Deweloper GNOME zapewnia, że porzucenie Unity w Ubuntu ma sens
Zapewnie wiecie już, że Mark Shuttleworth zapowiedział, że Ubuntu porzuci interfejs Unity i znów będzie korzystać ze środowiska GNOME 3 i Waylanda. Wywołało to nie lada poruszenie w społeczności, ale ten krok ma głębszy sens, o czym przekonuje Christian Schaller (deweloper GNOME, Fedory i pracownik Red Hata) na swoim blogu.
08.04.2017 | aktual.: 08.04.2017 22:27
Schaller przede wszystkim wydaje się cieszyć na myśl o tym, że będzie pracował z ludźmi z Canonicala nad projektami związanymi ze środowiskiem GNOME i Waylandem. Wymienił w szczególności Allison Lortie, znaną z prac nad GTK+ i Roberta Ancella. Być może pracownicy Canonicala przyłączą się też do prac nad Flatpakiem – nowym sposobem budowania oprogramowania, dystrybucji pakietów i instalacji programów na komputerach użytkowników. Trzeba bowiem wiedzieć, że choć Ubuntu i Fedora (a także Unity i GNOME) konkurowały ze sobą o zainteresowanie użytkowników, między deweloperami wymieniana była wiedza i wielokrotnie pracowali razem. Ostatnim wspólnym projektem były recenzje oprogramowania, przenoszone z GNOME do Unity.
Jedną z korzyści współpracy Red Hata i Canonicala, którą od razu odczują programiści, będzie możliwość pracy nad większą wspólną bazą technologiczną. Będzie to na pewno łatwiejsze, niż implementowanie w dwóch miejscach podobnych rozwiązań, nawet z wymianą doświadczeń.
Autor wpisu zwrócił też uwagę na inny problem, przez który cierpi wiele osób korzystających z Linuksa na desktopie. Inwestycje w środowiska graficzne są za małe, by uzasadnione było rozwijanie tak licznych środowisk. Skupienie wysiłków kilku firm na tylko jednym z nich powinno mieć zbawienny wpływ na linuksowe desktopy. Nad GNOME i Waylandem pracować będzie teraz Red Hat, Canonical, Suse, Endless, a także w mniejszym stopniu Centricular, CodeThink, Collabora i Igalia. Obrazowo mówiąc, dzięki temu różne elementy stosu graficznego będą posuwały się do przodu, zamiast być rozciągane na wszystkie strony, by pasować do potrzeb danej dystrybucji.
Ponadto niezależni producenci oprogramowania skorzystają na możliwości łatwej integracji swoich produktów z linuksowym desktopem. Samo pojęcie desktopu linuksowego też nabierze większego znaczenia dzięki mniejszej fragmentacji.