Chronisz komputer przed atakami? Dane można wykraść przez gniazdko elektryczne
Myślisz, że zrobiłeś już wszystko, aby zabezpieczyć komputer przed niepowołanym dostępem do danych, wliczając w to odłączenie go całkowicie od Internetu? Jeśli uważasz, że to wystarczające, to możesz być w błędzie. Opublikowane ostatnio badania wskazują, że do przesyłania danych z komputera wystarczą przewody sieci elektrycznej, do której wpięty jest zasilacz, zaś atakujący wcale nie musi znajdować się w tym samym mieszkaniu.
Na łamach arxiv.org przedstawiona została metoda implementacji, testowania i analizy szkodliwego oprogramowania PowerHammer. Bazuje ono na analizie przepływu prądu i napięcia w przewodach elektrycznych i na tej podstawie wykorzystuje przewody do przesyłu danych. Całość działa analogicznie do rozwiązań PLC (komunikacji za pomocą sieci elektrycznej, dostawcy energii wykorzystują ją na przykład do zdalnego odczytu liczników), bo polega na umiejętnym wykorzystywaniu różnych częstotliwości.
Metoda z pewnością nie stanie się szczególnie powszechna, jako że do transmisji konieczne jest podłączenie do sieci atakowanego mieszkania odpowiedniego odbiornika. To zrobić można na dwa sposoby – bezpośrednio w pomieszczeniu z komputerem, ale też poza budynkiem, podłączając się pod zbiorczą skrzynkę elektryczną. Metody różnią się od siebie skutecznością. W pierwszym przypadku liczyć można na transmisję z maksymalną prędkością do 1000 bitów na sekundę, w drugim już tylko do 10 bitów na sekundę.
Analizowane oprogramowanie PowerHammer (którym uprzednio zainfekowany musi zostać komputer) sprytnie kontroluje obciążenie procesora komputera i sztucznie dodaje mu kolejnych zadań, by wymusić w ten sposób dodatkowe zużycie energii. Aby ofiara nie wykryła ataku zbyt łatwo, transmisja odbywa się przede wszystkim w momentach, gdy komputer i tak jest już obciążony, wtedy dodatkowe i nieuzasadnione obciążenie jest z pewnością mniej zauważalne.
Badacze sprawdzili w ten sposób skuteczność przesyłu danych nie tylko pomiędzy komputerami. Pod uwagę wzięty został również serwer oraz niewielki sprzęt należący do Internetu Rzeczy. Wnioski są wspólne – opisywany sposób odczytu danych jest w każdym z tych przypadków możliwy, choć z uwagi na różnice wydajności, w przypadku najmniejszych urządzeń wykorzystać go można przede wszystkim do odczytu niewielkich porcji informacji.
Cała metoda jest bardzo interesująca i pokazuje, iż mimo wielu zabezpieczeń od strony programowej (a teraz i także sprzętowej), sprytne ataki nadal są skuteczne, jeśli wykorzystują niekonwencjonalne metody. Przypomnijmy, że to nie pierwsza propozycja tak nietypowego podejścia. W ubiegłym roku informowaliśmy także o możliwości przesyłania danych migającą diodą statusu dysku twardego. Co ciekawe, obecne badania pochodzą z tej samej izraelskiej uczelni – Uniwersytetu Ben-Gurion.