Nexus 5 — test i recenzja smartfonu od Google

No i stało się nieuniknione. Zarzekałem się, że tego nie zrobię, że nie jest mi to do niczego potrzebne, że przecież nie ma racjonalnego wytłumaczenia takiego kroku… Napisałem nawet artykuł, który jasno mówił, że w takim przypadku, jak mój, nie ma to większego sensu. Niemniej, zmieniłem używanego od kilku miesięcy Nexusa 4 na nowy model, Nexus 5. Z czego to wynikało? Nieco z ciekawości, nieco z chęci zapoznania się z kolejnym urządzeniem z tej serii. Nexusy już jakiś czas temu zupełnie mnie oczarowały i w świecie Androida uważam je za swoisty wyznacznik tego, jak można robić sprzęt tego typu naprawdę dobrze. Oczywiście nie są to urządzenia idealne, w Polsce zaraz po premierze na dodatek trudno dostępne. Budzą one jednak spore emocje za sprawą tego co oferują: najczęściej sporo więcej niż konkurencja, przede wszystkim pod względem wydajnościowym, bo nie mamy tutaj kuli u nogi w postaci nakładek producenta.

Nexus 5 — test i recenzja smartfonu od Google
Redakcja

04.03.2014 09:30

Nowy Nexus, podobnie jak i jego poprzednik, a także tablet Nexus 7 w wersji 2013, otrzymujemy w bardzo skromnym zestawie. W pudełku sygnowanym logo Google znajdziemy, oprócz samego urządzenia, jedynie instrukcję, kabelek USB, ładowarkę i kluczyk do otwierania tacki na kartę micro SIM. O słuchawkach możemy zapomnieć, nie dostaniemy nawet najtańszych, z jakimi nie ma problemu nawet w wypadku urządzeń kosztujących dziesięciokrotnie mniej. Niestety, ale niska cena Nexusów musi mieć gdzieś swoje ujście i akcesoria dodatkowe są tego właśnie przykładem. Najważniejszy jest jednak sam smartfon, na którym na początku znajdziemy folię z oznaczeniami przycisków, a który sprawia bardzo tajemnicze wrażenie…

Intrygujący design

Oceniając wygląd nowego Nexusa nie sposób nie brać pod uwagę starszego modelu, który za sprawą szklanego tyłu z delikatnym wzorem był po prostu piękny i bardzo elegancki. Nowy model bez wątpienia takiego wrażenia nie robi. Cała bryła jest znacznie bardziej „surowa”, obłości mocno ścięto, nie ma też ani szklanego wykończenia, ani wspomnianego wzoru. W zasadzie, patrząc się na Nexusa można stwierdzić, że nie wyróżnia się on dosłownie niczym. Jest niczym monolit, przypomina chińskie sprzęty nie mające własnej nazwy, po prostu jest nijaki. I za to jest piękny, bo choć nie wyróżnia się z tłumu jak poprzednik, to na co dzień okazuje się bardzo wygodny i na swój sposób tajemniczy… kontrowersyjny. Jeśli bierzecie pod uwagę efekt „wow” przy kontakcie ze znajomymi, to raczej nie ma co liczyć na taką reakcję jak przy posiadaniu Galaxy S4. Pojawia się za to wyraźne zainteresowanie i pytania takie jak: „a co to jest?”. Nowy Nexus więc nie zachwyca, ale z pewnością intryguje.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Przód w głównej mierze zajmuje duży, bo mający aż 4,95” wyświetlacz. Ramki wokoło niego zostały mocno zmniejszone, w efekcie mierzy on 137,84 × 69,17 × 8,59 mm. Jest to niewiele więcej niż starszy model z ekranem 4,7”. To właśnie pokazuje, że jeśli producent zechce, może bardzo efektywnie wykorzystać powierzchnię, jaką ma do dyspozycji. Oczywiście nawet tu można i na to ponarzekać, w szczególności na miejsce pod ekranem. Jest go tam sporo, a jedyny element to dioda powiadomień, która aż tyle miejsca wcale nie potrzebuje. Swoją drogą, choć dioda wydaje się mniejsza, świeci znacznie mocniejszym światłem niż w poprzedniej wersji. Nad ekranem znajdziemy z kolei przedni aparat 1,3 Mpix, czujnik oświetlenia i okrągły, niewielki głośnik do rozmów. Włącznik znajdziemy po prawej stronie, podobnie jak i tackę na kartę micro SIM, do której wysunięcia potrzebny jest specjalny kluczyk dołączony do zestawu. Z lewej strony znajduje się z kolei przycisk zmiany głośności (podzielony rzecz jasna na dwa). Wszystkie z nich zostały mocno wkomponowane w boczną ramkę, niemniej są nieco luźne. Sam włącznik wystaje nieco dalej i przy poruszaniu telefonem potrafi delikatnie grzechotać (nie, to nie jest kwestia optyki aparatu).

U góry znajduje się złącze słuchawkowe, a także mikrofon do usuwania szumów. Z dołu mamy z kolei maskownicę głośnika oraz złącze micro USB (służy także jako SlimPort). Co do tego ostatniego elementu to mam pewne obawy. Choć obudowa na ramce nie jest w pełni sztywna, to złącze jest osadzone dosyć głęboko z niewielką wolną przestrzenią wokoło. Póki co nie widzę tam żadnych uszczerbków czy odprysków, niemniej sporadyczne trudności z wpinaniem kabla ładowarki, w szczególności w nocy, skłaniają do stwierdzenia, że mogą się one w tej okolicy pojawić. Tył zajmuje głównie napis Nexus, wykonany w taki sam sposób, jak w wypadku tabletu Nexus 7 – pionowo, niczym wytłoczony w obudowie robiącej wrażenie jakby była pokryta lekką warstwą gumy. Jedno w połączeniu z drugim powoduje, że choć nie ma tu szkła, nie ma tu wzoru, jaki prezentował poprzedni model, to jednak tył nowego Nexusa jest po prostu ładny. Docenić to można w szczególności w słońcu, gdy logo zaczyna się mienić. To, co bardzo psuje dobre wrażenie, to naklejka z numerem IMEI, znajdująca się na telefonie wyciągniętym z pudełka. Na szczęście można bez problemu ją zerwać. Niżej znajduje się niewielkie logo LG, dane o modelu i certyfikat CE (czy było to naprawdę potrzebne?). U góry po lewej stronie mamy za to główny aparat 8 Mpix i jego diodę doświetlającą.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Jak wspomniałem, tył, a nawet niektóre inne elementy, robią wrażenie powierzchni pokrytej gumą, w efekcie nieco elastycznej. Jest to zasługa użycia poliwęglanów, które tutaj spisują się naprawdę świetnie. Całość waży zaledwie 130 gramów i przy tej wielkości zadziwia lekkością po wzięciu do ręki. Konstrukcja jest nie tylko wygodna, ale także bardzo dobrze spasowana. Nie zetkniemy się tutaj z jakimikolwiek skrzypieniami, nawet przy sporym nacisku. Trzeba jednak pamiętać, że sztywność ma swoje wady: zbyt duże naprężenie może spowodować pęknięcie ekranu, choć mowa tu oczywiście o skrajnych przypadkach. Matowa powierzchnia zdaje się dobrze przeciwstawiać wszelkim zarysowaniom, nieco gorzej wychodzi jej walka z odciskami, które na tyle są dosyć mocno widoczne i po prostu psują dobre wrażenie.

Wyświetlacz to zmiana na plus

Jednym z najważniejszych elementów smartfonu czy tabletu jest bez wątpienia wyświetlacz, bo to z niego użytkownik korzysta najczęściej. Jak już wspomniałem, nowy Nexus dostał wyświetlacz mierzący aż 4,95 cala, wykonany w technologii LCD IPS+. Jego rozdzielczość to Full HD, co przekłada się na gęstość pikseli na poziomie 445 ppi. Tak zawrotna wielkość nie pozwala na zobaczenie jakichkolwiek pojedynczych pikseli. Czy jest to krok do przodu względem poprzednika? Nie i tego nie ma co ukrywać. Przypomnijmy: Nexus 4 to ekran 4,7” z rozdzielczością 1280×768 px (czyli 318 ppi). Już tam nie można było zobaczyć żadnych skaz czy niedoskonałości, obraz był bardzo czytelny. Czy więc większa rozdzielczość stanowi tu jakąkolwiek zaletę, czy jedynie przyczynia się do szybszego rozładowania i większych wymagań w grach 3D? Większość użytkowników nie odczuje pozytywnych aspektów tej zmiany. Sam mogę powiedzieć, że zauważyłem je dopiero po naklejeniu na ekran matowej folii (właśnie takie stosuję). Jak wiadomo, ograniczają one refleksy i ilość odcisków palców, niemniej nieco pogarszają czytelność ekranu. O ile w N4 dało się wtedy zauważyć lekkie niedoskonałości, o tyle tutaj nie ma już o tym mowy. Poważne zmiany występują, ale nieco na innej płaszczyźnie. Poprzedni model miał, powiedzmy delikatnie, kiepską kalibrację kolorów, chociażby względem bliźniaczego LG G. W wypadku Nexusa 5 producent postarał się o wiele bardziej, co owocuje żywymi, cieszącymi oko kolorami. Na niesamowicie wysokim poziomie stoi jasność, przez co używanie telefonu nawet w słoneczny dzień nie stanowi problemu. Ten pojawia się wieczorami, gdy czujnik i automatyczny dobór jasności wybierają i tak za wysokie wartości no i użytkownik musi ratować oczy ręcznym wyborem najniższego poziomu.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Biel wygląda wspaniale, choć mogłaby być moim zdaniem nieco zimniejsza. Prawdziwej czerni za to tutaj nie uświadczymy, jest ona słabą stroną tego modelu. Podobnie wypadają kąty widzenia, bo o ile na wprost czy lekko na bokach wszystko wygląda dobrze, o tyle mocniejsze przechylenie ekranu owocuje szybką stratą jakości. Najgorzej jest po przekątnych, gdzie Nexus potrafi przegrać w bezpośredniej konfrontacji nawet z niektórymi urządzeniami segmentu średniego. Choć ekran został pokryty szkłem Corning Gorilla Glass 3, to opinie użytkowników mówią o tym, że nie jest wybitnie odporny na zarysowania. Jeśli zechcemy zrobić test pokazowy to i owszem, wiele wytrzyma, niemniej w najmniej oczekiwanym momencie może okazać się, że mamy na nim rysę po wydawać by się mogło normalnym użytkowaniu. Teoretycznie nie ma tu powłoki oleofobowej, niemniej odciski nie są specjalnie widoczne i można je łatwo usunąć. Reakcji na dotyk nie można nic zarzucić, wrażenia polepszają wspomniane już wcześniej wąskie ramki. Tutaj trzeba jednak zaznaczyć, że ekran jest osadzony bardzo płytko względem nich, w efekcie jest bardzo narażony na zarysowanie gdy kładziemy telefon aparatem do góry.

Aplikacje i zmiany w systemie Android

Nowy Nexus zadebiutował wraz z nową wersją Androida oznaczoną jako 4.4 KitKat. Teoretycznie zmiany, jakie ona przyniosła, wydawały się niewielkie, niemniej z czasem okazało się, że praktyka wygląda inaczej. Czynnikiem przemawiającym za wyborem nowego modelu był do pewnego momentu nowy program uruchomieniowy Google Experience Launcher, dedykowany tylko na Nexusa 5. Choć inne modele otrzymały aktualizację systemu, GEL w nich zobaczyć nie mogliśmy. Sytuacja zmieniła się dopiero niedawno, kiedy to Google umieściło go w sklepie Play i zaoferowało posiadaczom innych urządzeń. Sam launcher z pewnością nie zachwyci osób lubiących personalizację, bo na zbyt wiele nie pozwala. Google postanowiło w nim wyeksponować swojego asystenta Google Now, do którego dostęp mamy teraz w skrajnie lewym pulpicie. Nowe pulpity tworzymy natomiast automatycznie przez przesuwanie ikon lub widżetów na prawą stronę. W gestii użytkownika pozostaje jedynie wybór tapety. Różnice między starszym rozwiązaniem widzimy lepiej po wejściu w listę aplikacji. Tam zobaczymy znacznie większe ikony, siatkę 4x5, oraz nieco przezroczyste tło z ustaloną przez nas tapetą. Szybko dają o sobie znać także nowe kolory: niebieskie ikony z holo są teraz białe, co powoduje, że system wydaje się dużo bardziej stonowany. Nie bez znaczenia jest zmiana dotycząca przycisków ekranowych. Ich tło zyskało przezroczystość, przez co wizualnie ekran sprawia wrażenie większego, choć oczywiście nadal zabierają nam one nieco przestrzeni roboczej. W nowym Androidzie zadebiutował nowy tryb pełnoekranowy, zwany imersyjnym: aplikacje mogą zupełnie schować pasek stanu i przyciski ekranowe, użytkownik może uzyskać do nich dostęp poprzez gest ich wysunięcia z górnej i dolnej krawędzi. W praktyce szybko zostało wykorzystane to w nieoficjalnych modyfikacjach i spisuje się nad wyraz dobrze, w szczególności automatyczne ukrywanie paska stanu, podobne do rozwiązania znanego z systemu Windows Phone.

Obraz

Zmiany dotknęły również niektóre z aplikacji używanych na co dzień. Pierwsza to z pewnością dialer, w którym stykamy się z dużą sprzecznością – wspominałem o białych ikonach… Klawiatura w dialerze jest z kolei ciemna z niebieskimi napisami, co definitywnie wskazuje na styl holo i nie pasuje do reszty zmian wprowadzonych przez Google. Kolejna nowość to możliwość szybkiego wyszukiwania miejsc znajdujących się w pobliżu z jego poziomu. Wystarczy wpisać np. „bank” aby telefon wyszukał i zasugerował nam znajdujące się w okolicy placówki i szybkie wykonanie połączenia z nimi. Sprawdzając popularne frazy, takie jak wspomniany bank, mechanik czy kino, muszę stwierdzić, że wielu miejsc w mojej okolicy Google po prostu nie oferowało, wybierając za to „pobliskie”, znajdujące się powiedzmy 150 kilometrów dalej. Wraz z nowym Androidem pojawiła się także opcja wyświetlania nazwy nieznanego rozmówcy, jeśli tylko posiada on konto Google. Opcja ta jest domyślnie włączona i stanowi jedną z największych książek telefonicznych na świecie, co nie każdemu musi się spodobać ze względu na prywatność. Google promuje swoje własne aplikacje i rozwiązania, w efekcie czego w nowym Androidzie nie zobaczymy już domyślne aplikacji do obsługi wiadomości SMS. Teraz odpowiadają za nie Hangouty. Te radzą sobie tylko w podstawowym zastosowaniu i moim zdaniem przydałyby się im spore zmiany: przede wszystkim, nadal rozdzielają one konwersacje prowadzone przez komunikator Google oraz SMS/MMS, przez co całość traci na czytelności. Po drugie, w zasadzie nie możemy tutaj nic skonfigurować, rzecz jasna wybór kodowania wiadomości SMS to kwestia niespełnionych marzeń. W wielu przypadkach lepszym wyborem będzie zastąpienie tej aplikacji czymś innym. Służy do tego odpowiednie menu w ustawieniach, pozwalające na wybór programu do obsługi wiadomości SMS i MMS.

Wśród innych aplikacji znajdziemy oczywiście wszystko, co związane z ekosystemem giganta: przeglądarkę Chrome, klient dysku Google Drive, Earth, aplikację do obsługi poczty GMail, klienta sieci społecznościowej Google+, szybki notatnik i przypominanie w wykonaniu Keep, mapy i nawigację bazująca na mapach Google, a także pakiet biurowy Quickoffice. Całości dopełnia rzecz jasna obsługa multimediów w postaci Youtube i Muzyka Play, oraz materiałów i książek czyli Kiosk i Książki Play. Dla wielu użytkowników, w szczególności intensywnie używających usług Google, taki zestaw aplikacji może okazać się wystarczający, a zarazem bardzo stabilny i szybki. Inne zmiany, jakie zaszły w systemie, można odnaleźć dopiero w ustawieniach. Pierwsze dotyczy możliwości skanowania Wi-Fi nawet gdy wyłączymy ten moduł. Służyć ma to podczas używania usług lokalizacyjnych, które również zostały znacznie przebudowane. Teraz użytkownik wybrać może spośród trzech ustawień: wysoka dokładność (używa nadajnika GPS i sieci), tryb oszczędzania energii (tylko sieci), lub samodzielną pracę GPS-u. Menu dodatkowo wyświetla wszystkie aplikacje, jakie korzystają z lokalizacji użytkownika, informując, z jakiego trybu one korzystają. Inne ze zmian dokonały się pod maską. Użytkownicy po odblokowaniu opcji deweloperskich włączyć mogą nowe środowisko uruchomieniowe ART, które w przyszłości ma zastąpić używanego obecnie Dalvika, oferując szybsze działanie i dłuższy czas pracy na baterii. Póki co jest to rozwiązanie testowe, które może powodować problemy. Druga istotna zmiana, widoczna znacznie szybciej, to nowy sposób obsługi elementów webowych za pomocą WebView, bazującego na przeglądarce Chromium. Choć brzmi to skomplikowanie, oznacza po prostu lepszą zgodność z nowymi standardami takimi jak HTML5 i CSS3, a także znaczne zwiększenie wydajności wykonywania JavaScriptu.

Obraz

Jeżeli mowa o oprogramowaniu i Nexusie, trudno nie poruszyć kwestii alternatywnego oprogramowania. Podobnie jak i w innych modelach, odblokowanie bootlodera jest tutaj bajecznie proste. Pierwsze modyfikacje pojawiły się bardzo szybko. Obecnie, po kilku miesiącach od premiery, użytkownik ma już bardzo szeroki wybór: poczynając od popularnych gigantów takich jak CyanogenMod, Parandroid czy AOKP, aż po rozwiązania może i jeszcze mniej znane, ale rozwijające się bardzo intensywnie np. OmniROM czy też SlimKat. Na forum XDA, będącym swoistą mekką fanów modyfikowania Androida, znajdziemy także cały ogrom zmodyfikowanych kerneli, na czele z bardzo popularnym franco, tworzonym przez Portugalczyka Francisco Franco i stawiającym sobie jako główne zadanie zaoferowanie jak najdłuższego czasu pracy na baterii. Ilość modyfikacji przyprawia o ból głowy i wybór rozwiązania najlepszego dla siebie może zająć nieco czasu. Z drugiej strony, nowy Android robi wrażenie rozwiązania coraz bardziej dojrzałego i niektóre osoby mogą zupełnie zrezygnować z całkowicie przerobionego oprogramowania na rzecz modyfikacji systemowych, wymagających jedynie dostępu typu root.

Łączność i bogactwo czujników

Pod względem łączności, nowy Nexus wypada bardzo dobrze. Jako telefon spisywał się bez zastrzeżeń, mam wrażenie, że zasięg sieci komórkowej był nieco lepszy niż w poprzednim modelu. Otrzymujemy tutaj obsługę sieci 2G w częstotliwościach GSM 850 / 900 / 1800 / 1900 MHz, a także 3G dla HSDPA 850 / 900 / 1700 / 1900 / 2100 MHz. Maksymalna teoretyczna prędkość pobierania to 42 Mbps i jeżeli zasięg i moc sygnału na to pozwalają, to korzystanie z Internetu mobilnego jest naprawdę komfortowe. Choć urządzenie to wspiera standard LTE, nie mogłem go przetestować z racji tego, że sam posiadam wersję przeznaczoną dla USA (tj. o oznaczeniu D820). Dlaczego wybrałem właśnie taką? Po pierwsze, do przeglądania stron LTE nie jest mi potrzebne. Poza tym, nie jest wcale łatwo o miejsce z dobrym zasięgiem tej sieci, a przynajmniej nie w mojej okolicy. W wypadku większych miast i użytkowników intensywnie używających Internetu do oglądania wideo, wersja europejska może być znacznie lepszym wyborem. To samo, o czym wspominałem w kwestii zasięgu komórkowego mogę powiedzieć również o łączności bezprzewodowej – jest lepiej niż było wcześniej i to widzi się na co dzień, gdy nagle w miejscu, gdy N4 sieci Wi-Fi nie widział, N5 jest do niej ciągle podłączony. Urządzenie wspiera standardy Wi-Fi 802.11 a/b/g/n/ac, pracę dwuzakresową, DLNA, a także połączenia Wi-Fi Direct.

Obraz
Obraz

Nie można przyczepić się do jakości połączeń. Jeśli mam być szczery, to jedno z najlepszych urządzeń pod tym względem, z jakimi miałem do czynienia na przestrzeni ostatnich 2-3 lat. Nasi rozmówcy są bardzo dobrze słyszalni, podobnie wygląda sprawa po ich stronie. Redukcja szumu pozwala na dobre rozmowy. Ponarzekać można natomiast na jakość dźwięku oferowanego z głównego głośnika. Co prawda umieszczono go w tym modelu inaczej, już nie mamy styczności z „systemem aktywnego wyciszania” jaki miał miejsce po odłożeniu Nexusa 4 na dowolną powierzchnię plecami do dołu, ale mimo wszystko dźwięk tutaj nie porywa. W grach czy podczas odtwarzania filmów bardzo łatwo z kolei zakryć go ręką… i tak źle i tak niedobrze. Dwie maskownice chowają tak naprawdę tylko jeden głośnik mono, który choć potrafi zagrać głośno, to definitywnie nie nadaje się do odtwarzania muzyki. Co więcej, przy dźwiękach z większą ilością basu możemy dosłownie odczuć pracę głośnika na tylnej części obudowy. Na szczęście z tym samym nie spotkamy się w wypadku złącza na słuchawki, które oferuje dźwięk wysokiej jakości. Warto tutaj także wspomnieć o obsłudze Bluetooth 4.0 z A2DP i Low Energy, wraz z chipem mającym zapewnić o wiele mniejsze użycie procesora podczas odtwarzania muzyki. Oczywiściem jak na flagowca przystało, nie zabrakło obsługi NFC oraz technologii bezprzewodowego ładowania w standardzie Qi. Nowością jest natomiast czujnik kroków i krokomierz. Choć Google nie oferuje żadnej aplikacji do ich pomiaru, z łatwością można znaleźć takowe w sklepie Play, aby przekonać się, jak wiele przeszliśmy z urządzeniem.

Powalająca wydajność

Pod względem wydajności Nexus nadal jest w ścisłej czołówce tego, co może zaoferować nam rynek urządzeń mobilnych. W jego wnętrzu znajdziemy bowiem istne monstrum w postaci czterordzeniowego procesora Qualcomm Snapdragon 800 o taktowaniu 2,3 GHz (jest to Cortex-A15), wspieranego dodatkowo przez układ graficzny Adreno 330 o taktowaniu 450 MHz. Ilość pamięci RAM nie została zwiększona w porównaniu do poprzedniego modelu i nadal wynosi 2 GB. Zmieniły się za to warianty dotyczące pamięci wewnętrznej. Tym razem zrezygnowano z wersji 8 GB, która już wcześniej nie była specjalnie popularna. Zamiast tego oferowane jest 16 lub 32 GB. Testowany egzemplarz to wersja o mniejszej pojemności, dla użytkownika w wypadku czystego Androida zostaje nieco ponad 12,5 GB miejsca. Czy to dużo? Osobiście uważam, że jest to wartość ogromna i nie jestem w stanie jej wykorzystać. Wszystko zależy jednak od użytkownika i dla osób, które lubią na telefonie grać, lub też trzymać filmy czy muzykę w bezstratnym formacie, będzie to o wiele za mało. Tradycyjnie nie znajdziemy tutaj złącza karty pamięci microSD. Google trzyma się swojego stanowiska i od kilku lat nie oferuje tego „luksusu”, zachęcając do korzystania z chmury. Problem w tym, że chmura nie u każdego będzie rozwiązaniem dobrym, zarówno ze względu na koszty jak i wątpliwy komfort wykorzystania w miejscach ze słabym zasięgiem.

Obraz

Jak ten cały potwór spisuje się w codziennym użytkowaniu i wymagających aplikacjach? Krótko mówiąc: wybornie. Czysty Android pozwala na osiągnięcie kwintesencji tego, co oferuje nam sprzęt. Pomimo dużej rozdzielczości ekranu, trudno doszukiwać się tutaj jakichkolwiek spowolnień czy braku płynności w aplikacjach. Te działają natomiast wzorowo, przeglądanie Internetu za pomocą Chrome jest szybkie i rozkłada na łopatki nawet sprzęt działający pod kontrolą Windows Phone. Żadnego problemu nie ma także w grach, bo na tym smartfonie uruchomimy każdą obecnie dostępną produkcję w najwyższych detalach i będziemy cieszyć się płynnymi animacjami. Problemów nie napotkałem ani przy Carmageddonie, ani przy GTA: San Andreas, ani Modern Warfare, ani mniej wymagających produkcjach jak chociażby Wormsy. Wyniki testów syntetycznych także stawiają te urządzenie bardzo wysoko: ponad 33 tysiące punktów w AnTuTu to wynik na poziomie LG G2 czy Xiaomi MI3. Nieco gorsze noty dostaje on w Vellamo, ale nadal jest to czołówka. Co ciekawe, po zastosowaniu alternatywnego oprogramowania, wyniki te często są sporo niższe, choć w praktyce urządzenie wcale nie działa wolniej. W wypadku tego urządzenia i najnowszej wersji Androida, warto także sprawdzić wspomniane już nowe środowisko uruchomieniowe ART. W przyszłości ma ono zupełnie zastąpić używanego obecnie Dalvika, na razie znajduje się jednakże w fazie testowej i przynajmniej teoretycznie jego włączanie nie jest zalecane. Sam skorzystałem i muszę przyznać, że różnicy na sprzęcie tego pokroju nie widać żadnej. Jedynie testy syntetyczne wypadają gorzej, najprawdopodobniej nie są jeszcze zoptymalizowane do pracy z nowym środowiskiem. Na słabszych urządzeniach włączenie ART może natomiast przynieść pozytywne rezultaty. Tutaj użytkownik w ogóle nie musi zaprzątać sobie tym głowy, bo zapas mocy jest naprawdę duży.

Aparat z nowym trybem HDR+

Aplikacja do obsługi aparatu nie zmieniła się i nadal jest czymś, co nie budzi mojej sympatii. Obsługa i wygoda korzystania z wysuwanego menu, a także konieczność naciskania ekranu, pozostawiają wiele do życzenia. Również możliwości konfiguracji są bardzo ubogie. O wiele chętniej zobaczyłbym w Nexusie aplikację do aparatu taką samą, jaką stosują w swoich tanich urządzeniach mniej znani producenci. Również fizyczny spust migawki, wymagany na platformie Windows Phone mógłby wiele tu poprawić, tym bardziej, że przecież miejsca tak po lewej jak i prawej stronie urządzenia w żadnym wypadku nie brakuje. Skoro jednak nie mamy tego co lubimy, musimy polubić to co mamy. Oczywiście nadal mamy tutaj wysuwane lub naciskane odpowiednim przyciskiem na ekranie menu. W nim znajdziemy natomiast: wybór balansu bieli, sterowanie diodą doświetlającą (wyłączona, automatyczna, włączona), samowyzwalacz z wyborem sekundowym i możliwością użycia sygnału odliczania, a także zmianę rozmiaru zdjęcia. Aplikacja oferuje także wybór scenerii spośród dostępnych: akcja, noc, zachód słońca, impreza i wybór automatyczny, a także balansu bieli: żarówka, świetlówka, światło dzienne, zachmurzenie i automat. Oczywiście nie zabrakło opcji dodawania do zdjęć informacji o lokalizacji, w jakiej zostały wykonane. Najważniejszą zmianą jest natomiast nowy tryb HDR+. Po jego aktywacji tracimy możliwość wyboru większości opcji, nie jest także dostępna dioda doświetlająca, więc możemy zapomnieć o jego używaniu przy bardzo słabym świetle. Na czym on polega? Aparat wykonuje kilka zdjęć z różnymi ustawieniami, a następnie łączy je wybierając najlepsze cechy. Przyznam szczerze, że efekty tego rozwiązania są naprawdę dobre. Widać to w szczególności w sytuacjach, gdy mamy widok na elementy mocno kontrastowe.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]
  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Ogólnie aparat to bardzo duży krok do przodu względem poprzednich modeli, które były w tym aspekcie po prostu słabe. Jeśli nie brakuje światła, to zdjęcia są ostre i wyraźne, nie brakuje im też detali. O ile w przypadku N4 aparatu w zasadzie w ogóle nie używałem, o tyle tutaj korzystam z niego coraz częściej i nie potrzebuję oddzielnego aparatu. Gdy ilość światła spadnie, zdjęcia robią się pełne szumu. O ile da się „coś” zrobić w nocy przy oświetleniu np. latarni, o tyle jakość pozostawia wiele do życzenia. Dioda doświetlająca radzi sobie całkiem dobrze, niemniej oferuje światło zbyt zimne. Warto także wspomnieć, że wzorem LG G2 znajdziemy tutaj optyczną stabilizację obrazu. Nie możemy w żaden sposób nią sterować, pozostaje zdać się na to, że działa i pozwoli nam na wykonanie ostrych zdjęć, nawet przy pewnym poruszeniu. Przedni aparat nie zachwyca, zdjęcia nim otrzymane są mocno zaszumione, brakuje im detali, a kolory wydają się mocno wyprane. Nagrania wideo, choć w formacie 1080p i posiadające 60 FPS, nie należą do czołówki. Choć i tu pracuje stabilizacja, wystarczą raczej na nagranie jakichś nagłych okazji, aniżeli zabawę w profesjonalnego kamerzystę. Problem stanowi także brak możliwości wyboru miejsca do wyostrzenia, bo naciśnięcie na ekranie powoduje zrobienie zdjęcia i skazani jesteśmy na automatyczny dobór przez urządzenie. Z większą ilością zdjęć testowych możecie zapoznać się w serwisie Flickr.

Bateria to największe rozczarowanie

W omawianym modelu definitywnym problemem jest pojemność akumulatora. Nie zdecydowano się na użycie tego z LG G2, który cechuje się naprawdę dużą pojemnością. Zamiast tego, użyto skromnego, mającego zaledwie 2300 mAh. Weźmy pod uwagę, że jest to zaledwie 200 mAh więcej niż w poprzedniej edycji, a tymczasem mamy tutaj do czynienia z większym wyświetlaczem, większą rozdzielczością, a także znacznie wydajniejszym procesorem. Efekt jest dosyć łatwy do przewidzenia, czas pracy to coś, co może sprawiać poważny problem. Przy lekkim wykorzystaniu, takim jak przeglądarka, komunikatory, proste aplikacje i muzyka ze słuchawek czy nawet Bluetooth, wyniki są dosyć dobre. Smartfon spokojnie wytrzyma od rana do wieczora, oferując czas pracy ekranu na poziomie nawet ponad 5 godzin, co jest wynikiem lepszym niż w Nexusie 4.

Obraz

Jeśli będziemy z urządzeniem obchodzić się dosyć ostrożnie, a zarazem wyłączymy takie elementy jak GPS czy Google Now, będzie ono w stanie wytrzymać nawet dwa dni. Jeśli jednak zdecydujemy się na użycie bardziej wymagających aplikacji, w szczególności gier 3D, bateria dosłownie topnieje w oczach i zmuszeni będziemy do ładowania telefonu nawet dwa razy dziennie. Aby uratować nieco sytuację LG chwali się tym, że nowa ładowarka pozwala na bardzo szybkie naładowanie Nexusa. Tak jest w istocie, maksymalny prąd ładowania to 1,2 A, czas pełnego ładowania to natomiast niewiele ponad godzina, co jest wynikiem naprawdę bardzo dobrym. Nie ma co się jednak oszukiwać: bateria jest tu najsłabszym elementem i na niej definitywnie zaoszczędzono. Szkoda, że nie zdecydowano się na użycie takiej jak w LG G2, nowej, o większej pojemności oferującej aż 3000 mAh. Jako że bateria w Nexusie nie jest wymienna (a przynajmniej nie da się tego zrobić bez rozbierania urządzenia), może to stanowić dla wielu osób nie lada problem i dyskwalifikować to urządzenie w przedbiegach.

Podsumowanie — czy było warto?

Czas najwyższy zakończyć tę recenzję i w jakiś sposób podsumować nowy model. Czy jest to telefon wybitny, idealny, sprzęt zupełnie przebijający konkurencyjne rozwiązania? Zdecydowanie nie. Ma on swoje wady, podobnie jak każde urządzenie i podobnie jak każdy Nexus. Przede wszystkim bateria, która rozczarowuje przy średnim nawet obciążeniu. Smartfon ten mógłby też lepiej grać, mógłby nagrywać filmy o lepszej jakości. Dla wielu osób niewybaczalny będzie brak gniazda na kartę pamięci, a więc grono potencjalnych odbiorców z każdą chwilą się kurczy. Trzeba jednak przyznać, że jest to terminal oferujący bardzo komfortową pracę, ogromny zapas mocy obliczeniowej, ekspresowe aktualizacje prosto od Google, a także intrygujący design. Czy zmiana poprzedniego modelu na nowy miała sens? O dziwo, zdecydowanie tak. Nowy model nie jest rewolucją, a raczej bardzo poprawną ewolucją dostępnego wcześniej rozwiązania. Poprawia on kilka mankamentów trapiących Nexusa 4 i w efekcie powoduje, że na co dzień używa się go z jeszcze większą przyjemnością. Przed zakupem pamiętajcie, że Nexusy potrafią oczarować, na dobre.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (63)