Purism Librem 5: wysokie oczekiwania klientów kontra prowizorka twórców
Purism Librem 5 miał być rewolucją. Pierwszym naprawdę bezpiecznym smartfonem, gwarantującym absolutną prywatność. Projekt ten wywołał sporo entuzjazmu wśród internautów, co zakończyło się zgromadzeniem w kampanii crowdfundingowej ponad 1,5 mln dol. w zaledwie 14 dni. A jednak coraz intensywniej wygenerowany splendor zaczynają nakrywać glosy krytyki.
Ziarenko niepokoju zasiał w październikowym wywiadzie dla Phoronix były dyrektor operacyjny Purism, Zlatan Todoric, który jako główny powód swej rezygnacji wskazał właśnie Librem 5. Jak stwierdził, cały plan stworzenia smartfonu powstał na kolanie, a przedsiębiorstwo w chwili rozpoczęcia zbiórki środków nie dysponowało choćby ramowym kosztorysem, nie wspominając już o jakichkolwiek kontraktach z dostawcami komponentów.
Zdaniem Todorica, Todd Weaver, dyrektor generalny Purism i główny pomysłodawca Librem 5, to fantasta, który w dodatku nieszczególnie zna się na biznesie.
Ponoć brak handlowych zdolności Weavera jest bezpośrednią przyczyną zawyżonych cen wszystkich produktów Purism, gdyż firma musi korzystać z pośredników. Z relacji wynika, że smartfony Librem 5 są składane przez zewnętrzną spółkę z San Francisco, która własnym sumptem importuje niezbędne części z Chin, na każdej z nich naliczając wysoką marżę.
Oczywiście powszechnie wiadomo, że ekspracownik może naginać fakty na niekorzyść byłego pracodawcy, ale jedno jest bezdyskusyjne: 699 dol. za smartfon o specyfikacji porównywalnej z dzisiejszą klasą niższą to cena rzeczywiście wysoka. PinePhone kosztuje 149 dol.
Święta prawda, też prawda i purism prawda
Tymczasem przedstawiciele Purism, delikatnie mówiąc, gubią się w zeznaniach w sprawie rynkowej premiery Librem 5. We wrześniu ogłosili, że telefon już trafił do sprzedaży, po czym zmienili zdanie, mówiąc iż został jedynie rozesłany wśród pracowników. Ale nie bez powodu. Ówczesna partia sprzętu okazała się kompletnie niedopracowana. Smartfony przegrzewały się i gubiły zasięg.
Wtedy też Purism zapowiedział, że poprawiona rewizja ukaże się 29 października i ta trafi już na pewno do wszystkich chętnych spośród tych, którzy wsparli zbiórkę pieniędzy na projekt. Jednak niedługo potem datę przesunięto na 15 listopada, a finalnie wysyłki rozpoczęły się o kolejne dwa tygodnie później.
Oficjalnie poprawiono prowadzenie anten i jakość montażu, w tym dodano gumowe podkładki, aby rozwiązać problemy z zasięgiem i ulepszyć spasowane, a co za tym idzie rozprowadzanie ciepła w obudowie.
Czy to jakkolwiek pomogło? Niezupełnie. Na reddicie w wątku użytkowników Librem 5 możemy przeczytać, że obecna, rzekomo poprawiona rewizja wciąż nie nadaje się do regularnego użytkowania. I to nie z powodu słabostek takich jak grzejący się czip czy krótki czas pracy na baterii, które są wadami – nazwijmy to tak – dość szablonowymi w świecie smartfonów, ale kardynalnych błędów w oprogramowaniu. Przykład? Brak dźwięku podczas połączeń.
A jakby tego było mało, w przypadku Librem 5 kłopotliwe jest nawet samo uruchomienie. Jak raportują użytkownicy, smartfon nie chce się włączyć, gdy jest podpięty do zasilania sieciowego. Jeśli więc rozładuje się do zera, trzeba na jakiś czas podłączyć go do ładowania i cierpliwie odczekać, aż akumulator napełni się na tyle, aby można było przeprowadzić rozruch. Odłączyć telefon od gniazdka, uruchomić i ponownie podłączyć, kończąc ładowanie.
Brakuje ponadto dużej części sterowników, przez co wiele podsystemów Librem 5 okazuje się w ogóle niefunkcjonalnych. Obydwa aparaty fotograficzne czy wyjście wideo po prostu nie działają.
Operacja na żywym organizmie. Eksperyment na kliencie
Twórcy podają nowy termin dostarczenia rewizji całkowicie wolnej od wad. Jest to wiosna 2020 roku. W międzyczasie mają łatać oprogramowanie tak, aby przynajmniej stos komunikacyjny działał bez zarzutu i pomimo technicznych niedoskonałości, dało się z Librem 5 korzystać na co dzień. Utrzymują przy tym, że nie ukrywają istniejących wad, choć zdania na ten temat są podzielone.
Przykładowo, krótki czas pracy na baterii, jak twierdzą użytkownicy, wynika nie tyle z raczkującego oprogramowania, co z jej niewielkiej pojemności. Choć w specyfikacji widnieje akumulator 3500 mAh, ten instalowany w dostarczanych teraz telefonach ma ponoć ledwie 2000 mAh.
Zwróćcie uwagę, że pokrywa się to z przytoczoną powyżej opinią byłego dyrektora, Zlatana Todorica, wedle której Purism nie kontroluje łańcucha dostaw. Zebrał jednak ponad 1,5 mln dol. na realizację projektu i działając w modelu ryzyk-fizyk, wypycha kolejne partie urządzeń. A wykonawcza prowizorka cały czas ściera się z wysokimi oczekiwaniami klientów.