Zmierzch merytokracji: Linux trafi pod kontrolę bojowników o sprawiedliwość społeczną?
Wydarzenia tego tygodnia sprawiły,że wielu ludzi zaczęło głośno mówić o początku końcaLinuksa. I nie bez powodu: doniesienia o przerwie w pracy, którązrobiłsobie Linus Torvalds, aby „rozwijać własny charakter” i„zrozumieć ludzkie emocje”, brzmiały przecież zupełnienierealnie. Gdy zaś internet obiegła informacja, że córka LinusaTorvaldsa podpisała „manifest przeciwko merytokracji”, aFundacja Linuksa przepchnęła osobliwy Kodeks Postępowania (Code ofConduct) w pospiechu i bez konsultacji ze społecznością, zrobiłosię naprawdę groźnie. Microsoft może zacierać ręce –niewykluczone, że najważniejszy opensource’owy projekt na świecieczeka wojna domowa.
23.09.2018 17:45
Przedstawiona 16 września przez Linusa Torvaldsa informacja owydaniu Linuksa4.19-rc4 była znacznie dłuższa niż zwykle. Zamiast o kodzie izmianach, Torvalds rozpisał się o swoim charakterze, swoimniewłaściwym podejściu do komunikacji z ludźmi, problemach wspołeczności tym wywołanych. Przyznał, że zdaje sobie sprawę,że problem leży po jego stronie i potrzebuje urlopu, podczasktórego zasięgnie pomocy i nauczy się właściwie komunikować zludźmi. Swoje obowiązki scedował na znanego opiekuna kernela,Grega Kroaha-Hartmana.
W linuksowym światku zawrzało. Niektórzy przypomnieli, że jużtrzy lata temu mówiło się, że przygotowywana jest prowokacja oseksualnym podtekście, która miałaby zrujnować reputacjęniewygodnego dla związanych z amerykańską lewicą LinusaTorvaldsa. Czy w końcu udało się znaleźć na twórcę Linuksajakieś haki?
Linus pod ścianą
Rzeczywistość okazała się inna, lecz również związana zintrygami. „Dożywotni dyktator” Linuksa poszedł na przymusowyurlop ze względu na działania dziennika The New Yorker. Noam Cohen,reporter tego dziennika miał przycisnąć Linusa do ściany wkwestii seksizmu panującego w linuksowej społeczności, seksizmu,który miał zniechęcać kobiety do pracy nad kernelem.
The New Yorker dał Linusowi i jego pracodawcy, The LinuxFoundation, kilka dni na przygotowanie odpowiedzi. I tak oto 15września Greg Kroah-Hartman, działając jako przedstawicielTechnicznej Rady Fundacji, przepchnął w pospiechu do linuksowejdokumentacji oficjalny KodeksPostępowania (Code of Conduct). Kodeks stawiał sobie za celuczynienie z linuksowej społeczności miejsca otwartego nawszystkich niezależnie od płci, rasy, orientacji seksualnej,tożsamości gender, sprawności fizycznej itd. itp., a zarazemwolnego od wszelkich form prześladowania i dyskryminacji.
Niedopuszczalnym uczyniono używanie nacechowanego seksualnymikonotacjami języka, trollowanie, upokarzające komentarze, a takżewszelkie inne działania, które mogłyby zostać uznane zaniewłaściwe w miejscu pracy. Opiekunowie kernela zostalizobowiązani do podejmowania wszelkich korekcyjnych działań w razienapotkania przypadków naruszenia Kodeksu Postępowania – cośzupełnie nie do pomyślenia wcześniej, gdy konflikty rozstrzyganona podstawie daleko bardziej liberalnego dokumentu Codeof Conflict, obecnie z dokumentacji kernela usuniętego.
Należy podkreślić, że ten nowy Kodeks Postępowania zostałpodpisany jedynie przez 6 z 10 członków Rady Technicznej FundacjiLinuksa. Fatalnie to wygląda w porównaniu do Code of Conflict, podktórym podpisałosię ponad 60 kluczowych deweloperów kernela.
16 września, jak już wspomnieliśmy, Linus Torvalds wygłosiłsamokrytykę i udał się na urlop, oddając opiekę nad kernelemKroah-Hartmanowi.
19 września na łamach The New Yorkera opublikowany zostałartykułNoama Cohena, uzupełniony o informacje o ustąpieniu Linusa Torvalda(i krytykujący go za niewystarczającą samokrytykę i żarty zesprawy) oraz działaniach Fundacji Linuksa, w szczególnościwprowadzeniu tego Kodeksu Postępowania.
Zmierzch merytokracji
W maju 2018 roku transseksualna programistka Coraline Ada Ehmke,znana ze swojej walki o sprawiedliwość społeczną i wkład w językRuby, opublikowała na GitHubie dokument pt. ThePost-Meritocracy Manifesto. Głosi on, że merytokratycznepodejście napędza ruch Open Source i całą informatykę – licząsię jedynie kompetencje. Najwyższy czas z tym jednak skończyć,ponieważ merytokracja służyć ma wyłącznie uprzywilejowanym,wykluczać mniejszości.
Dlatego ruch post-merytokratyczny dąży do tego, by zwiększyćróżnorodność reprezentowanych w branży osób, odrzucić pracę,która negatywnie wpływa na dobre samopoczucie innych ludzi izaakceptować zmiany społeczne. Co szczególnie ważne, głos tych,którzy nie znają się na technice, ma być teraz równie ważny cogłos tych, którzy technikę tę tworzą. Nie ma też mowy o tym, byusprawiedliwiać toksyczne zachowania ludzi tworzących technikęich wkładem w rozwój projektu.
Innymi słowy – Linus Torvalds ma do powiedzenia w kwestiiLinuksa tyle samo, co np. dbający o różnorodność płci iorientacji seksualnych opiekunowie projektu GNOME Outreachy, a jegotoksyczna osobowość nie może być dłużej akceptowana iusprawiedliwiana jego wielkim wkładem w projekt.
Na liście osób, które podpisały się pod manifestem, znalazłasię Patricia Torvalds – córka Linusa, studentka informatyki, odkilku lat aktywnie działająca feministka, która otwarciedeklarowała w udzielonychwywiadach, że brak różnorodności to błąd. Opowiadanie zaś,że jeśli ktoś jest dobry w swojej robocie, to jego orientacjaseksualna i płeć nie mają znaczenia jest tanią wymówką.
Amerykański Kulturkampf
Warto przypomnieć, że nowy linuksowy Kodeks Postępowania niejest pierwszym tego typu dokumentem – w lutym 2018 roku podobnydokument, zachwalający różnorodność, przyjęła społecznośćFreeBSD.Jest on jeszcze bardziej surowy, zakazując nawet używania„niewłaściwych” zaimków osobowych czy czynienia jakichkolwiekkomentarzy w kwestii obżarstwa i otyłości.
Ten kodeks FreeBSD jest niemal dosłowną kopią kodeksustworzonego przez społeczność GeekFeminism,zrezygnowano w nim jedynie z klauzuli wykluczającej możliwośćposkarżenia się na „cisfobię” czy „rasizm na odwrót” –ponieważ coś takiego, jak piszą autorki GeekFeminism, nieistnieje.
Linuksowy kodeks postępowania jest jednak znacznie bliższy temu,co znajdziemy w kodeksie GeekFeminism, niż np. wolne od politykitożsamości seksualnej, stawiające na pragmatyzm kodeksypostępowania KDEczy Debiana (niemówiąc już o minimalistycznym kodeksie TrueOS-a).
Innymi słowy można powiedzieć, że linuksowy kernel stał sięoficjalnie projektem rozwijanym już nie według merytokratycznychzałożeń Code of Conflict, lecz według wytycznych politykiamerykańskich bojowników o sprawiedliwość społeczną (SJW –Social Justice Warriors).
Wyrzucić tego seksistę!
Pierwszą wymienioną z nazwiska ofiarą nowego kodeksupostępowania Linuksa stał się Theodore T’so, notabene jeden ztych czterech członków Rady Technicznej Fundacji Linuksa, którykodeksu nie podpisał. Jest on jednym z głównych deweloperówkernela, autorem najpopularniejszego linuksowego systemu plikówEXT4.
Pani Sage Sharp poinformowała otóż na łamach Twittera, żeTheodore T’so pochwalagwałty, a przecież dyskryminacja czy prześladowania ze względuna płeć czy gender są zakazane. Ten seksista napisał w 2011 rokupodczas dyskusji na liście dyskusyjnej, że jedynie 27% przypadkówzgłoszonych gwałtów faktycznie okazuje się gwałtami, a więcprzedstawiane przez feministki statystyki gwałtów są przesadzone,oraz że oskarżenie o gwałt wymaga dowodów rzeczowych a seks zpijaną, lecz chętną kobietą nie jest gwałtem.
The new Code of Conduct explicitly says discrimination and harassment on the basis of sex or gender is not allowed. One Linux Foundation Technical Advisory Board member who did not sign off on the patch is Ted Tso, who is a rape apologist: https://t.co/xZ1oapTCoM
— Sage Sharp (@sagesharp) September 20, 2018Biorąc pod uwagę to, że Theodore T’so jest członkiem RadyTechnicznej Fundacji Linuksa, pani Sharp stawia pod znakiem zapytaniazdolność linuksowej społeczności do samodzielnego wprowadzeniaKodeksu Postępowania w życie. Na łamach swojego bloga Otter Techwzywado zmuszenia Fundacji Linuksa do publikowania raportów zprzestrzegania Kodeksu Postępowania.
W sukurs przychodzi jej Coraline Ada Ehmke. Transseksualnaprogramistka ogłosiła otóż uruchomienie projektu CoCBeacon, który ma doprowadzić do powstania bezpiecznego iefektywnego systemu przestrzegania Kodeksów Postępowania –nadającego się do projektów Open Source wszelkich rozmiarów.
I’m happy to announce CoC Beacon, a project designed to make establishing, managing, and enforcing codes of conduct easy and fair for open source projects of all sizes. You can help fund development of this critical project at our Patreon: https://t.co/Ew9hKPLsBz
— Coraline Ada Ehmke (@CoralineAda) September 17, 2018W ten sposób cel polityczny bojowników o sprawiedliwośćspołeczną może zostać osiągnięty: toksyczna merytokracja musiodejść, nadzór nad projektami Open Source znajdzie się w rękachtych, którzy najlepiej się na tym znają i których celówpolitycznych nikt nie kwestionuje.
Niektórzy zauważają zarazem, że wspomniane cele politycznewcale nie są takie, jakie się nam wydają. To, że Theodore T’sozostał zaatakowany jako pierwszy ma mieć swoje uzasadnienie –programista ten odrzucił presję ze strony Intela, forsującegoużywanie zamkniętego, sprzętowego generatora liczb losowych. Takiniesprawdzalny, nieweryfikowalny generator mógłby działać jakofurtka w systemach, obniżając entropię i ułatwiając złamanieszyfrowania.
Quo vadis, Linux?
Każda akcja powoduje reakcję – i nie inaczej jest w wypadkunagłego wprowadzenia linuksowego Kodeksu Postępowania. Na łamachChange.org opublikowanopetycję, wzywającą Fundację Linuksa do jego odrzucenia.Autorzy twierdzą, że Kodeks doprowadzi jedynie do podzieleniaspołeczności, wprowadzenia polityki do spraw programistycznych iadministracyjnych.
To jest jednak tylko proszenie o naprawienie sytuacji. Pojawiłysię jednak też groźby – i to poważne. Na łamach listydyskusyjnej kernela opublikowano listotwarty, którego autorzy twierdzą, że mogą zlikwidowaćLinuksa.
Chodzi o znajdującą się w licencji GPLv2 możliwośćwycofania swojego kodu z projektu. Jeśli ktoś zostałbywyrzucony ze społeczności ze względu na naruszenia KodeksuPostępowania, to mógłby też zabrać ze sobą dotychczas stworzony kod.Dalsze jego wykorzystanie w kernelu stałoby się nielegalne, autorkodu mógłby dochodzić strat, zaskarżyć Fundację Linuksa nabazie amerykańskiego prawa.
Klauzula uniemożliwiająca wycofanie swojego kodu przez autorazostała wprowadzona bowiem dopiero w licencji GPLv3, kernel jednakod początku objęty jest licencją GPLv2.
Jeśli faktycznie do tego by doszło – i wykluczony zespołeczności linuksowej za niewłaściwe wypowiedzi o gwałtachTheodore T’so zabrałby swój kod EXT4, trudno sobie wyobrazićkonsekwencje dla całego linuksowego ekosystemu. A takich„toksycznych merytokratów” jak T’so jest najwyraźniejznacznie więcej. Niech co drugi z nich zabierze swoje klocki –przez długi czas nie zobaczymy nowych wydań kernela, gdy trzebabędzie na nowo przepisywać kod kluczowych podsystemów.
W pewnym jednak sensie ludzie tacy jak Coraline Ada Ehmke mająrację. Pokazali swoimi działaniami, że jest inaczej, niż wydawałosię Linusowi Torvaldsowi. Nie wystarczy zająć się techniką, bywszystko było dobrze. Rozwijanie opensource’owych projektów todziałalność nie tylko techniczna, ale i polityczna. IgnorancjaLinusa w kwestii polityki – którą wielokrotnie wypominał mu np.Richard Stallman – obróciła się przeciwko projektowi. Pozostajetylko pytanie: czy znajdą się tacy, którzy metodami politycznymizdołają powstrzymać bojowników o sprawiedliwość społeczną?
Bo jeśli nie, to tylko czekać, aż z Linuksa zrobi sięfeministyczny ToleranUX,a kluczowi linuksowi deweloperzy podzielą los Larry’ego Garfielda,dewelopera Drupala, który został wykluczonyz projektu za praktykowanie seksualnej dominacji nad kobietami.