Blog (96)
Komentarze (734)
Recenzje (5)
@skandynUbuntu Unity is not bad

Ubuntu Unity is not bad

Tak więc nadchodzi taki dzień, że trzeba w końcu wszystko zrzucić z wątroby. Dlaczego właśnie człowiek używa taki system, a nie inny? Mowa tu będzie oczywiście o najnowszej wersji Ubuntu 11.10. No dobrze, to już nie takiej najnowszej, ponieważ za miesiąc, a dokładniej 26 kwietnia ukaże się wersja oznaczona numerkiem 12.04. Dlatego muszę się sprężać z tym wpisem, gdyż jest jeszcze tyle do napisania, a tak mało czasu. Bo jak wiadomo jest to dystrybucja, którą od pewnego czasu używam z pełną parą. I jak wspominałem wcześniej na moim blogu, najbardziej przypadła mi do gustu, jeśli chodzi o systemy spod znaku pingwina. Wskutek czego chciałbym tak zwyczajnie napisać, jak wygląda ogólnie sprawa z użytkowaniem tegoż (nazwijmy go) bardzo kontrowersyjnego co dla niektórych systemu z rodziny Linux.

Majstrowanie

Zaczynając od podstawowej konfiguracji naszego systemu. W tym miejscu trzeba to szczerze napisać systemu, w którym niestety brakuje odpowiedniego narzędzia, za pomocą którego moglibyśmy chociaż troszeczkę dopieścić naszego Ubunciaka. Z tego powodu nie pozostaje nam nic innego, jak tylko doinstalować programik o nazwie - MyUnity. Wklepując w konsoli odpowiednio kilka linijek:

sudo add-apt-repository ppa:myunity/ppa
sudo apt-get update 
sudo apt-get install myunity

W następstwie tego działania zainstaluje się aplikacja przedstawiona na poniższym zrzucie ekranu. Dzięki której w bardzo łatwy sposób możemy dostosować naszą dystrybucję do własnych upodobań. W skrócie polega to zmianie np. rozmiaru bocznego paska (launcher) oraz ikon tam umieszczonych, rozmiaru czcionek, dash'a, tematów, itp. Jeśli za bardzo namieszamy w ustawieniach, to możemy w każdej chwili się cofnąć naciskając przycisk - default settings. W moim przypadku używam tego programu, jak na razie do kosmetycznej zmiany bocznego paska, czyli tzw. launcher'a. Zmniejszając jego rozmiar prawie o połowę, a także zostawiając go na stałe, bez funkcji automatycznego ukrywania. Albowiem jest to dla mnie wygodniejsze, że nie pojawia się i znika. W przyszłości może troszeczkę bardziej pobawię się w ustawieniach systemu, bo na dzień dzisiejszy podoba mi domyślny wygląd Unity.

408736

Dash

Moim zdaniem Dash w Unity jest to bardzo dobrze zrobione tzw. menu ekranowe. Posiadające nowoczesny wygląd i przejrzysty interfejs. W który czuje się naprawdę jak ryba w wodzie, ponieważ mogę wszystko szybko, łatwo i przyjemnie odszukać, a następnie uruchomić. Na wyróżnienie zasługuje dash-wyszukiwarka, w której również bardzo szybko mogę odszukać dany program, plik, obrazek, itp. Tylko nie wiem dlaczego, co niektórzy narzekają na to udogodnienie, że im to ciężko chodzi. Pewnie co niektórzy posiadają jakąś wsteczną specyfikacje sprzętową, dlatego tak wybrzydzają . U mnie chodzi tak jak należy, czyli bardzo szybko i płynnie.

408739

Kości

Następną sprawą jaką postaram się poruszyć to wykorzystanie pamięci operacyjnej. O której jest bardzo głośno, jakoby najnowszy Ubuntu jej trochę za dużo połykał i co więcej jest to święta prawda. Ale przecież pamięć, to nie pasta do mycia zębów, żeby na niej oszczędzać. Na domiar tego to żyjemy chyba w cywilizowanych czasach, gdzie wymaganym standardem jest 4GB RAM‑u. Jak widać na dołączonym obrazku monitor systemu pokazuje, że sam uruchomiony system, czyli goły i wesoły wykorzystuje ok. 520MB pamięci. Pewnie nie ma się czym chwalić i popisywać przed kolegami. Tym bardziej, że ciśnienie wzrasta jeszcze bardziej, jak mam uruchomioną samą przeglądarkę, z kilkoma otwartymi kartami. Wtedy jest to już w okolicach 1GB pamięci. A ja na to jak na lato.

408742

To jeszcze nie koniec przypowieści o pamięci operacyjnej, bo w tym cały jest ambaras, żeby dwoje chciało na raz. A nawet troje, czyli trzy uruchomione dystrybucje Linuksowe na VirtualBoxie. Na którym nie tylko można komfortowo pracować, z kilkoma wirtualnymi systemami, ale także na głównym systemie. Toteż morał tej bajki jest taki, że nie ma co żałować zasobów systemowych w czasach, gdy się ma jej pod dostatkiem.

408744

Procek

Coś mi się widzi, że chyba tu jest pies pogrzebany, jeśli chodzi o najnowszą dystrybucję Ubuntu. Po prostu trzeba mięć troszkę więcej megaherców na zegarze, żeby móc zaszaleć jak należy.

Czyściciel

Baśń się baje, czas ucieka, a mój system po pewnym czasie zaczyna zwalniać. Piszę o tym dlatego, gdyż odczuwam po tygodniu użytkowania i instalowania różnych programów, gier, że trzeba coś z tym zrobić. To znaczy uruchomić ogólnie wszystkim znany program BleachBit do usuwania zbędnych plików oraz zacierania śladów naszej aktywności w systemie. W konsekwencji tego działania, nie tylko odzyskuje po dłuższej pracy nawet kilka gigabajtów wolnego miejsca, a także co jest dla mnie najważniejsze, to mój system przyśpiesza.

408749

Puenta

Na zakończenie chciałbym podsumować mój troszkę bardziej wypocony wpis niż dotychczasowe. Podkreślając jeszcze raz - Ubuntu Unity is not bad, a dlatego, że ogólnie jest to bardzo dobry, szybki i bezpieczny system. Posiadający troszeczkę większe wymagania sprzętowe do komfortowej pracy. Bowiem takie są teraz standardy, jeśli chodzi o sprzęt komputerowy i tego trzeba się trzymać. Zamiast cofać się wstecz, ponieważ nam to na dobre nie wyjdzie. Zatem jeśli posiadamy dobry komputer to jedyną rzeczą w Ubuntu 11.10, którą musimy od czasu zrobić, żeby nasz systemik jeszcze lepiej chodził, to uruchomić wyżej opisany program BleachBit. Ponadto warto również napomknąć o Ubuntu 12.04, który jak pisałem na wstępie ukaże się niebawem. Co więcej, to wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że będzie to jeszcze lepsza i lżejsza dystrybucja .

Pozdrawiam.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (56)