Wywiad obiecuje, że będzie podsłuchiwać bez względu na wszystko
Dziś obchodzimy Międzynarodowy Dzień Ochrony Danych Osobowych. Z tej okazji, jak co roku, liczne firmy i organizacje starają się przybliżyć nam sposoby na ochronę prywatności oraz wiedzę o tym, jak nasze dane są przetwarzane i przez kogo. Tymczasem były szef brytyjskiej Centrali Łączności Rządowej zapowiedział już, że czego nie da się podsłuchać, będzie wykradzione inaczej… co niekoniecznie musi oznaczać coś złego.
28.01.2015 | aktual.: 28.01.2015 17:43
Obchody Międzynarodowego Dnia Ochrony Danych Osobowych tradycyjnie uświetniła konferencja zorganizowana przez Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych. Poruszane były takie zagadnienia jak sposoby na ochronę danych oraz zmiany w prawie polskim i unijnym, do godziny 16:00 pracownicy Biura GIODO udzielali wszystkim zainteresowanym porad w temacie. To przypomniało niestety, że klimat polityczny nie sprzyja ochronie naszych danych. Stanowisko GIODO od dwóch miesięcy jest nieobsadzone i nie ma widoków na zmiany, a w Brukseli przeciągają się prace nad niezbędną reformą prawa. Nie zabrakło poradników mówiących o tym, jak można wykorzystać różne narzędzia do ochrony prywatności – Firefoksa. Mozilla pytała także przechodniów na ulicach Warszawy o to, czy chronią swoją prywatność w Internecie i jak.
[vimeo=http://vimeo.com/111330043]Świadomość społeczna rośnie, ale słychać głosy, że wszystkie nasze starania by ukryć informacje o sobie są całkowicie daremne. Brytyjskie władze starają się nie dopuścić do popularyzacji silnego szyfrowania komunikacji wśród obywateli, popierają ich w tym Amerykanie. Na łatwym dostępie do danych zależy szczególnie służbom wywiadowczym. Po ujawnieniu informacji o wywiadzie przez Edwarda Snowdena wiele firm wprowadziło silne szyfrowanie komunikacji, co nie jest na rękę funkcjonariuszom.
Były szef brytyjskiej Centrali Łączności Rządowej (GCHQ) w latach 1996-97 Sir David Omand powiedział wprost, że agencje wywiadowcze nie zamierzają z tego powodu nie ścigać podejrzanych. Przeciwnie – to spowoduje, że będą bardziej starać się uzyskać jeszcze więcej informacji o tych osobach innymi sposobami. Omand straszył ciągłą obserwacją, zakładaniem podsłuchów w mieszkaniach, podłączaniem się do linii telefonicznych i włamywaniem się na komputery podejrzanych… i tylko podejrzanych.
Przesłanie Omanda jest jasne – jeśli będziemy korzystać z silnych zabezpieczeń, w których producenci nie umieszczą furtek dla służb, funkcjonariusze będą włamywać się do domów podejrzanych osób, montować tam sprzęt podsłuchowy i całymi dniami jeździć za nimi po mieście. Co ciekawe, jego zdaniem bliska obserwacja kilku osób, względem których służby mają uzasadnione podejrzenia, jest mniej inwazyjna i bardziej etyczna niż podsłuchiwanie całego ruchu przepływającego przez brytyjskie łącza (czyli prawie cały ruch między Europą i Stanami Zjednoczonymi), zbieranie prywatnych zdjęć i masowe podglądanie sekskamerek, czym obecnie (między innymi) zajmuje się brytyjski GCHQ.
Były szef brytyjskiej agencji wywiadowczej zakłada także, że grupy broniące swobód obywatelskich w cyberprzestrzeni będą bardziej zbulwersowane obserwacją kilku wybranych osób, potencjalnie zamieszanych w niebezpieczne działania i prawdopodobnie mających coś do ukrycia, niż gromadzeniem informacji o wszystkich internautach. Trzeba przyznać, że kierowana i nadzorowana obserwacja osób, co do których istnieją realne podejrzenia, brzmi lepiej. Jeśli GCHQ pod przymusem wróci do starych (i droższych) praktyk wywiadowczych, wiele osób odetchnie z ulgą.