Paradise Papers: Facebook i Twitter z udziałami rosyjskich spółek
W kwietniu zeszłego roku z inicjatywy International Consortium of Investigative Journalists światło ujrzało 11,5 mln dokumentów o wielkości 2,6 TB. Dziennikarze Süddeutsche Zeitung i Guardiana opublikowali dane, które wskazywały, że wierchuszka władzy państw na całym świecie (Izba Lordów, Komunistyczna Partia Chin, Kreml i wiele innych) unika płacenia podatków dzięki transferowaniu środków do Panamy. ICIJ opublikowało właśnie kolejne dokumenty, Paradaise Papers. Padają w nich nazwy największych korporacji internetowych, jak Facebook czy Twitter
06.11.2017 | aktual.: 06.11.2017 12:08
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Paradise Papers to wyciek bliźniaczo podobny do Panama Papers. Jego źródłem znów jest firma zajmująca się doradztwem podatkowym, Appleby Global, operująca między innymi na Bermudach, Wyspach Dziewiczych Kajmanie czy Mauritiusie. Süddeutsche Zeitung weszło w posiadanie 13,4 mln plików dotyczących unikania podatków w 19 rajach podatkowych. Paradise Papers stanowi drugi, po zeszłorocznym Panama Papers, największy wyciek tego typu w historii o wielkości 1,4 TB.
Największym nazwiskiem, jakie pada w Paradise Papers jest zapewne Windsor. Królowa Elżbieta II miała dzięki działalności Appleby unikać opodatkowania milionów funtów, dzięki lokowaniu ich na kontach na Kajmanach. Unikać podatków miał także Justin Tredau, cieszący się nieposzlakowaną opinią złoty chłopiec Liberalnej Partii Kanady, którego skład gabinetu i ogół prowadzonej polityki miał być dla świata przykładem dywersyfikacji, równouprawnienia i postępu.
Z usług Appleby korzysta oczywiście także sektor prywatny, w tym branża IT. Tak ogromna ilość dokumentów będzie wymagała długiej analizy, zaś kolejne rewelacje pojawią się z czasem, jednak już teraz brytyjski The Express Tribune bez ogródek stwierdza, że między innymi Apple czy Facebook uniknęły dzięki Appleby opodatkowania miliardów dolarów. Wątpliwe moralnie praktyki fiskalne są w IT chlebem powszednim, jednak nazwa Facebooka pada w Paradise Papers nie tylko w tym kontekście.
Guardian opublikował obszerne opracowanie, w którym dowodzi, że Facebook i Twitter, które w ostatnim czasie wytoczyły ciężkie działa przeciw kampaniom reklamowym finansowanym przez podmioty powiązane z rządem Federacji Rosyjskiej, same są pośrednio przez Kreml finansowane. Rosyjskie spółki ulokowały w udziałach Facebooka i Twittera kolejno 78 i 191 milionów dolarów.
Centralną postacią w ustaleniach Guardiana jest Jurij Milner, urodzony w 1961 r. w Moskwie jeden z największych inwestorów w branży IT, niegdyś w zarządzie grupy Mail.ru. Milner jest założycielem funduszy DST Global, które posiadają udziały w między innymi w Facebooku, Twitterze, Spotify, Xiaomi, AriBnB i wielu innych. Informacje te nie są bynajmniej wiedzą tajemną. Tajemnicę poliszynela można rozwikłać po pobieżnej lekturze artykułu na temat Milnera w Wikipedii.
Na podstawie Paradise Papers Guardian wiąże działalność Milnera z rosyjskimi spółkami skarbu państwa, Gazprom Investholding (część PAO Gazprom, pakiet większościowy należy do Federacji Rosyjskiej) i WTB Bank (60,9% udziałów należy do FR). Oba podmioty pośrednio (Gazprom, przez Kanton Services) oraz bezpośrednio (WTB) mają udziały w zarządzanych przez Milnera funduszach DST USA II i DST Invesment III. Te z kolei posiadają podane wcześniej udziały w Facebooku i Twitterze. Ponadto Guardian wskazuje na finansowanie przez fundusze DST działalności startupu nieruchomościowego Cadre. Jego współzałożycielem jest aktualny doradca Donalda Trumpa, Jared Kushner. Podczas kampanii wyborczej odpowiadał on w sztabie Trumpa za działania prowadzone w Internecie.
Trzeba zaznaczyć, że Milner w kwestii swoich inwestycji zachowuje pewną transparentność, zaś sam Mark Zuckerberg chętnie pozuje przy nim do zdjęć. Podobnie zresztą jak… Stephen Hawking. W 2015 roku cała trójka ogłosiła powstanie inicjatywy zaprojektowania nanostatków, które miałyby dotrzeć do gwiazdy Alpha Centauri i zbadać jej strukturę. Zuckerberg pisał wtedy:
Zuckerberg, wypowiadający się ciepło o Milnerze, może się w świetle Paradise Papers znaleźć pod obstrzałem. Guardian nie omieszkuje zaznaczać, że przecież Milner urodził się w Związku Radzieckim, imię nadano mu po Gagarinie, a atmosferę tajemnicy ma zapewne podsycać śródtytuł Działają w cieniu. Do tego dodać należy jeszcze obowiązkową wzmiankę o kampanii Donalda Trumpa (powiązanie poprzez Jareda Kushnera), by śmiało móc postawić tezę o finansowaniu Facebooka, czy Twittera przez Kreml. Biorąc pod uwagę, że bardziej wnikliwa analiza Paradise Papers dopiero przed nami, można już teraz założyć, że w ciągu najbliższych tygodni Guardian rozwikła jeszcze dziesiątki podobnych tajemnic.