Prawdziwe trudności z dostępnością i cenami sprzętu dopiero się zaczną. Powód? Niemcy
A właściwie układ, jaki niemieckie władze zawarły z Tajwanem, największym producentem półprzewodników na świecie. Nasi zachodni sąsiedzi oczekują, że w zamian za dostarczenie szczepionek na COVID-19 uzyskają priorytet w dostawach układów krzemowych, by zaspokoić potrzeby przemysłu motoryzacyjnego.
Jak wiadomo, w tej chwili większa część produkcji chipów, z najbardziej zaawansowanymi konstrukcjami na czele, spoczywa w rękach tajwańskiego TSMC, które według statystyk odpowiada za blisko 56 proc. światowej produkcji w tym sektorze.
To właśnie z Tajwanu trafiają na rynek procesory stosowane m.in. w PlayStation 5, urządzeniach Apple czy setkach modeli smartfonów z chipami Snapdragon, a ich niedobór bezpośrednio przekłada się na ograniczoną dostępność rzeczonego sprzętu.
Na zadyszce branży półprzewodników cierpią jednak nie tylko producenci elektroniki użytkowej, ale też przemysł motoryzacyjny, który akurat w przypadku Niemiec odpowiada za około 5 proc. PKB całego kraju. Dlatego do negocjacji z TSMC włączył się sam rząd, który, jak donosi serwis wccftech, zawarł z władzami Tajwanu bardzo kontrowersyjną umowę.
Niemcy dadzą szczepionki za chipy
Jak wynika ze źródła, tajwańska minister gospodarki Mei-Hua Wang wzięła udział w specjalnym spotkaniu z reprezentantami Niemiec i włodarzami TSMC. Ustalono, że wobec niemieckich zleceniodawców fabryka wdroży strategię produkcji super gorącej, przez co należy rozumieć nadanie im maksymalnego priorytetu przy jednoczesnym przyspieszeniu procesów. Strona niemiecka ma odwdzięczyć się równie sprawnymi dostawami szczepionek.
Dziekan Tajwańskiego Instytutu Badań Ekonomicznych, dr Chien-Yi Chang, we wtorek potwierdził na łamach dziennika The Nikkei Asian Review, że rozmowy o swoistej wymianie chipów za szczepionki trwają. Wkrótce potem TSMC ogłosiło, że potraktuje zlecenia branży motoryzacyjnej ze szczególną troską, choć w krótkim komunikacie zabrakło konkretów.
Niestety, patrząc z punktu widzenia entuzjasty elektroniki, nie wygląda to najlepiej. Już teraz, o czym chyba nikogo uświadamiać nie trzeba, TSMC jest niewydolne. By się o tym przekonać, wystarczy spróbować kupić jakąkolwiek zaawansowaną elektronikę. Czasy oczekiwania w sklepach liczone są nawet w miesiącach, a wielu towarów po prostu nie ma. Zatem, gdy produkcja zostaje przestawiona w stronę samochodów, scenariusz może się tylko pogorszyć.
To dramatyczna sytuacja nie tylko dla klientów, którzy nie mogą kupić upragnionego sprzętu, często niezbędnego w czasach powszechnej izolacji. Cierpią też producenci, bo koło nosa przemyka im okazja na zarobek. Pokątni sprzedawcy, mając świadomość wysokiego popytu i mizernej podaży, windują ceny. Ostatecznie rodzi się jeden wielki chaos, z którego zadowoleni mogą być co najwyżej spekulanci, a perspektywy na zmianę trendu coraz bardziej topnieją.