Przesłuchanie Zuckerberga okazało się farsą: dlaczego nie podzielić Facebooka?
Mark Zuckerberg wyszedł z wczorajszego spotkania zeuroparlamentarzystami cały. Prawdopodobnie nawet całkiem spokojny.Poradził sobie za pomocą okrągłych zdań, przygotowanych przezdział PR Facebooka. Gdzie było mu niewygodnie odpowiedzieć, tematpo prostu omijał. Sprzyjał temu fatalnie zaprojektowany formatledwie 70-minutowego spotkania, który służył bardziejzabłyśnięciu polityków, niż przyciśnięciu Zuckerberga. A mimoto padło wczoraj kilka słów, których u siebie w AmeryceZuckerberg nie usłyszał. Słów bardzo nieprzyjemnych. Dlaczegowłaściwie Komisja Europejska nie miałaby rozbić Facebooka nakawałki?
23.05.2018 | aktual.: 23.05.2018 12:41
Nie mogło chyba być inaczej. Pamiętajmy, że pierwotniespotkanie miało odbyć się za zamkniętymi drzwiami. Dopiero podpresją niezadowolonych europolityków i organizacji działającychna rzecz prywatności, przewodniczący Parlamentu EuropejskiegoAntonio Tajani zdołał zorganizować spotkanie publiczne,transmitowane w Internecie. Wszystko jednak wedługformatu uzgodnionego z Facebookiem: najpierw krótkieoświadczenie Zuckerberga z przeprosinami w kwestii CambridgeAnalytics, potem około godziny wypowiedzi i pytańeuroparlamentarzystów, wreszcie czas dla Zuckerberga, podczasktórego mógł on odpowiedzieć na co zechciał.
Mark Zuckerberg grilled by EU parliament over Facebook data scandal
Nic więc dziwnego, że po godzinie takich pytań, szef Facebookastwierdził po prostu, że poruszono wiele ważnych pytań –a on odpowie na tyle, na ile będzie mógł w pozostałym czasie.Następnie w swojej odpowiedzi posegregował je w wygodne dla siebieszufladki. Coś o fake news, coś o zarządzaniu prywatnością wsieci reklamowej, coś o automatycznym wykrywaniu fałszywych kont itreści terrorystycznych, coś o zwiększeniu liczby pracownikówzajmujących się bezpieczeństwem danych. To wszystko.
Nic konkretnie za to Zuckerberg nie powiedział na tematprofilowania internautów, którzy nie są użytkownikami Facebooka(tzw. shadow profiles) i ich śledzeniu, a w takich sprawach jakmonopolistyczna pozycji serwisu, regulacja branży mediówspołecznościowych, czy unikanie opodatkowania pozwolił sobie najakieś ogólnikowe opowieści o pojawianiu się nowychkonkurentów, wspieraniu konkurencyjności i pewnych regulacjach,które nie zaszkodzą jednak innowacyjności.
Po tym, gdy szef Facebookapowiedział, co miał do powiedzenia, stwierdził, że trzebapilnować czasu, bo już się przeciągnęło. Naprawdę – minyeuropolityków były wówczas całkiem ciekawe. Zuckerberg dodałwięc, że zdaje sobie sprawę z tego, że na wiele pytań nie miałczasu odpowiedzieć, ale przynajmniej zdołał ująć najważniejszezakresy tematów.
Końcówka zrobiła się gorąca,szefowie frakcji europarlamentu nie byli zachwyceni. Szczególnie sięwyróżnił przywódca liberałów Guy Verhofstadt, którywypunktował w ostatnich minutach to wszystko, co zostało pominięte.Niespodziewanym sojusznikiem Zuckerberga okazał się w tym momencie sam Antonio Tajani:przypomniał, że taki jest uzgodniony format spotkania i wezwałdo jego natychmiastowego zakończenia.
A very heated end to the session - @JanAlbrecht intervenes after Zuck wraps things up; Lamberts observes "you chose this format, it's clear why" & @guyverhofstadt emphasises how many outstanding Qs there are, saying it isn't right to let them rest w @EP_Justice inquiry
— Beki Hill (@BekiHill) May 22, 2018Potem była jeszcze konferencjaprasowa, podczas której spotkanie przewodniczący europarlamentuuznał za wielki sukces, demonstrację tego, że można bronić prawobywateli w Unii Europejskiej. Pochwalił Zuckerberga za pojawieniesię i poświęcenie aż 90 minut swojego cennego czasu.
Zuckerberg był więcZuckerbergiem, nikt nie oczekiwał, że będzie inaczej. Jednakbardziej istotne jest to, co powiedzieli sami europarlamentarzyści,szefowie głównych frakcji politycznych głównego organuprawodawczego Unii Europejskiej. Manfred Weber, przewodniczącychadeckiej Europejskiej Partii Ludowej zapytał wpierw Zuckerberga,czy jest w stanie przedstawić choć jedną europejską alternatywędla jego imperium Facebooka, WhatsAppa i Instagrama. Potemstwierdził, że czas porozmawiać o złamaniu monopolu Facebooka,ponieważ zbyt wiele władzy jest dziś w jednych rękach – izapytał: czy może mnie pan, panie Zuckerberg przekonać,bym tego nie robił?
Gdyby były to słowa któregoś zmłodych gniewnych z frakcji Zielonych, o sprawie można by byłozapomnieć. Były to jednak słowa człowieka, który przewodniczynajwiększej z frakcji europarlamentu (216 z 751 deputowanych),mającego duży wpływ na Komisję Europejską. Jesteśmy więcprzekonani, że to nie koniec problemów Facebooka z Europą.Właściwie, to się one chyba dopiero zaczną.