WD My Book Live Duo — zielony RAID-owiec
Wszyscy „kolekcjonujemy” coraz więcej danych na naszych komputerach. Setki zdjęć, dokumentów, plików multimedialnych. Faktem jest, że dyski też mamy coraz większe ale czy trzeba je koniecznie trzymać na komputerze? Szczególnie, że urządzeń korzystających z danych, też mamy coraz więcej. Dlatego warto zainteresować się rozwiązaniami, jak np.: WD My Book Live Duo.
21.03.2012 | aktual.: 04.06.2012 08:13
Wykonanie całości zasługuje na pochwałę, wysokiej jakości materiały i solidna konstrukcja sprawiają, że mamy do czynienia z produktem z najwyższej półki. Na pierwszy rzut oka, urządzenie to nie różni się specjalnie od testowanego wcześniej WD My Book Live. Mamy więc DLNA do odtwarzania strumieniowego multimediów, zestaw aplikacji na mobilne urządzenie z iOS czy Androidem, wygodne oprogramowanie do tworzenia kopii zapasowych czy bezproblemowy dostęp do naszych zasobów spoza naszej lokalnej sieci. Gdzie więc różnice?
WD My Book Live Duo, posiada dwa dyski mogące pracować w trybie RAID 0 lub RAID 1. W wersji, którą otrzymaliśmy do testów, każdy z dysków miał pojemność 2TB. Fabrycznie system skonfigurowano w trybie woluminów łączonych, co oznacza, że dostępna powierzchnia na dane, to całe 4TB. Mnie jednak bardziej interesuje RAID 1, dający sporą gwarancję braku utraty danych. Jak wiadomo, w trybie tym, każda informacja zapisywana jest jednocześnie na dwóch dyskach. W razie awarii któregokolwiek dysku, dane w dalszym ciągu mamy dostępne z kopii lustrzanej.
Sam proces konwersji z RAID 0 na RAID 1 trwał niestety dość długo, blisko 5 godzin, na dyskach bez żadnych danych. W tym czasie urządzenie zdążyło nagrzać się do temperatury, przy której system zabezpieczający przed przegrzaniem przestawiał dyski w tryb uśpienia. Zapewne na wysoką temperaturę ma wpływ brak jakichkolwiek wiatraków, co z drugiej strony przekłada się na naprawdę bezgłośną pracę urządzenia. Co istotne, pomimo długiego czasu tworzenia RAID 1, powierzchnia dyskowa była cały czas dostępna. Nie było problemów z odczytem czy też zapisem plików, oprócz oczywiście nielicznych chwil, kiedy z powodu temperatury system przechodził w stan uśpienia.
Urządzenie zostało wyposażone w dyski z serii GreenPower. Dyski te charakteryzują się zmienną szybkością obrotową talerzy i szybkością transmisji danych w zależności od potrzeb, co w konsekwencji przekłada się na zmniejszenie zużycia prądu, niższe temperatury i zminimalizowanie poziomu hałasu w czasie pracy urządzenia. Oczywiście, przy naprawdę dużym obciążeniu, dyski takie mogą być nieznacznie wolniejsze, natomiast przy normalnej, typowo „domowej” pracy, nie zauważymy żadnej różnicy. Podczas wyświetlania filmu w rozdzielczości HD nie było żadnych przycięć czy szarpań.
Kiedy temperatura opadnie do znośnego poziomu, całość działa naprawdę bezproblemowo i, przede wszystkim, cicho. Obsługa jest prosta, nie wymagająca zbytniej wiedzy w temacie „administrowania” tego typu urządzeniami, dłubania w konsoli i bawienia się w stawianie serwera z prawdziwego zdarzenia. To maleństwo jest w stanie dać użytkownikowi bezpieczeństwo danych i wygodę zupełnie bez wysiłku. WD My Book Live Duo to centralny magazyn danych z prawdziwego zdarzenia dla zwyczajnego gospodarstwa domowego.
Osobisty serwer plików marki WD to kawał naprawdę dobrego sprzętu. Niestety jakość kosztuje. W momencie premiery WD My Book Live Duo wyceniono na 1699 zł za konfigurację z dwoma dyskami 2TB. To dużo, jednak aktualne ceny za ten model spadły do okolic 1400 zł. Ta kwota, choć uważam, że nadal za wysoka, jest swego rodzaju jaskółką zwiastującą obniżki cen dysków talerzowych. Pomału, bo pomału, ale wracamy do sytuacji sprzed wielkiej powodzi w Tajlandii.