Aorus Thunder M7 – test niezwykłej myszki dla graczy i zarazem nowy konkurs

Akcesoria dla graczy to temat-rzeka. Mają swoich oddanych zwolenników jak i też całkiem sporą rzeszę zagorzałych przeciwników. Jest też spora grupa osób, która o specjalnych myszkach czy słuchawkach dla graczy nie słyszała wcale. Wśród producentów akcesoriów można zauważyć podobne rozłożenie upodobań, z tą jednak różnicą, że wciąż pojawiają się nowi, którzy próbują dorwać się do zysków ze sprzętu dla graczy. Jak intratny jest to interes widać jasno po wiodących producentach tego segmentu rynku. Razer i SteelSeries z roku na rok generują coraz większe przychody, o zysku nie wspominając. Do wyścigu o serca kupujących dołączył więc jakiś czas temu ASUS, rozwijając serię Republic of Gamers właśnie o myszki i słuchawki. Jego największy konkurent Gigabyte, też spróbował swoich sił na tym polu, wprowadzając serię akcesoriów dla graczy pod nazwą Aivia. Najwyraźniej było to jednak za mało dla tajwańskiego producenta. Na rynku pojawił się nowy gracz, Aorus, wspierany właśnie przez Gigabyte. To właśnie tej marki myszka trafiła do nas do testów, od pierwszego kontaktu wywołując spore poruszenie w redakcji. Zapraszamy na spotkanie z myszką Aorus Thunder M7.

Aorus Thunder M7 – test niezwykłej myszki dla graczy i zarazem nowy konkurs
Krzysztof Fiedor

16.01.2015 | aktual.: 22.01.2015 13:41

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Na początek kilka słów o samej marce Aorus. Jak wspomniałem, marka rozwijana jest przez Gigabyte, choć jest to informacja raczej półoficjalna. Na stronie Aorusa takich informacji brak, jednak dalekowschodnie witryny nie krępują się, zestawiając Aorusa z Gigabyte. Wygląda na to, że w Europie polityka marki jest bardziej restrykcyjna. Aorus pojawił się na rynku stosunkowo niedawno, proponując laptopy dla graczy. Szału nie zrobiły, choć mieliśmy niejedną okazję je oglądać na targach CeBIT czy Computex na Tajwanie. I to właśnie na tych drugich, w czerwcu tego roku Aorus, poza laptopami pokazał manipulatory dla graczy. Na samych targach sprzęt nie wywarł na nas jakiegoś większego wrażenia, ot kolejny gracz na rynku graczy.

Zupełnie inaczej przebiegło spotkanie z myszką w redakcji. Już samo opakowanie wprawiło w podziw niejednego redaktora. Przyzwyczajeni do pudełek z plastikowym okienkiem przez które widać gryzonia w całej okazałości, tutaj musieliśmy się zadowolić tylko zdjęciem. Pod kartonową osłoną znalazło się sztywne czarne pudełko, w którym powinniśmy już dobrać się do myszy. Tak tylko nam się zdawało. W pudełku znalazło się dość duże, sztywne etui zamykane na zamek, etui, które równie dobrze mogło skrywać znacznie cenniejsze rzeczy niż myszkę za trzysta złotych. Efekt przerósł wszelkie oczekiwania. Tak zabezpieczonej myszki jeszcze nie mieliśmy okazji oglądać. Efekt wow!, kiedy wyciągniecie etui z plecaka i niczym chirurg wyciągający swoje wymuskane narzędzia wyłowicie z wnętrza myszkę, macie murowany. Za opakowanie daję duży plus.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

A jak wygląda myszka z bliska? Thunder M7 został wykonany w całości z dość dobrej jakości plastiku. Część grzbietowa została wykonana z dwóch elementów różniących się kolorem (czarny i szary). W środkowej części zainstalowano okienko, przez które widać wnętrze sprzętu i podświetlany napis z nazwą producenta. Również na samym grzbiecie mamy dwa przyciski, za pomocą których możemy płynnie zmieniać rozdzielczość działania w zakresie od 200 do 8200 dpi. Poniżej lewej krawędzi, pod kciukiem, mamy do dyspozycji aż osiem przycisków, które możemy dowolnie zaprogramować w zależności od gry. Producent zostawił nam tutaj spore pole do popisu. W sumie możemy skonfigurować nawet do 70 makr. Mało tego, możemy zaprogramować pięć profili pod konkretne gry. Sama myszka dobrze leży w dłoni, nie jest zbyt duża ani zbyt mała, choć pewnie nie przypadnie do gustu osobom o dużych dłoniach.

Sercem myszki jest układ laserowy firmy Pixart, oznaczony symbolem ADNS-9800. To jeden z najlepszych układów tego typu dostępnych na rynku. Działa bez problemu na każdej powierzchni (z powodzeniem możemy używać myszki na różnych improwizowanych podkładkach). Oczywiście nie pogramy na szklanym, przeźroczystym stoliku. Na takiej powierzchni myszka nie zadziała prawidłowo. Drugim atutem tego urządzenia jest płynne działanie przy każdej ustawionej wartości DPI, nawet przy tej najwyższej. Podczas zabawy w malowanie kółek w programie Paint, nie zaobserwowałem żadnych przerw w liniach, czy też prostych odcinków. Również w precyzyjnych zadaniach gryzoń sprawdził się wzorowo.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Choć przydatnych klawiszy jest sporo i to jest niewątpliwie dużym plusem tego gryzonia, producent nie ustrzegł się kilku drobnych, choć dotkliwych błędów w tej kwestii. Umiejscowienie niektórych z nich jest co najmniej niewygodne. Takim kwiatkiem do kożucha jest klawisz nr 5, umiejscowiony na lewym boku myszki. Ciężko w niego trafić zarówno palcem wskazującym jak i naturalnie układającym się po tej stronie kciukiem prawej dłoni. Klawisze 1 i 2 obsłużymy palcem wskazującym, klawisze od 3 do 8 obsłużymy kciukiem. Wszystkie poza feralną 5 są w zasięgu kciuka i ich obsługa nie nastręcza trudności. Można by jeszcze ponarzekać na to, że myszka raczej nie przyda się leworęcznym graczom. Obsługa ośmiu klawiszy małym palcem jest praktycznie niemożliwa.

Producent uznał, że docelową grupą nabywców będą gracze gustujący w tytułach z gatunku MMO i RPG. Oczywiście w inne gatunki też pogramy, jednak liczba dostępnych klawiszy znacznie ułatwi nam życie podczas potyczek w Diablo III czy też w Skyrim. Z myszą Aorus Thunder M7 pograłem w całą masę tytułów, do których ta myszka była mniej lub bardziej przystosowana. Nie ominąłem BattleFielda 4, Torchlight II, FarCry 3. Znalazłem czas nawet na nową Cywilizację a nawet Ryse: Son of Rome. Wróciłem też do leciwych ale wciąż super grywalnych F.E.A.R. 2 i Mafia 2. Nie mogło też zabraknąć partyjki w League of Legends i Dota 2. Zasadniczo, praktycznie w każdą grę grało się bardzo dobrze. Mysz była szybka, precyzyjna i bardzo skuteczna. Co oczywiste, największe swoje walory gryzoń pokazywał w tytułach, do których został stworzony. Potyczki w League of Legends czy multiplayer w Diablo III to czysta przyjemność. Co prawda zdarzało się, że w ferworze walki trafiałem nie w ten klawisz co chciałem, jednak było to sporadyczne i nie wpłynęło na końcową ocenę.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Nie sposób nie wspomnieć o oprogramowaniu Macro Engine, które producent myszki udostępnia, abyśmy mogli ją odpowiednio zaprogramować przed cyfrowymi wyzwaniami. Mnogość funkcji i ustawień na początku może odstraszać. Jednak po chwili bliższego obcowania z programem nabieramy wprawy i poruszanie się po zakładkach już takie straszne nie jest. A opcji ustawień jest zatrzęsienie. Mamy dostęp do wspomnianych pięć profili, między którymi możemy gładko się przełączać w zależności od potrzeb.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Możemy stworzyć nawet 70 makr, łącznie z takimi, że mysz co zadany czas będzie klikać w wybrany punkt na ekranie! Możemy też do 15 klawiszy przypisać dowolną kombinację klawiszy z klawiatury. Możliwości są po prostu ogromne. Nie pamiętam abym ostatnimi czasy widział równie rozbudowany program u konkurencji. No, może warto byłoby się zastanowić nad zapisywaniem ustawień w chmurze? W tym przypadku wszelkie ustawienia myszy zapisujemy lokalnie, możemy je oczywiście resetować, przywracać czy też eksportować i importować. Oprogramowanie Thunder M7 to jeden z mocniejszych plusów tego urządzenia.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Na koniec zostawiłem sobie podkładkę. Tak, producent podesłał do nas myszkę ze specjalną podkładką, i nie jest to zwykła szmaciana podkładka, którą można kupić w dowolnym markecie, wygrzebując ją z kosza z napisem „wszystko po 0,99 zł!”. To podkładka, która zrobiła na nas równie piorunujące wrażenie co sama myszka. Zacznijmy od rozmiaru. Większość z Was widziała podkładki o rozmiarach od zeszytu po całkiem spore, wielkości kartki A4. Sam używam podkładki bardzo cienkiej i rozmiarami tylko nieco większej od typowego zeszytu szkolnego. Zawsze mogę ją zabrać ze sobą. Generalnie nic specjalnego.

To co zobaczyłem po wypakowaniu z pudełka przerosło moje oczekiwania w całej rozciągłości. Podkładka Aorus Thunder P3 po rozwinięciu może się poszczycić takimi oto rozmiarami: 1000x400 mm. Tak, to nie błąd, długość tego monstrum to jeden metr, zaś szerokość to jedyne 40 centymetrów! Gdy położymy ją na biurku, okaże się że na nic więcej nie starczy nam miejsca. Pierwsze wrażenie jest bezcenne. Różne rzeczy widziałem, jednak tej wielkości podkładka mnie zaskoczyła, i to nie tylko rozmiarami. Thunder P3 to rasowa podkładka dla graczy. Wykonana wręcz perfekcyjnie, odporna na zachlapania i stabilna na biurku niczym skała, za sprawą gumowanego spodu, który jeśli już przylgnie do powierzchni, to podkładka nie drgnie nawet o milimetr!

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Spotkanie ze sprzętem Aorusa (zarówno z myszką jak i podkładką) uważam za bardzo udane. Mam nadzieję, że marka zagości z graczami na dłużej. Może nie zdetronizuje znanych od lat producentów gamingowego sprzętu, ale wprowadzi pewien powiew świeżości. Chciałbym aby tak się stało. Wszak myszka Thunder M7 ma zadatki na produkt może nie przełomowy ale z pewnością wart uwagi. I to nie tylko przez niedzielnych graczy ale też tych, którzy korzystają z takich rozwiązań częściej. Użycie naprawdę dobrych materiałów, rewelacyjny czujnik laserowy, mnogość dostępnych klawiszy i praktyczne oprogramowanie tworzą obraz sprzętu interesującego. Jeśli dołożymy do tego jeszcze całkiem praktyczne i solidne etui mamy sprzęt niemal idealny. Niemal, ponieważ producentowi nie udało się uniknąć kilku drobnych błędów. Największym moim zdaniem to ten z klawiszem nr 5, którego umiejscowienie do wygodnych nie należy.

Po tak dobrym sprzęcie i takich dodatkach (etui) można się spodziewać, że tani to on z pewnością nie będzie. W polskich sklepach mysz Aorus Thunder M7 znajdziemy za około 310-330 zł. Cóż, czy to drogo czy nie, ocenicie sami. Po dostępności widać, że produkt nie jest u nas popularny, podkładki nie udało mi się znaleźć wcale. Moim zdaniem jednak cena nie odstrasza. Widziałem już droższe myszki, gorzej wykonane i mniej praktyczne.

Minikonkurs z Aorus

Mamy dla Was niespodziankę w postaci prostego minikonkursu. Do wygrania jest opisywany zestaw w postaci myszki Aorus Thunder M7 i podkładki Thunder P3. Co trzeba zrobić aby stać się szczęśliwym posiadaczem tego zestawu? Wystarczy odpowiedzieć na jedno proste pytanie:

Jaką żywotność przełączników przewidział producent w myszy Aorus Thunder M7?5 mln kliknięć10 mln kliknięć15 mln kliknięć20 mln kliknięć

Odpowiedzi przesyłajcie na adres kristov_pl@dobreprogramy.pl. W odpowiedzi koniecznie podajcie swój nick na dobrychprogramach. Zgłoszenia będą przyjmowane do niedzieli do końca dnia. Rozstrzygnięcie konkursu i losowanie zwycięzcy nastąpi podczas środowego programu dobreprogramy na żywo. Udostępniamy także pełny regulamin konkursu.

Aktualizacja, 22.01.2015

Poprawna odpowiedź na pytanie konkursowe to naturalnie 20 mln kliknięć. Zwycięzcą konkursu we wczorajszym losowaniu okazał się użytkownik o nicku ldembowski. Serdecznie gratulujemy!

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Komentarze (106)