Biometria w Windowsie złamana, a Microsoft bajdurzy o „śmierci haseł”
Nadzieja podobno umiera ostatnia, a ta pokładana przez producentów sprzętu w biometrii na pewno. Niezależnie od tego, czy mowa o Samsungu, Apple czy Microsofcie, rozpoznawaniu twarzy, skanowaniu linii papilarnych czy odcisków całych dłoni – dotychczasowa praktyka potwierdza, że zabezpieczenia biometryczne w mniej lub bardziej zawoalowany sposób można obejść. Czasem z użyciem zwykłego zdjęcia, czasem po wydrukowaniu w 3D palca z odciskiem i zapewnieniu mu przewodnictwa, co wystarczyło niegdyś do ominięcia Touch ID. Mimo to producenci nie godzą się na oczywistość – biometria, jako jeden i wyłączny składnik logowania, w dodatku jawny, to absurd. I zapewne jeszcze wiele tożsamości, dolarów i prywatnych wiadomości będzie musiało zostać skradzionych, by pojęli to nie tylko producenci, ale też użytkownicy.
Kolejnym epizodem tej nużącej historii jest wykryta jeszcze przed świętami podatność Windows Hello, więc mechanizmu zabezpieczania Windowsa 10 z wykorzystaniem biometrii – najczęściej rozpoznawania twarzy, ale także skanowania linii papilarnych. Pamiętamy przypadek Samsunga Galaxy S8, którego przednią kamerę można było oszukać zdjęciem. W przypadku algorytmów rozpoznawania twarzy w Windows Hello nie było tak łatwo – eksperci z niemieckiego SYSS musieli wydrukować zdjęcie w niskiej rozdzielczości (340×340 pikseli), zmodyfikowane spektroskopowo tak, by odtworzyć promieniowanie od temperatury twarzy. Pozwoliło to ominąć skanowanie podczerwone wykorzystywane np. w urządzeniach z rodziny Surface.
Wbrew temu, co pisze się w polskiej blogsferze, podatność nie dotyczy wyłącznie starszych wersji Windowsa 10. Po prostu tylko nowe zostały załatane. Zabezpieczeni są użytkownicy Windowsa 10 w wydaniu Creators Update i Fall Creators Update (kolejno 1703 i 1709). Pozostali, czyli choćby użytkownicy wciąż całkiem popularnej Anniversary Update nie mogą liczyć na to, ze Windows Hello stanowi choćby najsłabszą ochronę ich urządzeń. Zalecamy im aktualizację do nowszych wersji Windowsa, co w zasadzie rozwiązałoby problem i cała sprawa by przycichła. Rzecz w tym, że Microsoft uznał wyniki badań SYSS za wystarczająco nagłośnione i negatywnie wpływające na wizerunek jednego z najważniejszych produktów korporacji, aby się do tej kwestii ustosunkować. I trzeba przyznać, że zrobił to w sposób dość przewrotny – obwieszczając, że czas pozbyć się haseł.
Komunikat autorstwa Suzanne Choney, która już w tytule stwierdza, że istnieje rosnący problem z... tradycyjnymi hasłami. Nie takiej konstatacji można się było spodziewać w odpowiedzi na złamanie Windows Hello, a to dopiero pierwsze zaskoczenie. Hasła mają być trudne do formułowania, a przez to uciążliwe, a ich bezpieczeństwo podważają masowe wycieki danych z serwisów internetowych i innych usług. Na szczęście Microsoft ma rozwiązanie – jesteś nim ty, czyli użytkownik. Trzeba przyznać, że strategia poradzenia sobie z potencjalnym kryzysem wizerunkowym jest oryginalna.
Dalej mamy do czynienia z konglomeratem podziwu dla osiągnięć Microsoftu i skrawków wypowiedzi wyższej kadry kierowniczej korporacji. Żadnego ustosunkowania się do niskiego poziomu bezpieczeństwa rozumianej w dzisiejszy sposób biometrii, żadnej obietnicy zmiany podejścia na poziomie teoretycznym. Bo nie chodzi tu przecież o konkretne implementacje i mechanizmy porównywania wzorców – pod tym względem Windows Hello i tak było skuteczniejsze niż choćby mechanizmy wspomniane w kontekście Samsunga Galaxy S8 – tam posłużono się w pośpiechu (biometria stała się argumentem sprzedażowym) algorytmami przetwarzającymi obraz zaledwie w dwóch wymiarach.
Zaczęliśmy od nadziei i na niej skończmy – niełatwo dziś zachować nadzieję, że biometria w końcu będzie potraktowana poważnie. Co to znaczy? Odcisk palca, twarz, głos czy tęczówka to jawny składnik w procesie weryfikacji tożsamości. Porównajmy go do tradycyjnego modelu – loginu i hasła. Jawnym składnikiem jest oczywiście login! Dziś natomiast ten jawny biometryczny login służy za login, hasło, a w przypadku aplikacji bankowych także token. Szaleństwem nie jest wykorzystanie biometrii, szaleństwem jest wykorzystanie jej jako wyłącznego składnika logowania czy potwierdzania tożsamości w jakimkolwiek innym scenariuszu. Szaleństwem powoli zaczyna się wydawać także zwracanie na to uwagi producentom i liczenie na jakiekolwiek rezultaty – gdy zrobiłem to wobec projektanta aplikacji mobilnej jednego z dużych polskich banków, usłyszałem, że przecież z biometrii można nie korzystać.
A wszystko to dlatego, że w przypadku aplikacji mobilnej mBanku wprowadzenie biometrii w ogóle nie było powiązane z bezpieczeństwem. Była to nowa efektowna funkcja aplikacji, która miała przyciągnąć użytkowników. It's not a bug, it's a feature należałoby tutaj przekształcić na It's not protection, it's a feature. Gdyby biometrię implementowano rozsądnie (np. w modelu, gdzie odcisk palca stanowi login, a następnie podać trzeba jeszcze hasło czy PIN) to straciłaby ona swój główny walor, jakim jest źle pojmowana wygoda. Po co się wydurniać z odciskiem palca, skoro i tak trzeba podawać hasło. W ten sposób dwuskładnikową, a często dwustopniową weryfikację tożsamości zamienia się na wprowadzenie danych pozwalających na identyfikację klienta w bazie. Bo czy konto bankowe albo konto w systemie operacyjnym byłoby przez przeciętnego użytkownika uważane za chronione, jeśli do uzyskania dostępu wystarczyłby login?