ACTA 2.0 przyjęte. Czekają nas ograniczenia linkowania, ale Wikipedia jest bezpieczna
Parlament Europejski niestety poparł kontrowersyjną dyrektywę, która zmieni prawo autorskie na jednolitym rynku cyfrowym. W najbliższym czasie zaczną się negocjacje, mające ustalić sposób wdrożenia nowych regulacji w państwach członkowskich. Perspektywy są nieciekawe zarówno dla twórców, jak i miłośników wolnego dostępu do informacji.
12.09.2018 14:43
Tym razem dyrektywa została poparta sporą większością głosów. Za wprowadzeniem zmian opowiedziało się 438 europarlamentarzystów, przeciwko głosowało 226, a 39 wstrzymało się od głosu. Warto zaznaczyć, że wyniki nie były jednoznacznie powiązane z przynależnością do ugrupowań partyjnych czy reprezentowanymi krajami.
Dlaczego mamy powody do zmartwień? Najwięcej krytycznych opinii zebrały artykuły 11. i 13. projektu dyrektywy. Pierwszy z nich został okrzyknięty „podatkiem od linków” i może znacząco upośledzić dzielenie się informacjami w Internecie. W skrócie serwisy internetowe musiałyby ubiegać się o licencje na linkowanie do innych serwisów, co jest samo w sobie zaburzeniem natury stron internetowych – powstały przecież po to, by można było zamieszczać w tekście odnośniki do innych treści, także na innych stronach. Szczęśliwie Parlament Europejski poinformował też, że z zapisu wyłączone zostaną strony niekomercyjne, jak Wikipedia, a także platformy promujące wolne oprogramowanie (GitHub). Dozwolone będzie także „zwykłe dzielenie się hiperłączami do artykułów, wraz z pojedynczymi słowami do ich opisania”.
Artykuł 13., jeśli zostanie zinterpretowany dosłownie, może doprowadzić do prewencyjnej cenzury, ograniczać wolność słowa i wolność twórczą. Teoretycznie ma w całości zapobiegać udostępnianiu materiałów, do których nie mamy praw, na czym zależy organizacjom zrzeszającymi twórców i komercyjnym wydawnictwom. Jednak automatyczne kontrole jeszcze przed udostępnieniem materiałów mogą mieć dużo negatywnych konsekwencji, na czele z cenzurą. Niektórzy przepowiadają nawet śmierć memów, co byłoby poważnym zaburzeniem podstaw internetowej kultury. PE obiecuje jednak dołożyć wszelkich starań, by nie doszło do zbędnego ograniczania wolności słowa.