Test Huawei Mate 10 Pro – najlepszy Huawei i jeden z najlepszych smartfonów tego roku
Do naszej redakcji trafił topowy smartfon Huawei, którego większość kojarzy przede wszystkim z nowej reklamy z Robertem Lewandowskim. Ostatnie kilkanaście dni mieliśmy przyjemność spędzić z Mate 10 Pro. Model ten kosztuje około 3500 złotych i oczywiście nie jest skierowany dla przeciętnego klienta chińskiego producenta. Huawei idealnie czuje się na rynku urządzeń do około 1000 złotych, ale postanowił pokazać szczyt swoich aktualnych możliwości, tworząc smartfon bezkompromisowy. Zapraszamy do testu.
Mate 10 Pro z pewnością został zamknięty w obudowie premium
Z pewnością Mate 10 Pro wygląda jak smartfon premium – wskazują na to użyte materiały, ich spasowanie oraz ekran zajmujący prawie cały przód. Sam wyświetlacz jest ogromny, choć dzięki wyjątkowo smukłym ramkom wokół niego, przekątna wynosząca 6 cali nie jest aż tak bardzo odczuwalna. Osoby preferujące bardziej kompaktowe konstrukcje będą zawiedzione, a klienci szukający smartfonu z dużym ekranem, będą pozytywnie zaskoczeni „zgrabnością” Mate’a Pro.
Pod względem jakości wykonania nie mamy żadnych zarzutów. Topowy Huawei jest jednym z najlepiej wykonanych smartfonów na rynku, wszystkie elementy są perfekcyjnie spasowane. Ponadto Mate 10 Pro jak najbardziej może się podobać, zwłaszcza w brązowej wersji kolorystycznej – wygląda w niej wyjątkowo elegancko.
Idealnie jednak być nie może. Przód i tył pokryte są warstwą szkła, cechującego się wysoką odpornością na zarysowanie, ale już nie na odciski palców. Obudowa, która fenomenalnie prezentuje się tuż po wyjęciu z pudełka, efektownie załamując odbicia światła, po kilkunastu minutach w dłoniach pełna jest tłustych odcisków. Niestety, Mate 10 Pro wyjątkowo lubi zbierać odciski, prezentując się przy tym dość niechlujnie.
Na szczęście upodobanie do tłustych odcisków to jedyne niedociągnięcie. Konstrukcja dobrze znosi upadki, czego z pewnością nie można powiedzieć o większości topowych, współczesnych smartfonów. Z filmików w Sieci pokazujących upadki Mate’a 10 Pro wynika, że smartfon radzi sobie z nimi zaskakujące dobrze, mimo iż przecież jest otoczony szkłem z przodu i tyłu. Nie zachęcamy jednak do sprawdzania odporności, to wciąż smartfon, którego obudowa ma przede wszystkim ładnie wyglądać, a nie być odporna na mocniejsze uderzenia.
Jak już wspomnieliśmy, prawie cały przód został pokryty dużym wyświetlaczem. W związku z tym na smukłych ramkach nie znajdziemy żadnych przycisków. Nad ekranem jest przednia kamerka, głośnik, który wykorzystywany jest nie tylko podczas rozmów oraz zestaw czujników. Z kolei dół to już tylko napis Huawei. Z tyłu natomiast umieszczona została podwójna kamera. Obiektywy tylko nieznacznie wystają – ucz się, Apple. Pod główną kamerą znalazł się czytnik linii papilarnych, z którego korzysta się wygodnie, mimo dużych rozmiarów Mate’a 10 Pro – ucz, się Samsung.
Boki chronione są szczotkowanym aluminium. Na prawym boku dobrze dostrzegalne są przyciski. Włącznik i przycisk regulacji poziomu głośności nieznacznie wystają i mają przyjemny, lekki skok. Po przeciwnej stronie, na lewym boku znalazła się tacka na dwie karty SIM. Tak, zabrakło gniazda na kartę pamięci. To nie jedyne inspiracje Apple, których nie popieramy, bowiem brakło także złącza minijack. Muzyki będziemy więc słuchać nosząc przejściówkę, korzystając ze słuchawek Bluetooth lub z tych z USB Type-C. Nie polecamy jednak słuchawek USB Type-C dołączonych do zestawu – zapewniają ledwie przeciętną jakość dźwięku.
Huawei dzięki rozwiązaniom konstrukcyjnym, mimo 6-calowego wyświetlacza, świetnie leży w dłoni. Zawdzięcza to m.in. zaokrąglonym bokom i tyłowi, z zaokrąglonymi krawędziami. Dokładne wymiary wynoszą 154,2×74,5×7,9 – nieźle. Całość waży 178 gramów – znów świetny wynik. Huawei dodaje, że obudowa otrzymała certyfikat IP67, ale uszkodzenie urządzenia przez wodę nie jest objęte gwarancją, więc lepiej nie zabiera go pod prysznic.
Zwolennicy dużych wyświetlaczy będą zachwyceni
Najbardziej zwracającym uwagę, widocznym elementem Mate 10 Pro, bez wątpienia jest wyświetlacz, nazywany przez producenta Full View. Wrażenie robi przede wszystkim swoimi rozmiarami.
Jeszcze bardziej ciekawie robi się, gdy wybudzi się topowego Huaweia z uśpienia. Wówczas widzimy jak świetnymi parametrami może pochwalić się zastosowany wyświetlacz. Został on wykonany w technologii OLED, która wyróżnia się głębią czerni oraz dużą jasnością, która sprawdzi się nawet podczas korzystania w słońcu. Owszem, ekrany LCD również potrafią dostarczyć wysoką jakość, ale ekran Mate’a 10 Pro to jeszcze wyższy poziom. Co cieszy, minimalna jasność umożliwia komfortowe korzystanie z urządzenia w łóżku, bez zbytniego zmęczenia oczu.
Rozdzielczość ekranu wynosi 1080×2160 pikseli, co daje zagęszczenie pikseli na poziomie 402 pikseli na cal. To wartość mniejsza niż u wielu konkurentów, ale jak najbardziej wystarczająca. Obraz jest bowiem ostry, czcionki wyglądają świetnie, a w codziennym użytkowaniu poszczególne piksele są wręcz niedostrzegalne. W przeciwieństwie do wielu smartfonów z wyświetlaczami o proporcjach 18:9, ekran Mate’a nie posiada zaokrąglonych krawędzi.
Do zalet ekranu należy także zaliczyć odwzorowanie kolorów, które wyglądają naturalnie. Oczywiście w ustawieniach zmienimy tryb kolorów (normalne/wyraziste) oraz temperaturę barw, ale warto pozostać przy domyślnych ustawieniach, to one zapewniają najlepszy obraz. Zmienić można też rozdzielczość – Full HD+ (1080×2160) lub HD+ (720×1440), zyskując dłuższy czas pracy przy mniejszych wartościach. Dostępna jest jeszcze opcja inteligentnej rozdzielczości, po włączeniu której rozdzielczość ekranu będzie automatycznie zmniejszana, aby zaoszczędzić energię. Niestety, za dłuższy czas pracy płacimy gorszą jakością obrazu, HD+ przy 6 calach to z pewnością za mało.
Bezkompromisowa wydajność oraz sztuczna inteligencja
Na papierze Mate 10 Pro wypada rewelacyjnie! Po pierwsze, sercem jest 8-rdzeniowy procesor Kirin 970, składający się czterech rdzeni Cortex-A73 rozpędzających się do 2,36 GHz oraz czterech rdzeni Cortex-A53 taktowanych do 1,8 GHz. Wspierany jest on przez koprocesor i7, a za przetwarzanie grafiki odpowiada układ Mali-G72 MP12. Do tego zestawu dochodzi 6 GB RAM i 128 GB szybkiej pamięci na dane użytkownika. Zabrakło gniazda na kartę microSD, ale wspomniane przed chwilą 128 GB powinno wystarczyć na pliki – użytkownik do dyspozycji dostaje nieznacznie powyżej 110 GB.
Huawei w porównaniu do LG V30 (Snapdragon 835) jest nieznacznie szybszy. W codziennym użytkowaniu wypada wręcz idealnie, czuć, że zawsze mamy zapas mocy, nawet jeśli poddamy smartfon dużym obciążeniom. Wszystkie aplikacje i gry, które możemy pobrać z oficjalnego sklepu Google, działają bez żadnych zarzutów, płynnie i szybko. Podczas wymagających zadań tył robi się nieznacznie cieplejszy, ale z pewnością nie jest niekomfortowo gorący.
To jednak nie wydajność jest najbardziej intrygująca. Uwagę zwraca układ NPU (Neural Network Processing Unit), który w założeniach ma uczynić smartfon inteligentnym. Mate 10 Pro uczy się zachowania użytkownika, optymalnie dostosowując się do konkretnej osoby. W tym celu wykorzystywane są algorytmy sztucznej inteligencji, to właśnie ich przetwarzaniem zajmuje się NPU. Smartfon ma po prostu działać lepiej, szybciej i oferować więcej funkcji.
NPU potrafi wykrywać przyzwyczajenia użytkownika, m.in. proponując mu przed snem redukcję niebieskiego światła, ma też usprawniać działanie modułów łączności, a także rozpoznawać obiekty na zdjęciach, automatycznie dostosowując ustawienia kamery np. do zdjęć jedzenia czy krajobrazu zimą. Wszystko brzmi świetnie, ale podczas testowania Mate’a 10 Pro nie doświadczyliśmy magii sztucznej inteligencji. Nie zauważyliśmy nic niezwykłego, nic ponad smartfony konkurencji. Możliwe, że dzięki rozpoznawaniu obiektów na zdjęciach, efektem końcowym są ładniejsze fotografie, ale tutaj też nie można mówić o czymś rewolucyjnym – zdjęcia są równie świetne jak w innych drogich smartfonach.
Mate 10 Pro bardzo dobrze wypada pod względem czasu pracy na akumulatorze. W środku znajdziemy bowiem akumulator o pojemności 4000 mAh, który zapewnia 2-3 dni pracy. Mówimy tu o dwóch dniach normalnego użytkowania, korzystania z Facebooka, Snapchata, YouTube i przeglądarki internetowej. Większość topowych smartfonów wytrzymuje przy takim sposobie korzystanie nieznacznie ponad dzień. Produkt Huaweia właśnie czasem pracy na jednym ładowaniu przewyższa większość swoich oponentów i jeśli zależy Wam na tym aspekcie, to naprawdę warto zainteresować się Mate 10 Pro. Do ideału zabrakło tylko ładowania indukcyjnego, musimy więc męczyć się z kablami. Na pocieszenie dostajemy funkcję szybkiego ładowania – około 30 minut od 0 do 50% oraz 1h i 20 minut od 0 do 100% – całkiem sprawnie.
EMUI 8.0 dojrzało, ale Mate 10 Pro potrzebuje kilku poprawek
Topowy smartfon Huaweia podczas wyjęcia z pudełka działa pod kontrolą Androida 8.0 Oreo, a więc dość świeżej wersji mobilnego systemu operacyjnego Google. Android został wzbogacony oczywiście nakładką EMUI, w najnowszej wersji 8.0. Możliwości świetnej nakładki chińskiego producenta mogliście już poznać w tekście o Androidzie na modelu P10, ale od tego czasu EMUI dojrzało, stając się produktem prawie kompletnym. Prawie, ponieważ przed producentem zostało wyłącznie kilka poprawek, niestety eliminujących dość irytujące błędy.
Huawei mocno czerpie z rozwiązań konkurencji, w tym także od Apple, ale robi to w świetny sposób. Wybiera wyłącznie te najlepszy pomysły, dodając od siebie równie interesujące rozwiązania. Efektem tego podejścia jest Android w wersji, która zachwyca spójnością, długą listą oferowanych funkcji, a także dopracowaniem… niemal zawsze. Musimy wrócić do tematu kilku poprawek – w Mate 10 Pro zdarzają się błędy. Występują one podczas oglądania filmu na YouTube lub w domyślnej aplikacji do odtwarzania lokalnych plików wideo. Po otrzymaniu wiadomości na Messengerze, podczas oglądania wideo, smartfon zawiesza się, a jedynym sposobem przywrócenia funkcjonalności jest jego ponowne uruchomienie. Poradzić można sobie wyłączając dymki w Messengerze. Wyjątkowo irytujące niedociągnięcie, ale z pewnością zostanie wyeliminowane w najbliższej aktualizacji EMUI.
Osoby, które korzystały z nowszych modeli Huaweia, bez problemu odnajdą się w nowej wersji nakładki. Zmiany są niewielkie, ergonomia interfejsu, a także nawet wygląd poszczególnych elementów, pozostały bez zmian. Owszem niewielkie nowości są dostrzegalne, ale nie są to kluczowe zmiany, to tylko rozwinięcie wcześniej przyjętych założeń.
Huawei w swojej nakładce stara się dostarczyć zestaw narzędzi, który w założeniach ma sprawić, że nie będziemy czuli potrzeby instalacji dodatkowych aplikacji. Mamy więc menedżera plików, aplikację Zdrowie, Notatnik, funkcję kopii zapasowej, kompas czy nawet aplikację Lustro. Nad sprawnością smartfona ma czuwać aplikacja Menedżer telefonu, która podobnie jak we wszystkich innych smartfonach Huaweia, zapewnia opcje mające przyczynić się do optymalizacji urządzenia, odciążenia akumulatora, a także jego przeskanowania pod kątem wirusów (narzędzia dostarcza Avast).
Producentowi z pewnością udało się zrobić nakładkę, która skierowana jest dla zwykłego użytkownika. Pod tym względem EMUI wypada świetnie, ale momentami wręcz przesadza. Domyślnie dostarczane są linki do Facebooka, Booking.com czy Microsoft Translator. Aplikacje te nie są zainstalowane, lecz są reklamowane – po kliknięciu na ich ikonkę rozpoczyna się proces instalacji. Sądzimy, że aż taka nadopiekuńczość Huaweia jest zbędna, a użytkownik Mate’a 10 Pro bez tych reklam naprawdę dałby sobie radę z instalacją choćby tej aplikacji Facebooka.
Android w wykonaniu Huaweia przejął kilka pozytywnych cech od czystego Androida, jak i iOS-a. Po dłuższym przytrzymaniu ikonki aplikacji, zyskujemy dostęp do menu kontekstowego z dodatkowymi opcjami. Niestety, siła nacisku nie jest wykrywania, system oparto wyłącznie o dłuższe przytrzymania palca na wyświetlaczu. Druga warta uwagi opcja to kropki, które pojawiają się przy aplikacjach z nieodebranymi powiadomieniami. Nie mamy licznika powiadomień, a tylko zaznaczenie pojedynczą kropką. Zaczerpnięte z „czystego” Androida 8.0 Oreo rozwiązanie z pewnością zwiększa komfort korzystania, ale nie jest idealne.
Podwójna kamera i podwójny głośnik
Główna, umieszczona z tyłu kamera składa się z dwóch obiektów. Pierwszy to monochromatyczne 20 MP, druga ma 12 MP. Wśród parametrów wartych wymienia jest przysłona f/1.6, optyczna stabilizacja obrazu, BSI CMOS oraz detekcja fazy. W gorszych warunkach oświetleniowych wspomóc można się silną, podwójną lampą LED.
Bylibyśmy zaskoczeni, gdyby Mate 10 Pro robił słabe zdjęcia. To topowy smartfon, który ma konkurować z iPhonem X czy Samsungiem Galaxy S8, a więc musi posiadać świetny aparat. Zdjęcia są ostre, szczegółowe, pozbawione dostrzegalnych niepożądanych efektów, a kolory są świetnie odwzorowane. Możliwe, że wysoką jakość zawdzięczamy układowi NPU, ale niestety, sztuczna inteligencja nie zapewnia nic więcej niż konkurencja. Huawei należy do najlepszych, ale z pewnością nie jest najlepszym.
Filmy możemy rejestrować w maksymalnej rozdzielczości 4k. Pojawia się tu jednak pewne zastrzeżenie do stabilizacji obrazu, która działa przeciętnie. Przykładowy film zarejestrowany Mate 10 Pro znajdzie poniżej. Chociażby konkurencyjny LG V30 lepiej radzi sobie z eliminowaniem trzęsienia podczas filmów. Nie licząc stabilizacji, nagrane wideo jest po prostu świetne.
Nie gorzej jest z przednią kamerką, która wykonuje selfie w 8 MP – nastolatki będą zachwycone. Nie wszystkim jednak spodobają dość rygorystyczne mechanizmy sztucznego poprawiania twarzy, które starają się nieznacznie ingerować nawet jeśli je wyłączymy.
Głośnik, którego maskownica została umieszczona na dolnym boku, wspomagany jest przez głośnik do rozmów, czyli ten nad wyświetlaczem. Nie można mówić o stereo, ten drugi głośnik gra cicho, starając się wyłącznie wspomóc główny. Mate 10 Pro gra głośno i wyraźnie, nawet radzi sobie z niskimi tonami. Słyszeliśmy lepiej grające smartfony, ale testowany Huawei z pewnością należy do czołówki.
Podsumowanie: Mate 10 Pro jest fenomenalny, ale…
Firmie Huawei z pewnością udało się zrobić świetny smartfon. Mate 10 Pro jest bowiem dokosnale wykonany, ma bardzo wydajny procesor, aż 6 GB RAM oraz został wyposażony w 6-calowy wyświetlacz OLED. Bardzo dobrze leży w dłoni, posiada zestaw ciekawych, dodatkowych funkcji oraz robi świetne zdjęcia.
Mate 10 Pro nie jest jednak produktem idealnym. Nie poczuliśmy magii układu NPU, a Android w wykonaniu Huaweia, mimo iż bogaty w opcje i posiadający intuicyjny interfejs, cierpi na choroby wieku dziecięcego – takie błędy nie powinny mieć miejsca w smartfonie za 3500 zł. Z pewnością Mate 10 Pro jest najlepszym Huaweiem, jakiego mieliśmy przyjemność testować, ale do bycia najlepszym smartfonem, trochę mu zabrakło.
- Wykonanie, użyte materiały i ich spasowanie
- Eleganckie, mogące się podobać, wzornictwo
- Fenomenalny wyświetlacz
- Bezkompromisowa wydajność
- 6 GB RAM i 128 GB na dane
- Długa praca na jednym ładowaniu
- Wysoka jakość zdjęć
- Jakość dźwięku
- Android 8.0 Oreo już po wyjęciu z pudełka
- Palcująca się obudowa
- Android z chorobami wieku dziecięcego
- Niewiele z zapowiadanej sztucznej inteligencji
- Brak złącza minijack i gniazda na kartę pamięci
- Przeciętne słuchawki USB Type-C w zestawie