Uberspryt Ubera: przekazuje policji fałszywe lokalizacje kierowców
Kiepska passa Ubera trwa, zaś częstotliwości pojawiania się informacji, które negatywnie wpływają na wizerunek firmy, nie sposób już traktować jedynie jako dzieła przypadku. Do tej listy możemy teraz dopisać kolejny skandal, który paradoksalnie może przysporzyć Uberowi sympatyków.
04.03.2017 | aktual.: 05.03.2017 21:44
Wydawać mogłoby się, że kwestię problemów Ubera wyczerpała w ostatnim czasie Xyrcon, dla której podejrzenia o molestowanie i mobbing, a także wizerunkowa wpadka samego szefa Ubera, stanowi o wizerunkowym i finansowym końcu firmy. Wcześniej The New York Times.
Czworo aktualnych i byłych pracowników poinformowało redakcję NYT o tajnym programie Greyball, który jest częścią opisywanych przez nas mechanizmów śledzenia użytkowników. Wszystko zaczęło się w 2014 roku w Portland, gdzie Uber rozpoczął świadczenie usług bez wcześniejszych negocjacji z lokalnymi władzami. Wówczas tamtejsi policjanci zorganizowali akcję, w ramach której zamawiali Ubera, podając się za zwykłych klientów, a następnie dokonywali kontroli i karali kierowców.
Po jakimś czasie policjanci zaczęli jednak dostrzegać, że miniatury samochodów, jakie widzą w swoich aplikacjach, nie pokrywają się z faktycznymi lokalizacjami kierowców, zaś zamówienia są przez nich ignorowane lub regularnie anulowane. Dziś wiadomo już, że było to efektem działania programu Greyballa.
Uber wprowadził bowiem na potrzeby kierowców system oznaczania policjantów i innych służb, które posiadają uprawnienia do karania kierowców. Gdy dany użytkownik otrzymał już odpowiednią metkę, widzieli to kierowcy, a on sam otrzymywał w swojej aplikacji fałszywe informacje o lokalizacji samochodów. W ten sposób kierowcy skutecznie unikali kar i mogli dalej świadczyć usługi. Po sukcesie w Portland, zaczęto korzystać z Greyball między innymi w Bostonie, Las Vegas, Paryżu, a także w Korei Południowej i w Chinach.
Prawnicy Ubera byli świadomy wprowadzenia programu i zadbali o jego zgodność z prawem: Greyball jest częścią warunków świadczenia usług, zaś policjanci mogli być oznaczani, gdyż ich działalność była traktowana jako naruszenie warunków świadczenia. W oficjalnym stanowisku Uber potwierdził, że ten program odmawia transportu użytkowników, którzy naruszają nasze warunki świadczenia usług – niezależnie od tego, czy chodzi o osoby, które mają zamiar fizycznie skrzywdzić kierowców, konkurencję, która chce zakłócić nasze operacje czy oponentów, którzy współpracują z władzami w przygotowaniu pułapek naszych kierowców.
Niósł wilk razy kilka, ponieśli i wilka. Władze i konkurencja miesiącami wykorzystywały swoje zasoby, by utrudniać działanie Ubera. W odpowiedzi ten wykształcił własny, korporacyjny system nadzoru i wyrównał szanse. Nie byłoby szczególnie zaskakujące, gdyby legaliści i miłośnicy regulacji, także w kontekście wcześniejszych skandali, zażądali wobec Ubera surowych sankcji. Dla tych, którzy umiłowali wolność, Uber wyrasta na awangardę oddolnej inicjatywy. Chce po prostu, mimo przeciwności, świadczyć usługi swoim klientom.