Dane przepadły? Naucz się sztuki robienia backupów

Problemy u dostawców usług hostingowych czy operatorów chmur, w rodzaju ostatniego pożaru w OVH, nie zdarzają się może zbyt często, ale jednak należy brać pod uwagę tego rodzaju wydarzenia przy projektowaniu architektury serwisu czy w przypadku przechowywania ważnych danych firmowych. Jak jednak pokazuje ostatnia sytuacja, często zapominamy o tym, że chmura to nie jest mityczne stworzenie, a połączone w sieć urządzenia, które są jednak podatne na uszkodzenia czy awarie. Z tego powodu dobrze jest wyciągnąć wnioski na przyszłość z ostatniego pożaru w OVH i nauczyć się sztuki backupowania.

fot. Pixabay
fot. Pixabay
Karolina Kowasz

Zacznijmy od zrozumienia czym jest chmura

O ile wielu codziennych użytkowników Internetu nadal często decyduje się na przechowywanie swoich danych na dyskach NAS-ów przechowywanych pod biurkiem, tudzież korzysta z jeszcze prostszych rozwiązań, jak pendrive, tak jednak trzymanie danych w chmurze zyskuje na popularności. Należy jednak pamiętać, że to, co jest nazywane chmurą, to nic innego jak, w dużym uproszczeniu, te same narzędzia co wspomniane NAS-y, ale na wielokrotnie większą skalę.

Chmura, o ile ma szereg zalet w postaci chociażby szybkiej możliwości zwiększenia liczby GB na zdjęcia, tak jednak należy pamiętać, że nie powinna nam ona zastępować regularnego backupu. Nawet trzymając nasze pliki w iCloud czy na Google Drive powinniśmy robić sobie ich kopię w innym miejscu, na wypadek wystąpienia podobnej awarii jak ostatnio w OVH.

Warto także pamiętać, że przechowując nasze dane w tego rodzaju chmurach, jesteśmy zdani na łaskę i niełaskę właścicieli infrastruktury. Nierzadko zdarzają się sytuacje, w których użytkownicy tracą dostęp do wszystkich swoich zapisanych plików tylko dlatego, że udostępniali je, na przykład, zbyt dużej ilości osób. Wczytujmy się więc uważnie w regulaminy, ale przede wszystkim, róbmy kopie zapasowe.

Po pierwsze: backup, backup i jeszcze raz backup

Do znudzenia można powtarzać powiedzenie, że ludzie dzielą się na tych, którzy robią backupy i tych, którzy dopiero zaczną je robić. Ostatnia sytuacja dowodzi jednak, że nadal zapominamy o tworzeniu dodatkowych kopii naszych danych. I to nie tylko my, w kontekście codziennych użytkowników Internetu, ale mowa także o specjalistach, którzy na co dzień zajmują się dbaniem o architekturę sieci czy utrzymywanie danych w chmurze.

Sytuacja ostatniego pożaru pokazała, że wielu właścicieli mniejszych serwisów nie zadbało o odpowiednie zabezpieczenie danych. Wyciągnijmy więc nauczkę z ich przykładu i nauczmy się w końcu robić kopie zapasowe.

Po drugie: jak backup, to nie w tym samym miejscu

Częstym błędem, popełnianym szczególnie przez niedoświadczonych adminów oraz zwykłych zjadaczy chleba, jest trzymanie kopii danych w tym samym miejscu, co oryginalne pliki. Tego rodzaju zachowanie jest szczególnie niebezpieczne w takich sytuacjach, jak wspomniany na początku pożar całego data center. W sytuacji, gdy dojdzie do tego rodzaju wydarzenia, automatycznie tracimy nie tylko oryginalne dane, a także ich backup.

Specjaliści zgadzają się, że idealną sytuacją jest przechowywanie backupów w innej serwerowni, jeżeli tylko istnieje taka możliwość. Przechowując kopię danych na serwerze znajdującym się w innej lokalizacji, zmniejszamy ryzyko, że w razie jakiejkolwiek awarii nasze dane przepadną razem z backupem.

Powszechne przekonanie o braku konieczności wykonywania backupu danych, bo "przecież są na dysku w chmurze" pokazuje, jak niewiele przeciętny użytkownik komputera wie o bezpieczeństwie i sposobie działania internetowych dysków. Choć można się spodziewać, że dostawca usługi zabezpieczył się na wypadek awarii pojedynczych nośników, to w większości przypadków trudno oczekiwać, że wybudował w innym województwie czy kraju wierną kopię całej serwerowni. Na mniejszą skalę można to pokazać na przykładzie domowego NAS-a. Świetnie, jeśli kopiuje dane na dwa dyski dzięki macierzy RAID, ale w niczym to nie pomoże, jeśli pomieszczenie stanie w płomieniach i fizycznie zniszczą się wszystkie nośniki. Nie bez powodu producenci NAS-ów oferują dodatkowe moduły do backupów, które można postawić w innym pokoju w ramach sieci lokalnej czy nawet budynku, co zwiększa szansę na uratowanie danych w razie katastrofy.
Oskar Ziomek

Przekładając to na sytuację ostatniego pożaru, warto zauważyć, że o ile tam doszło do pożaru w jednym budynku, tak ze względu na prowadzoną przez strażaków akcję, niemożliwe było dostanie się do pozostałych serwerowni aby uruchomić program odzyskiwania danych. Wielu użytkowników musiało czekać godzinami na koniec sytuacji by móc dostać się do zapasowych danych. Gdyby jednak zdecydowali się oni na trzymanie kopii w innym miejscu, mieliby więcej opcji odzyskania kontroli nad sytuacją kryzysową.

Po trzecie: regularność to klucz

Kwestia tego jak często powinniśmy wykonywać zapasowe kopie to pytanie do nas samych. Jeżeli prowadzimy serwis, stronę czy często aktualizowanego bloga, to prawdopodobnie powinniśmy zapisywać backup nawet raz dziennie. W przypadku mniejszych serwisów bądź prywatnych danych może wystarczyć rzadsze aktualizowanie kopii, na przykład raz na tydzień. Należy najpierw odpowiednio przeanalizować ryzyko powstania awarii, stwierdzić, jak często dokonujemy aktualizacji naszych danych, czy to w chmurze czy też, na przykład, publikując nowy wpis na blogu. Zależnie od naszej analizy, powinniśmy ustalić odpowiednią częstotliwość wykonywania kopii zapasowej.

Tylko regularnie wykonywany backup gwarantuje nam, że w przypadku jakiejkolwiek awarii nie utracimy ważnych danych. Ma to kluczowe znaczenie w przypadku stron internetowych, które bez odpowiednio często wykonywanych kopii danych mogłyby narazić się na ogromne straty.

Po czwarte: backup musi się dobrze zapisywać

Kolejny popularny błąd dotyczy sprawdzania wykonanych kopii zapasowych. Stosunkowo rzadko słyszy się o praktyce sprawdzania, czy zapisany backup jest odtwarzalny bez problemów i ewentualnych błędów.

Popularną sytuacją, o której opowiada wielu specjalistów, jest częste wykonywanie kopii zapasowej, ale bez jej regularnego testowego odtwarzania. Z tego powodu wiele firm często nie ma świadomości ewentualnych błędów, które mogą występować przy zapisie, powodując, że backup stanie się zupełnie bezużyteczny. Jeżeli więc dojdzie do awarii i odtworzenie danych będzie niezbędne, może się okazać, przykładowo, że ostatnia działająca wersja jaką posiada firma została zapisana ponad półtora roku przed awarią.

Na koniec: czynnik ludzki

Nic nam nie pomoże robienie kopii zapasowych, jeżeli nie zwrócimy uwagi na czynnik ludzki w postaci nieuważnych pracowników. Ostatni przykład Verkady, w której jeden z pracowników pozostawił swoje dane do logowania dostępne w Internecie, pokazuje, że w przypadku jakiejkolwiek awarii na nic nam wszelkie kopie zapasowe, jeżeli nasi pracownicy bądź użytkownicy nie zostali odpowiednio przeszkoleni w zakresie dbania o bezpieczeństwo danych.

O ile w sytuacji Verkady mieliśmy do czynienia z uprawnieniami superadmina, tak łatwo sobie wyobrazić, że nieostrożny pracownik, który zostawił swoje hasło zapisane na karteczce, może doprowadzić do włamania się przez osoby trzecie i wykasowania nie tylko danych właściwych, ale także ich kopii zapasowych. Pamiętajmy więc, szkolenia ludzi i kopie zapasowe są podstawą. To klucz do pewności, że w razie jakiegokolwiek problemu będziemy mogli łatwiej odzyskać nasze dane. Nawet jeżeli jakiekolwiek data center spłonie w całości.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (29)