Razer Taipan — symetryczna mysz do grania
Każdy gracz wie, że dobrze dobrane peryferia są równie ważne, co mocne podzespoły w komputerze. Na nic bowiem zda się wypasiona karta graficzna i procesor, gdy po kilkudziesięciu minutach zabawy ręce będą odmawiać posłuszeństwa. Osobiście sporo uwagi poświęcam myszce, która musi być precyzyjna i wygodna nawet po paru godzinach używania bez przerwy. Jak na tym polu spisuje się Razer Taipan?
Pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy po wyjęciu gryzonia z pudełka, jest jego budowa. W dobie zmieniającego wymiary Saiteka R.A.T. czy usianego przyciskami Razera Naga, Taipan wygląda dość niepozornie. Cała konstrukcja jest dość lekka (zaledwie 130 gram bez możliwości zmiany wagi), na klasycznym grzbiecie nie znajdziemy wyświetlacza, a jedyna ekstrawagancja to pulsujące powoli logo producenta i świecące kółko scrolla. Myszka wykonana jest z matowego, czarnego tworzywa, które nie zbiera odcisków palców, a dodatkowo zapobiega wyślizgiwaniu się dzięki gumowanym bokom. Producent przy tym dopilnował, by każdy element był dobrze połączony z resztą i nie wydawał nawet najcichszego skrzypnięcia w trakcie użytkowania.
Teoretycznie prosty, nieco wydłużony kształt gryzonia powinien pasować do obu dłoni. Komfort takiego rozwiązania radzę jednak sprawdzić osobiście, gdyż w moim przypadku palec serdeczny i mały były oparte w nienaturalnej pozycji, co dało się odczuć już po kilku chwilach. Co za tym idzie, mieszane uczucia wzbudziły też boczne guziki umieszczone symetrycznie po obu stronach myszki — te pod kciukiem były bardzo wygodne i intuicyjne, a z ich bliźniaków po prawej stronie w zasadzie w ogóle nie korzystałem. Nie mam za to zastrzeżeń do umieszczonych na grzbiecie przycisków, które oprócz spełniania podstawowych funkcji pozwalają na zmianę czułości w locie.
Taipan nie posiada wbudowanej pamięci, ale ten mały defekt możemy obejść przy użyciu aplikacji Razer Synapse 2.0. Po zalogowaniu się do konta, program umożliwia zmianę funkcji przypisanych do przycisków, ustalenie własnych poziomów czułości (osobno dla osi poziomej i pionowej), modyfikowanie częstotliwości odświeżania czy wyłączenie podświetlenia. Do tego możemy oczywiście tworzyć rozbudowane makra, a producent pokusił się nawet o możliwość kalibracji myszki dla konkretnej podkładki. Wszystkie te ustawienia zapisują się w chmurze, dzięki czemu przenoszenie ich między komputerami jest dość bezbolesne.
Po czysto syntetycznych testach przyszedł czas na chwilę przyjemności. Ostatnio wolne chwile spędzam przy Borderlands 2, więc Taipan swój chrzest bojowy przechodził na niegościnnej Pandorze. Potwierdziły się wszystkie poprzednie obserwacje — po podkładce gryzoń sunie z gracją baletnicy, a do tego jest niezwykle dokładny i wręcz stworzony do strzelania „główek”. Spora w tym zasługa podwójnego sensora (laserowego i optycznego) o maksymalnej czułości 8200 DPI, który nieustannie dba o precyzję ruchów niezależnie od powierzchni, na jakiej pracuje myszka. Niestety, z dwóch bocznych przycisków dalej nie korzystałem, a szybsze tempo wcale nie zachęcało do eksperymentów.
Sytuacja myszki nie wygląda najlepiej, gdy weźmiemy pod uwagę jej cenę. Razer Taipan, obok którego w pudełku znajdziemy tylko instrukcję i naklejki z logo firmy, to wydatek rzędu 80 euro. W Polsce trafiają się oferty poniżej 300 zł, ale wciąż jest to dość dużo. W podobnej cenie można kupić pozbawionego kabelka Logitecha G700 z większą ilością przycisków albo Saiteka R.A.T. 7, który dostosowuje się do wielkości dłoni. Bardzo dobrym wyborem jest też Cooler Master Sentinel Advance II, który kosztuje kilkadziesiąt złotych mniej, a do tego lepiej leży w dłoni i ma więcej możliwości konfiguracji niż Taipan. Ostatecznie więc konstrukcję Razera mogę polecić tylko osobom, które szukają przewodowej, symetrycznej myszki.