Test przeglądarek – która jest najbardziej energooszczędna?
Producenci przeglądarek przy okazji premier kolejnych wersji swoich programów prześcigają się w zapewnieniach, która aplikacja jest szybsza, używa mniej pamięci operacyjnej, a ostatnio także, która jest najbardziej energooszczędna. Zamiast polegać wyłącznie na ich deklaracjach w tej ostatniej kwestii, postanowiliśmy przyjrzeć się jej sami. Czy na najdłuższe surfowanie po Sieci na akumulatorze laptopa pozwoli Chrome 59, Firefox 54, Opera 46, Edge 40 czy też Vivaldi 1.10?
Zamiast jednak przeprowadzać test w laboratoryjnych warunkach na wartym fortunę sprzęcie wprost ze sklepu, postanowiliśmy odtworzyć okoliczności, jakie mogą panować w domach większości użytkowników: sięgnęliśmy po kilkuletni komputer z niższej półki, którego akumulator jest już nieco wysłużony. Sprawdziliśmy jak w takich warunkach sprawują się przeglądarki, i czy różnice między nimi są zauważalne.
Metodologia
Nasze testy rozpoczęliśmy od stworzenia jednego z możliwych scenariuszy przeglądania Internetu. Odwiedzamy między innymi nasz portal, a w kolejnych kartach serwisy społecznościowe i wyszukiwarkę Google, uruchamiamy i oglądamy film na YouTubie, przeglądamy Mapy Google, zdjęcia w serwisie Flickr, wykorzystujemy systemowy schowek. Wszystkiemu towarzyszy częste otwieranie nowych i zamykanie poprzednich kart, których stale otwarte są co najmniej 2, a maksymalnie 10 (najczęściej od 5 do 7). Oczywiście wszystkie te czynności były zautomatyzowane.
Do zarejestrowania, a później zapętlenia tych działań wykorzystaliśmy program Mouse Recorder Premium, który wbrew nazwie mogącej sugerować płatną wersję, pozostaje aplikacją darmową. Podczas nagrywania scenariusza korzystaliśmy zarówno z myszy i jej rolki, jak i typowych skrótów klawiaturowych.
Same przeglądarki również zostały odpowiednio przygotowane. Każdy test przeprowadziliśmy na świeżej instalacji 64-bitowej, najnowszej w danej chwili stabilnej wersji; nie instalowaliśmy żadnych rozszerzeń oraz nie zmienialiśmy żadnych ustawień. Wyjątkiem jest funkcja oszczędzania energii w Operze, którą przetestowaliśmy dwukrotnie.
Platforma i pomiar
Jak wspomniano już wcześniej, platformą testową został od kilku lat wykorzystywany na co dzień laptop. Model to Lenovo S210 z ekranem o przekątnej 11,6 cala, w tej konfiguracji wyposażony w Celerona 1037U, 8GB (DDR3, 1600MHz) pamięci operacyjnej i 120GB dysk SSD Samsung Evo 850. System to świeżo zaktualizowany, 64-bitowy Windows 10 Creators Update. Z Internetem łączymy się przez Wi-Fi, a podświetlenie ekranu ustawiamy na 70%.
Nasz test polegał na uruchomieniu zapętlonego scenariusza i jednoczesnym odczytywaniu stanu akumulatora. By moment rozpoczęcia pomiaru był w każdym przypadku jednakowy, sprawdziliśmy ile czasu każdej z przeglądarek zajmie całkowite rozładowanie laptopa od chwili, gdy akumulator wskazywał na dokładnie 90% poziomu naładowania. Do monitorowania wykorzystaliśmy aplikację BatteryMon.
Rezultaty
Wyniki testów mogą się okazać dla wielu zaskoczeniem: różnice pomiędzy przeglądarkami nie są tak duże, jak można by przypuszczać, mając na uwadze infografiki producentów. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, iż ich przypadki testowe są inne niż nasz, i że osiągnięcie bardziej imponujących rezultatów w specyficznych okolicznościach (oraz na nowszym sprzęcie) jest możliwe. Jak jednak wspominaliśmy wcześniej, w tym teście chcieliśmy sprawdzić realne korzyści z punktu widzenia „przeciętnego Kowalskiego”.
Jak widać, najdłuższy czas działania zapewni nam Edge oraz Opera z włączoną funkcją oszczędzania energii. Te przeglądarki na rozładowanie naszego komputera potrzebowały dokładnie 2 godzin, 8 minut i 50 sekund. Przypominamy, iż w przypadku Opery, poza włączeniem trybu energooszczędnego, nie zmienialiśmy żadnych innych ustawień, a producent zauważa, że jeszcze lepszy wynik można osiągnąć na przykład poprzez włączenie wbudowanej blokady reklam.
Ostatnią lokatę w naszym zestawieniu zajął Vivaldi z czasem 1 godziny, 58 minut i 50 sekund – dokładnie o 10 minut krótszym od zwycięskich. W momencie, w którym Vivaldi całkowicie rozładował i wyłączył komputer (dla naszego sprzętu jest to poziom dokładnie 5,5% naładowania akumulatora), zwycięskie przeglądarki wciąż działały, a poziom baterii wynosił 12%.
Jeszcze mniejsze różnice odnotowaliśmy pomiędzy Chromem, Firefoksem i Operą z wyłączonym oszczędzaniem energii. W tej trójce zwycięski okazuje się Google Chrome z czasem 2 godzin, 4 minut i 10 sekund, ale tuż za nim plasuje się Firefox z czasem o półtorej minuty gorszym, a następnie Opera z wynikiem gorszym o kolejne 50 sekund.
Gdyby osiągnięte przez nas rezultaty przełożyć wprost na inny sprzęt z dużo wydajniejszym akumulatorem, okazałoby się, że jeśli dotychczas komputer pozwalał nam na 5 godzin surfowania po Sieci z wykorzystaniem Vivaldiego, po przesiadce na Edge lub Operę (w trybie energooszczędnym), moglibyśmy korzystać z niego o ok. 25 minut dłużej.
Czy warto zmienić przyzwyczajenia?
W obliczu tak przedstawiających się wyników, warto zastanowić się, czy zmiana dotychczasowych przyzwyczajeń i przeglądarki, z której korzystamy na co dzień w laptopie, są tak naprawdę warte zachodu.
Oczywiście, 10 minut różnicy (pomiędzy najgorszym i najlepszym wynikiem w tym przypadku) to nie musi być mało: pozwoli obejrzeć dwa kolejne teledyski, zrealizować kilka kluczowych przelewów, czy też przyswoić algorytm układania prawidłowego krzyża na ostatniej warstwie kostki Rubika. Samodzielnie należy jednak rozsądzić, czy te dodatkowe minuty warte są innych wyrzeczeń.
Mając na uwadze wyniki naszego testu, rozsądnym rozwiązaniem wydaje się posiadanie w gotowości jednocześnie energooszczędnej i ulubionej przeglądarki (może to ta sama?) i korzystanie z nich zamiennie w zależności od sytuacji. Okoliczności, w których bez względu na inne konsekwencje zależeć będzie nam wyłącznie na czasie pracy komputera na baterii można sobie łatwo wyobrazić.
Wybierając przeglądarkę nie zapominajmy, iż jej energooszczędność to tylko jeden z aspektów, który warto wziąć pod uwagę. Nie bez znaczenia pozostaje również szybkość działania, dostępność rozszerzeń, wygoda obsługi i zapotrzebowanie na pamięć operacyjną, co w przypadku Chrome'a i Firefoksa sprawdzaliśmy w ubiegłym miesiącu.