Trzy urządzenia rodem z „Milczenia owiec”
Widzenie w ciemności to jedna z cech, których nasz gatunek nie posiada. Ciemność od wieków budzi w nas obawy, a stworzenia, które w ciemności widzą, są obiektami zazdrości. Szczęśliwie rozwój techniki pozwolił na konstrukcję wielu urządzeń, które są w stanie to zrekompensować — na przykład noktowizor, czyli właśnie urządzenie pozwalające na widzenie szczątkowym oświetleniu, gdzie ludzkie oko sobie nie radzi, lub w zupełnej ciemności, dzięki doświetleniu podczerwienią — tak jak w pamiętnej scenie w „Milczeniu owiec”, w której to Buffalo Bill obserwuje Clarice Starling.
14.07.2014 | aktual.: 15.07.2014 20:01
Zasada działania klasycznego noktowizora jest prosta. Obiektyw zbiera nieliczne fotony, emitowane przez różne źródła światła, jak gwiazdy bądź montowana w urządzeniu dioda podczerwona, które odbijają się od obiektów w otoczeniu. Fotony uderzają fotokatodę, nadając energię elektronom. Sygnał zostaje następnie wzmocniony z wykorzystaniem zewnętrznego źródła energii, na przykład baterii. To, co widzimy, patrząc przez noktowizor, to elektrony bombardujące fosforowy ekran (luminofor) — stąd zielone zabarwienie obrazu.
Dwa takie noktowizory mieli do dyspozycji uczestnicy HotZlotu podczas zabawy w terenie. Były to modele Vega i Avenger firmy Armasight. Trzeci z nich, Armasight Prime DC 4x, to noktowizor cyfrowy. Wszystkie do działania potrzebują po jednej baterii typu CR123A, której niestety nie da się kupić w zwykłym sklepie z elektroniką użytkową.
Vega to relatywnie tani i bardzo poręczny, wręcz kieszonkowy (147×82×46 mm) noktowizor generacji 1. To podstawowa konstrukcja, którą charakteryzuje obraz wzmocniony kilka tysięcy razy, mocno widoczna dystorsja geometryczna i luminofor świecący jeszcze przez chwilę po wyłączeniu. Układ optyczny 35 mm, F/1.7, daje pole widzenia o szerokości 40°, trzeba się jednak liczyć z naprawdę dużymi zniekształceniami na krawędziach. Noktowizor ten został wyposażony w diodę IR krótkiego zasięgu, która niestety nie oświetla całego pola widzenia i dalej efekt porównywalny z doświetleniem oglądanego obszaru latarką. Z włączoną diodą noktowizor może pracować około 12 godzin na jednej baterii, z wyłączoną ponad 50 godzin. Ostrość widzianych obiektów ustawiamy ręcznie pierścieniem na obiektywie. Warto wspomnieć, że ten noktowizor pozwala widzieć ostro na minimalną odległość jedynie 20 cm, nadaje się więc nie tylko do obserwacji z daleka.
Vega waży 250 gramów, jest odporna na mgłę i deszcz, i można ją zamontować na dołączonej uprzęży na głowę. Rozwiązanie to nie jest niestety szczególnie wygodne i przy dłuższym noszeniu daje się we znaki, ale świetnie się sprawdza w terenie, jeśli już montaż zostanie dopasowany. Mechanizm pozwala na umieszczenie noktowizora przed lewym lub prawym okiem, można go również szybko odsunąć na górę. Cena tego noktowizora, wraz z montażem i torbą, to 1299 złotych.
Avenger 3x szybko został moim ulubieńcem spośród wypożyczonych urządzeń. Jest to noktowizor generacji drugiej, czyli wyposażony w płytkę mikrokanałową, umieszczoną za fotokatodą. Elektrony uderzające w szklane kanały powodują wybicie kolejnych w postępie geometrycznymi. Rozjaśnienie obrazu dochodzi do 50 tysięcy razy. W efekcie, jak się przekonaliśmy, nawet nie trzeba zdejmować osłony obiektywu, żeby coś zobaczyć ;-). Noktowizory tego typu są wykorzystywane przez służby mundurowe i profesjonalistów. Niestety ich cena jest też odpowiednio wyższa od tych pierwszej generacji.
Avenger 3x ma pole widzenia o szerokości 18° i świetnie sprawdza się jako nocny zamiennik lornetki z manualną kontrolą ostrości. Wbrew temu, co można zobaczyć na filmach, skierowanie go na źródło światła nie oślepi obserwatora, gdyż urządzenie to zostało wyposażone w odpowiedni system zabezpieczający i automatyczną kontrolę jasności. Dodatkowo komfort obserwacji poprawia wyprofilowana, gumowa osłona, otaczająca oko. Nie mogę jednak pochwalić sterowania 3-pozycyjnym pokrętłem, które znajduje się przy okularze — praca z nim wymaga włożenia sporo siły w każdy obrót (włączenie oświetlenia IR dodatkowo wymaga wyciągnięcia gałki) i jest ono na tyle małe, że trudno mi wyobrazić sobie operowanie nim w grubych rękawiczkach. Noktowizor ten można również montować na różnego typu uchwytach lub zwykłym statywie. Oświetlacz IR sprawdza się znakomicie. Jedna bateria wystarczy na około 8 godzin pracy z włączonym dodatkowym oświetleniem i 40 bez niego. Urządzenie ma wymiary 210×75×60 mm i waży 0,65 kg. Jego cena przekracza 5 tysięcy złotych.
Na koniec zostawiłam urządzenie najciekawsze z punktu widzenia techniki, czyli noktowizor cyfrowy Armasight Prime DC 4x. Tutaj wzmocnieniem obrazu zajmuje się elektronika, a siłę wzmocnienia można regulować ręcznie niewielkim pokrętłem. Za rejestrację obserwowanych obiektów odpowiedzialna jest czuła matryca CCD, podobna do tych montowanych w aparatach fotograficznych. Oku obserwatora ukaże się obraz wyświetlany na kolorowym ekranie LCD. Trzeba tu zaznaczyć, że prezentowane kolory nie odwzorują tego, jak widzielibyśmy obiekty w dzień — bardzo często obraz jest zbliżony do czarno-białego i obfituje w różnego rodzaju zniekształcenia chromatyczne. Producent zamontował tu oświetlacz IR krótkiego zasięgu, ale można skorzystać także z akcesorium dodatkowego. Wadą tego rozwiązania jest bardzo krótki czas pracy urządzenia na baterii — niecałe 3 godziny — zaletą obraz bliższy realnemu, niż to, co może zaoferować luminofor w noktowizorze o porównywalnej cenie.
Urządzenie ma wymiary 180×80×60 mm i waży równo pół kilograma. Wypożyczony nam model dysponował czterokrotnym powiększeniem, ale dostępny jest także model z powiększeniem 6-krotnym. Tu również mamy do czynienia z solidną, gumowaną obudową, odporną na mgłę i wodę. Cena tego urządzenia to 1130 zł — nie jest więc wygórowana, jeśli porównamy możliwości DC 4x i noktowizora generacji 1.
Demonstrację tego, co zobaczymy dzięki noktowizorom, prezentuje poniższy film.
Co widać przez noktowizor?
Polecam przyjrzenie się tego typu urządzeniom miłośnikom gier terenowych, nocnych wypraw, eksploracji budynków czy, jak autorka tej recenzji, podglądania żerujących jeży. Faktem jest, że noktowizory nie są tanie, ale czasami warto sięgnąć głębiej do portfela, aby poczuć namiastkę widzenia w ciemności. Nawet w całkowitej.