Apple straszy agencje reklamy. Jeśli dotrzyma słowa, wywróci rynek
Apple może zablokować aplikacje i gry na iOS 14, które nie są zgodne nową polityką prywatności, mówi starszy wiceprezes ds. inżynierii oprogramowania Apple, Craig Federighi. To tylko jedno zdanie, a sprawia, że rynek reklamy cyfrowej ogarnia panika. Tak bardzo, że wraca temat opłat za korzystanie z Facebooka.
09.12.2020 | aktual.: 09.12.2020 07:09
Początek historii stanowi sam iOS 14, który to wprowadził cały szereg funkcji związanych z ochroną prywatności użytkownika, w tym powiadomienia o aktywności urządzeń rejestrujących (mikrofonu, kamery) i zewnętrznych odwołaniach poszczególnych aplikacji. Sęk w tym, że Apple chce iść jeszcze o krok dalej, co zresztą wyraził już wcześniej.
Na celownik firmy z Cupertino trafiła telemetria, a konkretniej reklamy kierowane, czyli takie, które wymagają zgromadzenia danych użytkownika w celu przeprowadzenia profilowania. Ot, choćby monitorowania listy odwiedzanych witryn czy preferencji zakupowych.
Dzisiaj twórcy aplikacji mogą profilować użytkownika bez większych ograniczeń, zamieszczając wyłącznie stosowną notkę w polityce prywatności. Ale tej i tak 99,9 proc. ludzi nie czyta.
Oczekując na uprawnienie
Tymczasem ekipa Tima Cooka zapragnęła położyć kres takiej ignorancji, a konkretniej wymusić na deweloperach, aby zgoda na profilowanie przyznawana była poprzez system uprawnień. Tak, jak w tej chwili zezwala się apkom na dostęp do plików, mikrofonu czy aparatu. Nietrudno zauważyć, że w rezultacie wielu użytkowników powiedziałoby telemetrii STOP.
Dla podmiotów żywiących się z reklamy, takich jak Facebook czy Google, byłoby to druzgocące. W wydanym w sierpniu br. oświadczeniu Facebook wylicza, że brak profilowania przekłada się na spadek przychodów z reklamy równy około 50 proc.
Jednak iOS 14 poszedł w eter 16 września, a słuch po opisywanej zmianie zaginął. Mogłoby się nawet wydawać, że słysząc larum ze strony beneficjentów reklamy kierowanej, Apple po prostu odpuścił. Nic z tych rzeczy. Jak we wtorkowej rozmowie z The Telegraph zdradził wiceprezes Apple, Craig Federighi, plan jest aktualny i wkrótce zacznie być realizowany.
– Każda forma lub mechanizm śledzenia użytkownika w celu wyświetlania reklam lub przekazywania informacji brokerom będzie wymagać przyznania uprawnień – potwierdza Federighi. – Niezastosowanie się do tego jest naruszeniem zasad App Store i podstawą do zablokowania aplikacji w sklepie – dodaje jasno, przedstawiając czekającą wszystkich przyszłość.
Potencjalne konsekwencje
Reklamowi potentaci raz jeszcze zatrzęśli się w posadach, ale nie oni bynajmniej znajdą się w najgorszej sytuacji. Oczywistym jest bowiem, że kiedy spadną przychody z pojedynczych kampanii, równolegle zaczną wzrastać ceny za emisję. Ucierpią mali i średni e-przedsiębiorcy, którzy dzięki reklamie w sieci budują bazę klientów. Jeśli zaś o samych liderów reklamy chodzi, kwestią otwartą pozostaje ich model biznesowy.
W przypadku Facebooka w III kw. 2020 r. reklama stanowiła 99 proc. wszystkich przychodów, wynika z raportu giełdowego. Federighi sugeruje, aby poszukano alternatywnych źródeł zarobku.
Jeśli tak, to jakich? Tego już przedstawiciel Apple nie zdradza, co jednak w oczywisty sposób otwiera drogę wszelkim spekulacjom, z wiecznie żywą wizją płatnego Facebooka na czele. Czołowi reprezentanci firmy z Cupertino, w tym sam prezes Tim Cook, nieraz już dawali do zrozumienia, że handel informacją należy porzucić na rzecz usług abonenckich.