaju udziwnienia, stawiając na 100% prostoty i funkcjonalności. Cooler Master zarzeka się, że preferowany typ chwytu dla tego modelu to Palm lub Claw. Dla mnie spokojnie przypasował Palm. Niemniej bryła została ewidentnie przemyślana dla praworęcznych użytkownikach, ponieważ jest asymetryczna. Wymiary MM731 wynoszą odpowiednio 122 x 69 x 39 mm a waga nie przekracza 60 g.
Góra myszy to dwa główne przyciski oraz dwa boczne, charakteryzujące się przyjemnym działaniem. Oczywiście nie mogło zabraknąć scroll’a, stawiającego wyczuwalny acz nieprzesadzony opór. Tył grzbietu skrywa niewidoczne gołym okiem logo producenta. Zobaczymy je dopiero po uruchomieniu sprzętu, plus umożliwia modyfikację kolorów za prawą ustawień RGB w oprogramowaniu. Natomiast na froncie znalazł się port USB‑C ukryty w małej wnęce.
A co znajdziemy na rewersie? Podstawę stanowią cztery białe ślizgacze. Sensor nie umieszczono w centrum gryzonia. W tylnej części znajdziemy podłużny, niewielki przycisk służący do zmiany poziomu DPI. Natomiast nad nim mamy przesuwany przełącznik wyboru trybu pracy, plus przycisk służący do parowania z użyciem łączności Bluetooth. Natomiast z boku, pod plastikową klapką na zatrzaski, ukryto nadajnik USB w standardzie 2.4GHz.
Ogólna specyfikacja myszki MM731
Jestem lekko zagubiony, ponieważ jedne źródła podają wykorzystanie przez producenta sensora optycznego PixArt PAW3389, zaś inne deklarują użycie PixArt PAW3370. Z drugiej strony tak naprawdę typowemu użytkownikowi PC, tudzież graczowi, jest to rybka, jaki sensor ma na pokładzie – ważne, że działa i wykonuje swoje zadanie właściwie. Oczywiście miło, gdy trafi nam się podzespół stosowany w choćby droższych sprzętach, ale ponownie przeciętny Kowalski na to nie patrzy.
W modelu MM731 można ustawić czułość w zakresie od 100 do 19000 DPI. Nie mniej w programie producenta widzimy jeszcze wartość 38000 DPI. Do tego mamy siedem gotowych wartości DPI, między którymi przełączmy się przyciskiem pod myszą. Oczywiście każdy profil spokojnie można modyfikować wd. własnego widzi mi się. Zastosowany sensor daje jeszcze możliwość dostosowania LOD (Lift-Off Distance), wybierając między wartościami Low i High. Dzięki tej funkcji ustawimy odległości myszy od podkładki, na której przestaje ona rejestrować ruch.
Wewnątrz gryzonia ukrywa się akumulator o pojemności 500 mAh, którego naładowanie trwa niespełna dwie godziny. Z użyciem łączności Bluetooth mysz powinna zapewnić około 190 godzin działania. Za pośrednictwem standardu 2,4 GHz czas ten spada do 70h, gdzie oba wyniki wykręcimy przy wyłączonym podświetleniu RGB. Oczywiście wytrzymałość baterii zależy od tego, czy korzystamy z podświetlania, jakiego poziomu jasności a także czasu, po jakim MM731 ma przejść w tryb uśpienia. Ręcznie damy radę także zdefiniować poziom baterii, przy którym sprzęt wdraża tryb niskiego poboru (Low Power Mode).
Po kablu czy bez?
Testy praktyczne MM731 wykonałem na podkładce MP511. Ogółem klasycznie po kablu mysz zgłasza raportowanie 1000 Hz (ręcznie można też ustawić wartości 125, 250, 500 Hz). Przy łączności Bluetooth polling rate wynosi wyłącznie 125 Hz. Przy połączeniu 2,4 GHz otrzymujemy opcje jak po kablu, ale maksymalna mierzona wartość dla polling rate to trochę ponad 900 Hz.
Przy połączeniu przez kabel USB w testach, na praktycznie każdym poziomie DPI, nie zauważmy predykcji (przyciąganie kątowe). Przy łączności 2,4 GHz niedociągnięcia w postaci niedokładnego odwzorowywania linii są trudne do wychwycenia. Ogółem w codziennym użytkowaniu nie odróżnimy obu wariantów. Przy połączeniu przez Bluetooth precyzja wypada słabiej od pozostałych opcji. Oczywiście podczas pracy desktopowej działa poprawnie ale choćby w grach czuć, że nie jest to poziom reprezentowany przez 2.4GHz.
Przewód o długości 1,8 metra został pokryty miękkim materiałowym oplotem, dzięki czemu zachowuje lekkość i elastyczność. Super sprawa. Niemniej Cooler Master MM731 może być pierwszym gryzoniem, który przekona mnie do bezprzewodowego trendu. Po pierwsze szybko paruje się z komputerem. W trybie 2,4GHz wybudzenie trwa pół sekundy a do tego granie nie sprawia większych problemów. Gryzoń "bez smyczy" pracował od poniedziałku do soboty i dopiero wtedy zasygnalizował konieczność podładowania (tryb Low Pawer ustawiłem na 15% baterii). Możliwości gamingowe sprawdziłem podczas darmowego tygodnia z Modern Warfare 2 i zasadniczo złego słowa powiedzieć nie mogę o sprzęcie Cooler Mastera.
Słów kilka o MasterPlus+
Oczywiście mamy dedykowane oprogramowanie do myszy o nazwie MasterPlus+. Służy ono do spięcia w jeden ekosystem wszystkich produktów tego producenta. Przy pierwszym połączeniu, jeśli takowe będzie dostępne, software poinformuje nas o konieczności aktualizacji firmware – bez tego nie przejdziemy dalej. Aktualizację wykonujemy przez dongle USB 2.4GHz a nie po kablu. Dziwne.
W zakładce Wireless możemy kontrolować zasilanie myszy – kiedy przechodzi w tryb uśpienia i kiedy ma wejść w tryb niskiego poboru mocy. Następnie mamy zakładkę do definiowania roli przycisków – tu możemy np. przenieść zmianę DPI w dowolne miejsce. Gryzoń oddaje też w nasze ręce programowalne marka, co znajdziemy w osobnej zakładce.
Z mojej perspektywy najbardziej istotna będzie zakładka Performance, gdzie dostosujemy wszystkie parametry sensora: DPI, Polling rate, czułość osi X,Y, responsywność przycisków, poziom LOD itd. Dostępna jest również opcja kalibracji sensora specjalnie pod naszą podkładkę. Na koniec oczywiście została nam jeszcze konfiguracja podświetlenia – skromna, bo tylko loga producenta. Modyfikujemy jasność, kolor i tryb (stały, oddychanie, przechodzenie). W razie potrzeby można także całkowicie wyłączyć podświetlanie.
Podsumowanie
Testowany sprzęt kosztuje niespełna 220 zł. Jak za takie możliwości produkt oceniam na plus: jakość wykonania, ergonomię i wygląd. Absolutnie nie przeszkadza mi matowy plastik pod palcami. Jeśli chcecie w pakiecie są przyczepiane grip tape’y. Jak długo wytrzymają na swoim miejscu? – nie wiem, ale doświadczenie uczy mnie, że niezbyt długo.
Co do oprogramowania MasterPlus+ mogę powiedzieć tyle, że ma wszystko, co potrzebujecie. Jedyne, co zaliczę na minus to długie uruchamianie się na sprzęcie o słabszej specyfikacji – w moim przypadku był to m.in. laptop z leciwą i3‑jką. Na stacjonarce gdzie ogrywałem CoD lub dobrze wyposażonym notebooku takich problemów mieć nie będziecie.
Finalnie doceniam możliwości: po kablu, 2.4GHz lub Bluetooth. Dzięki temu sprzęt sprawdzi się idealnie przy stacjonarce dla wymagającego gracza a kiedy będzie potrzeba np. przejść do pracy mobilnej z laptopem to też mamy taką swobodę. Opcja połączenia Bluetooth do zwykłego śmigania po Sieci wystarczy, ale partyjka w Battlefield czy Call of Duty raczej odpada. Zostańcie przy opcji 2.4GHz - swobodę bez kabla w trakcie ferworu walki trudno przecenić.