Garmin Vivofit — opaska wspomagająca ćwiczenia dla amatorów
Będąc leniwym, kanapowym nerdem, sceptycznie spojrzałam na pomysł testowania opaski od Garmina. Ostatecznie jednak przemogłam się, oderwałam od grania w grę, założyłam opaskę... I tak zaczął się mój tydzień najbardziej wyczerpujących testów, których w najśmielszych snach bym sobie nawet nie wyobraziła.
Vivofit od Garmina spakowany jest w niewielkie, kartonowe pudełeczko. Znajdziemy w nim dwie wymienne opaski (przy zakupie możemy zdecydować czy mają być fioletowe, niebieskie, miętowe, szare czy czarne oraz wybrać ich rozmiar), monitor ruchu oraz USB Ant Stick, który pozwala na synchronizację urządzenia z komputerem. Ten ostatni, niestety, dosyć często zawodzi. Dużo szybciej dokonacie synchronizacji opaski z aplikacją na smartfona (dostępna dla Androida oraz iOS) niż użerając się z oprogramowaniem na komputer, które wielokrotnie miewało problem z wykryciem podłączonego do laptopa odbiornika, zaś same sterowniki do niego raz instalują się poprawnie, innym razem nie, zależnie od ich „nastroju”.
Załóżmy jednak, że przebrnęliśmy już przez instalację oprogramowania, Vivofit się synchronizuje, możemy więc założyć naszą opaskę i rozpocząć ćwiczenia. Zdecydowaną zaletą opaski jest duży stopień regulacji paska, dzięki czemu wygodnie założy ją osoba zarówno z chudziutkim jak i bardzo grubym nadgarstkiem. Na start urządzenie wyznaczy nam 5000 kroków, aby sprawdzić nasze możliwości. Wydawałoby się, że co to jest — niemalże nic, ale dla osoby początkującej, która do tego pracuje w biurze, będzie to absolutnie wystarczająca liczba. Szybko wiele osób odkryje, że aby je osiągnąć, należy zamienić samochód bądź komunikację miejską na wygodne buty do chodzenia. Zależnie od tego, jaką liczbę kroków uda nam się przebyć danego dnia, Vivofit ustali wyzwanie na kolejny dzień. Na szczęście liczba zwiększana jest powoli, dzięki czemu użytkownik nie przetrenuje się już pierwszego dnia. Chyba że udowodni opasce, iż stać go na dużo więcej — wtedy może się spodziewać liczby powiększonej nawet o 2-3 tysiące kolejnego dnia.
Garmin Vivofit
Liczenie przebytych przez nas kilometrów i kroków (za pomocą akcelerometru) to jednak nie wszystko, na co stać Vivofit. Opaska będzie nam co godzinę przypominała o konieczności zażycia odrobiny ruchu za pomocą czerwonego paska. Na początku wystarczy zaledwie kilka kroków, ale jeśli zignorujemy ostrzeżenie, pasek będzie z czasem rosnąć, a jego pozbycie się będzie wymagało od nas przebycia dłuższego dystansu. Poza tym urządzenie zliczy spalone przez nas kalorie, a nawet zmierzy tętno. Do tego ostatniego należy jednak zaopatrzyć się w specjalny czujnik, zakładany na klatkę piersiową. Co się zaś tyczy kalorii, to wymiernych wyników możemy oczekiwać także dopiero po zastosowaniu czujnika tętna, w innym przypadku szacowanie przez urządzenie należy traktować z dużym dystansem.
Opaska, poza trybami kontroli i synchronizacji, posiada także opcję pilnowania naszego snu, dzięki której, w połączeniu z systemem raportów, możemy zbadać czas snu, jego jakość, a nawet to, jak często przewracamy się z boku na bok. Między poszczególnymi funkcjami przełączamy się przytrzymując dłużej jedyny przycisk naszego urządzenia.
Sam system raportów także okaże się przydatny dla wielu osób. Wyświetli nam on wykres z liczbą przebytych kilometrów w ciągu ostatnich dni, przedstawi miesięczne raporty aktywności i snu, a nawet da nam odznaki za osiągnięcie rozmaitych wyznań czy pozwoli na dzielenie się wynikami ze swoimi znajomymi za pomocą tego samego serwisu Garmina (Garmin Connect) lub udostępniania danych na serwisach społecznościowych jak chociażby Facebook.
Tym, co zasługuje na duży plus, jest wydajna bateria. Dzięki obcięciu przez producenta wszystkich zbędnych wodotrysków, Vivofit powinien nam posłużyć przez cały rok, a może nawet dłużej. Możemy być także spokojni o wodoodporność opaski. Zgodnie z obietnicami producenta, możemy mieć ją na ręce nawet po prysznicem czy w wannie.
Niestety, przy całej użyteczności opaski, Garmin zdecydowanie przesadził z ceną. Sam Vivofit kosztuje 119 euro (~500 złotych), żeby jednak otrzymać w pełni funkcjonalne urządzenie nie obejdzie się bez czujnika tętna (dodatkowe 30 euro, czyli 125 złotych), oraz smartfona z GPS-em, który będzie kontrolował naszą trasę ćwiczeń, bowiem Vivofit sam nie jest w odpowiedni odbiornik wyposażony. Należy zaznaczyć, że opaska z powodzeniem zastąpi zegarek.
Mimo odstraszającej ceny, sprzęt może jednak okazać się użyteczny dla wielu leniwych osób, które potrzebują dodatkowej motywacji w postaci tabelek i wykresów by o siebie zadbać, pod warunkiem, że będzie używany z głową i użytkownik nie będzie starał się na siłę wypełniać wyzwań opaski, gdy nie będzie miał już na nie siły. W innym przypadku sprzęt bardzo szybko wyląduje na półce, gdzie obrośnie kurzem, zaś sam zainteresowany zniechęci się do jakiejkolwiek aktywności na długi czas.