Acer Chromebook 13 – test laptopa z procesorem Tegra K1 i systemem Chrome OS
Chromebooki zostały już ocenione – i przez wielu skreślone.Czy to faktycznie zamknięte w plastiku przeglądarki internetowe, wnajlepszym razie przeznaczone do uruchamiania aplikacji webowych odGoogle? Od Acera otrzymaliśmy Chromebooka 13 CB5-311, jeden z tychchromebooków, które po raz pierwszy trafiły na polski rynek. Tomaszyna niezwykła pod wieloma względami. Nie dość, że jest topierwszy na naszym rynku komputer osobisty z Chrome OS-em, to jest toteż zarazem pierwszy na naszym rynku komputer osobisty z procesoremw architekturze ARM, znanej dotąd głównie ze smartfonów itabletów. Co to jednak oznacza dla potencjalnego nabywcy? By się otym przekonać, testowego chromebooka używałem przez tydzieńjako swojego głównego komputera.
24.12.2014 | aktual.: 24.12.2014 11:59
Acer jest drugą firmą na świecie, która wzięła się zaprodukcję komputerów z Chrome OS-em. Swój pierwszy model AC700pokazała w sierpniu 2011 roku – niewielkie urządzenie z11-calowym ekranem o rozdzielczości 1366×768 px, procesorem IntelAtom, 2 GB RAM i baterią pozwalającą na 6 godzin pracy. Pracy? To za dużo powiedziane. W 2011 rokuChrome OS potrafił po uruchomieniu wyświetlić okno przeglądarkiChrome. Trudno się dziwić, że pierwsze chromebooki, czy to Aceraczy Samsunga nie podbiły wtedy rynku.
Trzy lata później Acer pokazuje kilka modeli pod wspólną nazwąChromebook 13. Różni je ilość pamięci operacyjnej i masowej orazrozdzielczość wyświetlacza. Łączy wykorzystanie jednego znajbardziej zaawansowanych ARM-owych procesorów, jakie są dostępnedziś na rynku – Tegry K1 od Nvidii. To co prawda wciąż 32-bitowymodel, wykorzystującypoprzednią generację architektury graficznej „zielonych”(Kepler), ale i tak dzięki niemu Acer obiecuje niespotykaną dotądw tej klasie urządzeń wydajność i czas pracy na baterii,sięgający kilkunastu godzin. Na ile można wierzyć tym obietnicom?
Laptop, którego nie musisz się wstydzić
Testowany przeze mnie model Acer Chromebooka 13 można kupić zaok. 1200 zł. W porównywalnej cenie można znaleźć np. LenovoB50-45, z „elitarnym” czterordzeniowym procesorem A6-6310, 4 GBRAM, dyskiem twardym 500 GB, wyświetlaczem 15,6” (1366x768),wbudowaną nagrywarką DVD, Wi-Fi 802.11n, dwoma złączami USB 3.0oraz 64-bitową wersją systemu Windows 8.1. O modelu tym piszędlatego, że niedawno miałem go w rękach. Nie poleciłbym go nawetwrogowi, producent po prostu zrobił zbyt wiele, by uzyskać możliwienajniższą cenę.
Specyfikacją Acer Chromebook 13 nie szokuje. W testowanym modelu,oprócz Tegry K1, zawierającej cztery rdzenie Cortex A15 taktowanezegarem do 2,1 GHz, jeden specjalny rdzeń dla mało wymagającychobciążeń roboczych, oraz zintegrowane 192-rdzeniowe GPU,znajdziemy 2 GB RAM i 32 GB pamięci masowej eMMc SSD. Do tegowyświetlacz 13” (o rozdzielczości 1366×768,niebawem powinny pojawić się u nas modele z matrycą 1920×1080),dwa złącza USB 3.0, czytnik kart SD, czip radiowy 802.11ac (zezintegrowanym Bluetoothem 4.0), a do tego preinstalowany GoogleChrome OS. Sugerującemu się tymi parametrami nabywcy, komputer odAcera może wydawać się mało ciekawy – mniej pamięci, mniejszyekran, malutki dysk, no i nie ma Windows. Po co komu coś takiego?
Parametry nie mówią jednak o jakości sprzętu. Tu Acer wzniósłsię na wysoki poziom. To oczywiście nie jest aluminiowy MacBookAir, ale wykonany z białego, solidnego plastiku Chromebook 13wygląda ładnie, minimalistycznie. Niewielkie rozmiary (po złożeniulaptop ma 1,7 cm grubości) i niska waga (ok. 1,5 kg) sprawiają, żeprzyjemnie trzyma się go na kolanach. Obudowa nie skrzypi, nietrzeszczy, choć ugina się pod silniejszym naciskiem. Poszczególneczęści są przyzwoicie spasowane, zawiasy są solidne, ekran możemyodchylić do ok. 145 stopni.
Po lewej stronie znajdziemy slot na karty SD i złącze USB 3.0, ztyłu złącze HDMI i kolejne USB 3.0, po prawej złącze słuchawkowei gniazdo zasilania (dla ładowarki 19 V/2,37 A). Wyświetlacz toniestety tylko matryca TN. Jeśli można coś dobrego o matrycach TNw ogóle powiedzieć, to tej trzeba przyznać, że jest całkiemjasna i oferuje relatywnie szerokie kąty widzenia, przynajmniej wpoziomie. W każdym razie, przy odpowiednim ustawieniu wyświetlaczapracuje się na niej dobrze, oczy się nie męczą. Nad wyświetlaczemumieszczono kamerkę o rozdzielczości 720p, jak na mój gust zbytciemną.
Google świetnie poradziło sobie też z obsługą zewnętrznegomonitora. Podłączenie go przez HDMI nie wymaga żadnych restartów,wszystkie zmiany odbywają się na żywo, możemy użyć go zarównojako rozszerzonego pulpitu jak i kopii obrazu głównegowyświetlacza. Wykorzystanie chromebooka do prezentacji z rzutnikiemnie będzie żadnym problemem.
Same najlepsze rzeczy mogę za to tylko powiedzieć o klawiaturze.Co prawda może odstraszyć nietypowym układem (nie ma tu CapsLocka, klawiszy Meta/Windows ani klawiszy funkcyjnych), jednak szybkoprzestaje to być problemem. Skok klawiszy jest niewielki, alewyczuwalny, pisanie jest bardzo wygodne, szczególnie dla tych,którzy przyzwyczaili się do spopularyzowanych przez Apple klawiaturtypu chiclet (wyspowych). Całkiem przyjemny (przynajmniej jak na tęcenę) jest też gładzik: ma wygodny rozmiar, jest naprawdę gładki.Wymaga jednak pewnego przyzwyczajenia, tzw. prawoklik wykonuje siętu klikiem dwóch palców jednocześnie.
Pod obudową umieszczono głośniki. Dochodzący z nich dźwięknie jest głośny, ale pod względem jakości jest na pewno lepszyniż z przeciętnych, niegamingowych laptopów. Jeśli ktoś nie jestaudiofilem, może nawet sobie posłuchać na tym chromebooku niezbytbasowej muzyki. Do baterii (2200 mAh, 48 Wh) dostać się możemydopiero po rozkręceniu obudowy. Nie jest tu trudne – wystarczywykręcić 13 śrubek z krzyżakowym łebkiem. Widok nas zaskoczy.Ten laptop jest w środku prawie pusty. Płyta główna jest znaczniemniejsza niż w typowych laptopach z procesorami x86. Nie ma tu teżżadnych ruchomych elementów. Chłodzenie jest pasywne, możliwedzięki jednolitemu radiatorowi. Miłośnicy ciszy mogą byćzachwyceni.
Nie zauważyłem też żadnych problemów z Wi-Fi. Komputer radził sobie zarówno zsieciami 2,4 jak i 5 GHz, łączył z routerem 802.11n jak i802.11ac, uzyskując bliskie maksymalnym szybkości przesyłaniadanych, połączenie nigdy się nie zerwało. Chromebook bez problemuradzi sobie też z łącznością po Bluetooth. W czasie testówłączył się w ten sposób ze smartfonem Xiaomi Hongmi,bezprzewodowymi głośnikami Creative i kostką do gry DICE+.
W czasie testów Chromebooka 13 pokazałem łącznie siedmiuosobom, niewiele mającym wspólnego z komputerami. Nie spodobał siędwóm z nich, i to nie z powodu fizycznej konstrukcji, ale ze względuna brak Windows. Cała reszta była komputerkiem zachwycona. Acer niema się czego wstydzić, podobnie jak i nabywcy Chromebooka 13.
Prosty pulpit do prostych zastosowań
To co słyszeliście kiedyś o Chrome OS-ie niekoniecznie musidzisiaj być prawdą. To (już) nie jest przeglądarka Google Chrome,rozbudowana o kilka dodatkowych funkcji. Owszem, Chrome jestnajbardziej eksponowaną aplikacją systemową, podstawowymzałożeniem systemu jest wyświetlanie stron WWW i uruchamianieaplikacji webowych, ale nie oznacza to, że gdy stracimy dostęp doInternetu, chromebook z Chrome OS-em zamienia się w przycisk dopapieru.
Tak naprawdę Chrome OS jest po prostu trochę udziwnionymGNU/Linuksem, korzystającym z dobrze znanych linuksowychkomponentów, z autorskim interfejsem graficznym Google'a, w którymGoogle Chrome jest podstawowym (ale nie jedynym) środowiskiemuruchomieniowym. To, jak ocenimy pierwszy kontakt z pulpitemChromeOS-a, zależy od naszych przyzwyczajeń i oczekiwań. Jestprosty, zbyt prosty na mój gust, nie chciałbym mieć go za swójpodstawowe środowisko pracy.
Dostajemy więc pulpit, na którym nie możemy niczego umieścić(poza tapetą), *szufladę z listą zainstalowanych w systemieaplikacji (lub wyrobów aplikacjopodobnych), półkę *nauruchomione i przypięte aplikacje, oraz pasek statusu, wyświetlającyzegar, stan połączenia sieciowego, poziom naładowania baterii iustawienia klawiatury. Tu też wyświetlane są powiadomienia systemui aplikacji, które jednym kliknięciem można rozwinąć w listę.
Półka domyślnie ustawiana jest przy dolnej krawędzi ekranu,ale można przestawić ją także do lewej lub prawej krawędzi,można też włączyć jej autoukrywanie. Szuflada zawierazintegrowaną wyszukiwarkę (także głosową), oraz oczywiścielistę aplikacji (w razie potrzeby paginowaną). Domyślnieznajdziemy tu oczywiście Chrome i popularne aplikacje weboweGoogle'a, takie jak Gmail, YouTube czy Dokumenty, ale to niewszystko. Wśród preinstalowanych aplikacji znajdziemy Pliki, czyliprosty eksplorator tego, co w Chrome OS uchodzi za system plików,oferujący typowe dla takich narzędzi możliwości (włącznie zzarządzaniem archiwami). Pliki są ważne choćby dlatego, żestanowią jedyny sposób na uzyskanie bezpośredniego dostępu doswoich lokalnie przechowywanych danych.
Jak wspomniałem, mamy do czynienia z poblokowanym GNU/Linuksem.Gdzie są pliki użytkownika w linuksowych dystrybucjach? Zwykleznaleźć je można w /home/nazwauzytkownika/. W systemie Google'apliki użytkownika mogą znajdować się albo w „chmurze”, czyliw Dysku Google, albo lokalnie, w katalogu opisanym w menedżerzePliki jako Pobrane pliki. Te Pobrane pliki to jedynypunkt styczny między systemowym pulpitem a realnym systemem plików– ich ścieżka dostępu to/home/user/unikatowyciągheksadecymalnychliczb/Downloads. Wszystkiepodkatalogi i pliki, które założymy sobie w Chrome OS-ie za pomocąaplikacji Pliki, będą właśnie w tym miejscu.
Ostatnim elementem interfejsu Chrome OS-a, o którym muszęwspomnieć jest prosty, lekki menedżer okienek Ash, działający nabazie silnika graficznego Aura. To właśnie dzięki niemu możemyzobaczyć coś więcej niż ekran z jedną przeglądarką. Ashpozwala na wyświetlanie nachodzących na siebie okienek, zmienianieich rozmiarów, odrywanie kart przeglądarki do nowych okienek,obsługuje też funkcję przyciągania, rozbudowaną względem tegoco znamy z Aero Snap w Windows: okienka można ustawić w układzienie tylko 50:50, ale też np. 33:67 czy 33:33:33. Poza tym niczym niezaskoczy, rysowane przez niego okienka mają widżety ustawione taksamo jak w Windows, po prawej stronie. Ash obsługuje też znaną zOS X funkcję Expose – klawisz Overview (szósty od lewej w górnymrzędzie) otwiera podgląd wszystkich otwartych okienek. Można w tensposób wybrać potrzebne okno, można zamknąć zbędne.
Ustawienia systemowe, wywoływane z menu paska statusu, wyglądająniemal identycznie jak ustawienia przeglądarki Chrome, rozbudowanoje jednak o opcje typowo systemowe. Tu zmienimy tapetę dla całegopulpitu, tu też skonfigurujemy gładzik, klawiaturę, urządzeniaBluetooth, drukarkę (o ile obsługuje Google Cloud Print) iwyświetlacz. Ciekawostką jest możliwość wymuszenia wyższej niżnatywna rozdzielczości wbudowanego wyświetlacza 1536×864.
Aplikacje dla Chrome OS: nie tylko online
To jedna z najbardziej kłopotliwych dla Google kwestii. W miaręrozwoju Chrome OS-a okazało się, że webowe aplikacje jakoś niewystarczają. Sklep Chrome Web Store wypełniony był początkowogłównie… linkami do stron internetowych. Dostępne tamoprogramowanie ani się nie umywało do desktopowych odpowiedników,ani pod względem wydajności, ani funkcjonalności. W dodatkudziałało tylko wówczas, gdy mieliśmy dostęp do Sieci.
Dziś sytuacja jest znacznie ciekawsza. Nie tylko aplikacje webowezyskały na możliwościach, zyskując możliwość zapisywaniastanów swojej pracy w pamięci podręcznej przeglądarki, byumożliwić pracę online, ale też samo Chrome (i Chrome OS) zyskałomożliwość uruchamiania tzw. Aplikacji Chrome – oprogramowania,które choć pisane było jak aplikacje webowe w JavaScripcie,wykorzystywało interfejsy programowania Chrome by działać tak samojak typowe aplikacje desktopowe. Popularność zyskał też NativeClient, czyli wbudowane w Chrome środowisko uruchomieniowe, dziękiktóremu można w przeglądarce uruchamiać oprogramowanie pisane wC/C++.
Z tym wszystkim można się już zastanawiać nad użyciemkomputera z Chrome OS-em jako czegoś więcej, niż tylko zabawki doprzeglądania stron WWW. Dokumenty Google, które stały sięprostym, ale użytecznym zamiennikiem dla LibreOffice, działają jużsprawnie w trybie offline. Jako klienta poczty użyłem bardzociekawej aplikacji Whiteout Mail, współpracującej z dowolnymIMAP-owym serwerem poczty. Edytor programistyczny Caret to nie jestnp. Kate czy Notepad++, ale pracuje się z nim bardzo wygodnie.Oglądanie strumieniowanych mediów możliwe jest dzięki klientowiPlexa, a lokalne pliki wideo (z napisami pobieranymi automatycznie zOpenSubtitles.org) można odtwarzać za pomocą SubtitleVideoplayera. Polecić można edytor zdjęć Polarr (radzi sobie teżze zdjęciami RAW), generator diagramów Gliffy, czy konsolę DJ-skąUntil AM. Znalazłem też dobre klienty VNC, SSH i SFTP, działającyoffline czytnik ebooków – i wiele innych całkiem przydatnych,działających także offline aplikacji.
Nie wszystko jest jednak tu takie różowe. Acer Chromebook 13 zTegrą K1 jest reklamowany jako sprzęt z najlepszymi możliwościamigraficznymi spośród urządzeń tej klasy. 192 rdzenie GPU niepowinny w końcu leżeć odłogiem. Gdy jednak przejrzymy Chrome WebStore pod kątem gier, szybko okaże się, że najlepsze z nich niebędą działać na tym komputerze, na czele z głośnym Bastionem,jedną z najładniejszych gier dostępnych dla tego systemu.Otrzymamy jedynie niczego nie wyjaśniający normalnemu użytkownikowikomunikat o niekompatybilności. Jak to – aplikacja dla Chrome OS-anie chce działać na chromebooku? Tutaj Google zawiodło na całejlinii, tak technicznie, jak i pod względem strategii marketingowej.
Problem wiąże się ze środowiskiem uruchomieniowym NativeClient (NaCl) . Przygotowanego dla niego kodu nie uruchomimy nachromebookach z procesorami ARM. Tymczasem jego następca, PortableNative Client (PNaCl), który w teorii umożliwia swobodneuruchamianie aplikacji na różnych architekturach mikroprocesorównie uruchomi kodu przygotowanego dla NaCl – to producentoprogramowania musi zatroszczyć się o rekompilację. A żewiększość chromebooków to wciąż komputery z procesorami Intela,to oczywiście mało kto się o tę sprawę troszczy. Pozostajeliczyć jedynie na to, że sama NVIDIA coś w tej sprawie wprzyszłości zrobi, gdyż obecnie funkcjonalność chromebooków zprocesorami ARM (zarówno Tegrą, jak i np. Exynosem Samsunga) jestodczuwalnie mniejsza niż chromebooków z Atomami czy procesoramiCore. Póki co Nie uruchomimy na nich nie tylko wielu fajnych gier(np. Battle of Wesnoth) ale i wartościowych aplikacji, na czele zedytorem fotograficznym Pixlr Touch Up od Autodeska czy interaktywnymatlasem anatomicznym Anatronica. Dobrze, że chociaż śliczne RPGStar Legends tu działa.
Wydajność za 1200 zł
Miałem okazję wypróbować jedną z pierwszych wersjifirmware/Chrome OS-a dla tego modelu. Nie wyglądało to dobrze.Zarówno w interfejsie użytkownika jak i przeglądarce Chromewystępowały problemy z responsywnością, przełączanie międzykartami było ślamazarne, można było też zapomnieć o płynnymodtwarzaniu wideo 1080p. To już na szczęście przeszłość.Aktualizacje systemu sprawiły, że dziś ten ARM-owy chromebookdziała płynnie, odczuwalnie szybciej niż pokazany w zeszłym rokuprzez Acera chromebook C720, z procesorem Intel Celeron 2955U.
Daje się to odczuć w pracy aplikacji Chrome OS-a, szczególnieDysku Google i jego biurowych narzędzi. Na wspomnianym wcześniejlaptopie Lenovo za 1200 zł można się bardzo zmęczyć, próbująckorzystać z Dokumentów czy Arkusza Google na Chrome w Windows (niemówiąc już o Firefoksie). Na Chromebooku 13 praca z tymoprogramowaniem jest bardzo wygodna, responsywna bez jakichkolwieklagów. Jeszcze bardziej to widać w oprogramowaniu korzystającym zgrafiki 3D, np. atlasie anatomicznym Biodigital Human – rotacja czyskalowanie modelu ludzkiego ciała nawet z wieloma warstwami tkanekprzebiega w czasie rzeczywistym, to efekt trudny do uzyskania nainnych komputerach w tej cenie.
To moje wrażenia. A co na to benchmarki? Zacznijmy odpopularnego Peacekeepera. W teście tym Acer Chromebook zdobył 1570pkt, dla porównania iPad 4 generacji (procesor A6X, przeglądarkaSafari) uzyskał 951 pkt, a tablet Acer Iconia W500 z Windows 8(procesor AMD C-50, Internet Explorer) – zaledwie 405 punktów.Udało mi się znaleźć wyniki dla innych chromebooków: znaczniedroższy Lenovo Yoga 11e, z procesorem Celeron N2930 uzyskał 1293pkt, zaś HP Pavilion Chromebook 14, z procesorem Celeron 847 –1455 pkt.
Jeszcze większe różnice widać w benchmarku OortOnline.gl,przeznaczonym do testów wydajności 3D. Można w nim zdobyćmaksymalnie 10 tys. punktów – oznacza to wyrenderowanie grafikigry w stałym 60 FPS. Tu Acer Chromebook 13 uzyskał łącznie 4220pkt, podczas gdy Lenovo Yoga 11e zdobyła 1420 pkt, a HP PavilionChromebook 13 – 1000 pkt. Znów dla porównania, mój desktopowykomputer z procesorem Core i7-4770K (bez dyskretnego GPU) uzyskał5710 pkt, zaś redakcyjny laptop Thinkpad W510 z układem graficznymNVIDIA Quadro FX 880M – tylko 3330 pkt.
A jak wyglądają wyniki poza przeglądarką? No cóż, oficjalniew Chrome OS-ie nie powinno być wyników poza przeglądarką, ale ktonam zabroni? Wyniki popularnych benchmarków na desktop pokazują, żeowszem, stacja robocza to nie jest, ale jako lekki, tani laptop,Chromebook 13 Acera nie musi mieć żadnych kompleksów względemkonkurencji z Celeronami. Tym bardziej, że potrafi na zasilaniubateryjnym pracować z włączonym Wi-Fi i odtwarzaniem wideo z YouTube przez około 13 godzin non stop.
Sen o zielonym robocie
Webowe aplikacje są jakie są, nawet jeśli dysponują trybempracy offline. Na szczęście posiadacze chromebooków nie sąskazani na korzystanie tylko z aplikacji dla Chrome OS-a. Wymaga topewnej pracy, zrozumienia systemu na poziomie głębszym, niż tylkoradosne klikanie w ikonki z Chrome Web Store, ale nie jestszczególnie trudne.
Zacznijmy od Androida. Wiele spośród aplikacji tworzonych dlamobilnego systemu operacyjnego Google'a, można uruchomić też nachromebookach. Nie spodziewajcie się cudów, większość z nich niebędzie działała, albo zadziała z problemami, ale są też takie,które można uruchomić w pełnoekranowym trybie, z pełnym dostępemdo lokalnego systemu plików maszyny. Jak to osiągnąć?
Po pierwsze, musimy przełączyć chromebooka w tryb deweloperski.Zanim to zrobimy, polecam przygotować sobie pendrive przywracaniasystemu. Najłatwiej zrobić to pobierając z Chrome Web Storeaplikację Recovery, potem zostaje tylko kilka kliknięć. Następnienależy wyłączyć komputer i włączyć go ponownie, naciskającnajpierw kombinację klawiszy Escape + Refresh (czwarty do lewej wgórnym rzędzie), a następnie przycisk Power. Wejdziemy w tensposób do trybu odzyskiwania systemu. Tam wybieramy trybdeweloperski i bootujemy system kombinacją klawiszy Ctrl+D.
Stracimy w ten sposób wszystko, co było dotąd na chromebookuzainstalowane, ale zyskamy dostęp do pełnej konsoli systemowej.Kombinacją klawiszy Ctrl+Alt+T otwieramy Crosha – terminal wkarcie Chrome. Po wpisaniu w nim komendy shell, zyskujemy dostęp dopowłoki systemowej Bash. Możemy też całkowicie opuścićśrodowisko graficzne, przełączając się do tekstowego terminalakombinacją Ctrl+Alt+Forward (trzeci klawisz od lewej w górnymrzędzie). Tam należy jako login podać chronos.
Po uzyskaniu dostępu do terminala, należy przemontować systemplików tak, by był możliwy do niego zapis. Tracimy w ten sposóbczęść zabezpieczeń Chrome OS-a, zyskujemy nowe możliwości. Wterminalu wydajemy polecenie sudo/usr/share/vboot/bin/make_dev_ssd.sh –remove_rootfs_verification, anastępnie restartujemy system i po uruchomieniu wydajemy poleceniesudo mount -i -o remount,rw /. Od tej pory możemy swobodnie pisaćpo całym systemie plików.
Teraz zainstalujemy w systemie framework JavaScriptu Node.js.Potrzebny jest on do uruchomienia narzędzia, dzięki któremuprzekonwertujemy paczki .apk na format możliwy do uruchomienia przezChrome OS. W tym celu pobieramy skompilowaną na ARM wersję Node.js,można znaleźć ją np. tutaj.Po jej pobraniu, w terminalu wchodzimy do katalogu Downloads (cd~/Downloads), przyznajemy uprawnienia do uruchomienia (chmod +xnode), a następnie przenosimy do katalogu /usr/local/bin (sudo mvnode /usr/local/bin). Warto ustawić też ścieżkę dostępu:PATH=$PATH:/usr/local/bin. Finalnie instalujemy npm, czyli menedżerpakietów Node.js. W tym celu wydajemy polecenie curlhttps://npmjs.org/install.sh – pobierając instalator, który zrobiwszystko za nas. Po pobraniu instalatora, uruchamiamy go poleceniemsh install.sh i czekamy na komunikat o pomyślnym zakończeniu pracy.
Czas na instalację narzędzia do konwersji. Robimy to poleceniemsudo npm install chromeos-apk -g. Szczegółowy opis jego użyciaznajdziecie w dokumentacjina GitHubie. Konwersje androidowych plików apk przeprowadza siępoleceniem chromeos-apk nazwaaplikacji.apk, z określonymi flagami(np. -tablet, by wymusić panoramiczny format okna aplikacji).Przekształcone tak aplikacje zostają zamienione w foldery, którenastępnie wczytywać będziemy do przeglądarki.
Teraz czas na zainstalowanie w Chrome środowiska uruchomieniowegoAndroida. Ze strony projektuARChon na GitHubie pobieramy jego najnowszą (obecnie 1.2) wersjędla procesorów ARM. Rozpakowujemy plik ZIP (można to zrobićmenedżerem Pliki). Następnie w panelu Chrome Więcej narzędzi |Rozszerzenia włączamy Tryb programisty i wybieramy opcję Wczytajrozszerzenie bez pakietu... a następnie wybieramy w oknie dialogowymplików rozpakowany folder. To wszystko – od tej pory Chrome będziew stanie uruchamiać aplikacje androidowe.
Uwaga: obecna wersja narzędzia konwersyjnego ma błąd. Próbawczytania stworzonego folderu jako rozszerzenia bez pakietu kończysię zgłoszeniem nieprawidłowego formatu pliku JSON. Łatwo tonaprawić. W uzyskanym poprzez konwersję katalogu szukamy pliku*_locales/en/messages.json i edytujemy go, np. edytorem Caret. Wobiekcie extName musimy dodać po kluczu description klucz o nazwiemessage, zawierający nazwę aplikacji w formacie odwrotnego DNS (np.cn.wps.moffice_eng.android*).
Jeśli nie chce się Wam bawić z narzędziem chromeos-apk, to wChrome Web Store znaleźć można aplikację Twerk, która w teoriirobi to wszystko za nas. Niestety uzyskane za jej pomocą plikiwynikowe u mnie nie działały, dlatego metody tej nie mogę(przynajmniej na razie) polecić.
Oficjalna lista aplikacji, które udało się w ten sposóburuchomić utrzymywana jest przez społeczność na subreddicie/r/chromeapks. Jakodziałające idealnie oznaczono w niej ok. 220 programów, kolejne 40działa z problemami. Niestety już teraz muszę powiedzieć, żeMicrosoft Office z Androida nie działa – działa za to WPS OfficeKingsoftu, świetnie sobie radzące z plikami Microsoft Office, i niewymagające zakładania konta w chmurze z Redmond. Działa za toandroidowe Skype.
Przypomnę jeszcze, że Google oficjalnie pracuje nad środowiskiemuruchomieniowym Androida dla Chrome, tzw. ARC Runtime. Pojawić sięono ma najwcześniej w Chrome 45. Przyjdzie więc czas, żeandroidowe aplikacje na chromebookach będziemy instalowali jednymkliknięciem.
Nie polecam natomiast prób z instalowaniem Androida AOSP na tymchromebooku. Niby się da, ale problemy ze sterownikami sąpraktycznie nie do przejścia.
A może tak jednak „normalny” Linux?
Nie jest wielkim problemem zainstalowanie na chromebookunormalnego desktopowego Linuksa, np. Ubuntu. Obecnie mamy dwiemożliwości. Pierwszą z nich jest sięgnięcie po projektchrubuntu. Informacje, jak to zrobić, znajdziecie na blogudeweloperskim ChromeOS-Cr48,a pomoc na subreddicie /r/chrubuntu.Ja póki co nie mogę polecić tej opcji dla acerowego Chromebooka 13– za dużo jest drobiazgów, które nie działają poprawnie. Zajakiś czas sytuacja może ulec zmianie, ale problemy z gładzikiem,menedżerem sieci i klawiszami funkcyjnymi sprawiają, że jest towciąż zabawa dla śmiałków (oczywiście nie oznacza to, że zinnymi chromebookami jest podobnie).
Druga metoda jest na dzisiaj znacznie bardziej obiecująca, choćw efekcie uzyskamy system działający bez sprzętowej akceleracjigrafiki. Dzięki narzędziu o nazwie crouton, czyli Chromium OSUniversal Chroot Enviroment, możemy łatwo zainstalowaćdesktopowego Linuksa wewnątrz Chrome OS-a. Wykorzystuje onostandardowy uniksowy mechanizm zmiany katalogu głównego chroot. Dotakiego roota-gościa instalowana jest cała warstwa użytkownika –wszystko inne, na czele z jądrem, pochodzi z Chrome OS-a. Dziękitemu nie ma żadnego narzutu na wydajności, nie marnuje się teżcennej pamięci na uruchamianie dwóch systemów operacyjnychjednocześnie. Zasoby sprzętowe są ściśle powiązane, zuruchomionego systemu gościa uzyskujemy łatwy dostęp do lokalnieprzechowywanych plików gospodarza.
Zainstalowanie croutona, i za jego pomocą np. Xubuntu, jestbardzo łatwe. Wcześniej opisałem, jak uzyskać tryb deweloperski.Gdy go już mamy, pobieramy skryptinstalacyjny croutona ze stronyprojektu na GitHubie, otwieramy konsolę (Ctrl+Alt+T, komendashell) i wpisujemy polecenie sudo sh ~/Downloads/crouton -t help.Wyświetli to nam listę możliwych celówinstalacji, dzięki którym można w miarę precyzyjnie dostroićinstalację Ubuntu do swoich potrzeb. Instalacja pełnego środowiska,np. Xfce odbywa się poleceniem sudo sh ~/Downloads/crouton -t xfce.Skrypt automatycznie pobierze niezbędne pliki i je zainstaluje,zapyta nas o hasło logowania do takiego linuksowego systemu izakończy pracę. Uruchomienie desktopu Xubuntu sprowadza się dowydania polecenia sudo startxfce4 (skrót od sudo enter-chrootstartxfce4).
W ten sposób otrzymujemy dobrzeznany linuksowy pulpit, na którym możemy uruchamiać linuksoweLibreOffice, Firefoksa i wiele innych fajnych aplikacji. Pulpit –albo wiele pulpitów, gdyż jedynie ilość miejsca na dysku nasogranicza w liczbie stworzonych chrootów z linuksowymi środowiskami.Co najważniejsze, nie tracimy w ten sposób dostępu do samegoChrome OS-a. Przełączanie się między systemem-gospodarzem alinuksowym gościem odbywa się za pomocą kombinacji klawiszyCtrl+Shift+Alt+Forward/Backward.
A co z tą akceleracją? Problemdotyczy tu działania serwera X wykorzystywanego przez Chrome OS-a izgodności sterowników Nvidii z uruchomionym przez system-gościaserwerem X. Mi osobiście nie udało się jeszcze uzyskać pożądanegorezultatu, w sieci znalazłem opinie, że jest to możliwe dziękilinuksowym sterownikom, dostarczanym przez Nvidię do płytkideweloperskiej Jetson TK1. Jeśli udałoby się to powtórzyć, towówczas zyskamy na chromebooku pełen dostęp do środowiskadeweloperskiego Nvidii, włącznie z bibliotekami CUDA i toolkitemVisionWorks.
Podsumowanie
Nie będę udawał – to niejest komputer dla każdego. Chromebook nie zastąpi stacji roboczej zCore i7, Windows 7 i AutoCAD-em, nie będzie też długo jeszczemaszynką do gier, ani uniwersalnym komputerem „dla ucznia”,który musi uruchamiać najróżniejsze, dostępne tylko dla Windowsaplikacje. Jest to jednak znakomity „komputer dla mamy”, dziękiktóremu skończą się nasze obowiązki rodzinne, polegające naaktualizacji oprogramowania, usuwaniu wirusów i „odmulaniu”sprzętu. Chromebooki są praktycznie nie do zaatakowania z poziomuzwykłego Chrome OS-a, aktualizują się same i są naprawdę prostew obsłudze – nawet przysłowiowe Mamy radzą sobie z instalacją ideinstalacją oprogramowania.
Jest to też bardzo dobrenarzędzie dla webdeweloperów, linuksowych administratorów, a takżewszystkich tych, którzy po prostu potrzebują lekkiego, taniegolaptopa do przeglądania Sieci, pisania tekstów czy oglądaniafilmów w podróży. Kilkanaście godzin pracy na baterii – i toprzy takiej wydajności – jest czymś nieosiągalnym dla komputerówz procesorami x86. Na dziś jedynym minusem tego sprzętu sąproblemy z niekompatybilnością oprogramowania z Chrome Web Store.Pozostaje mieć nadzieję, że Google, NVIDIA i Samsung (któryprzecież produkuje chromebooki z ARM-owym procesorem Exynos) coś ztym zrobią, i aplikacje te będą dostępne niebawem jako paczki dlaPNaCl.