Apple umyślnie sprzedawało wadliwe Macbooki Pro. Teraz musi się tłumaczyć w sądzie
Macbooki Pro to laptopy utożsamiane z wysoką klasą i wydajnością. Jednak jak się okazuje, nie są wolne od wad. Na modelach z 2016 i 2017 roku po 2-3 latach użytkowania zaczął występować bardzo niepokojący defekt ekranu. W 2020 r. złożono pozew zbiorowy - teraz zabrał głos sędzia. W jego wstępnej opinii nie ma wątpliwości - wina leży po stronie Apple, a co więcej - są dowody na tuszowanie istnienia tej usterki.
01.04.2021 | aktual.: 06.03.2024 21:43
Wadliwe ekrany w Macbookach Pro z 2016 i 2017 r. po dłuższym czasie użytkowania miały problem z podświetleniem dołu ekranu. Winowajcą okazały się być bardzo cienkie i wrażliwe przewody łączące wyświetlacz z kontrolerem obrazu.
Po określonej liczbie godzin eksploatacji, przy wielokrotnym otwieraniu i zamykaniu pokrywy laptopa, po prostu owe kable nadmiernie się naprężały, a wtedy przestawały działać prawidłowo.
Problem ten rozwiązano w modelach z 2018 roku, gdzie dodano dłuższe i mocniejsze kable, ale właściciele starszych wersji (13- i 15-calowych) Macbooków Pro zostali na lodzie.
Sędzia sądu dystryktowego dla Północnego Dystryktu Kalifornii Edward Davila orzekł, że Apple jako firma zlecająca testy inżynierom ds. bezpieczeństwa i niezawodności musiała wiedzieć o możliwej usterce. Wskazuje na to również w jego opinii duża liczba reklamacji, jaką otrzymało Apple.
Wnoszący pozew zbiorowy mieszkaniec Los Angeles, Mahan Taleshpour, twierdzi również, że Apple chciało zatuszować istnienie usterki będącej przedmiotem afery "Flexgate". Zdaniem Taleshpoura firma celowo usuwała komentarze oraz tematy założone przez konsumentów w serwisie wsparcia technicznego Apple.
Do tego aspektu sprawy nie odniósł się jeszcze sędzia, ale niewątpliwie będzie on decydujący w rozstrzygnięciu sprawy.
Apple broni się tłumacząc, że Talehspour wniósł pozew dopiero po 3 latach od kupienia swojego Macbooka Pro (nabył go w 2017 r.) i oparł go nie na wiarygodnych faktach lecz nieprawdziwych założeniach.
Amerykański gigant przede wszystkim nie zgadza się z tym, że przedpremierowe testy obciążeniowe mogły wykazać usterkę. Niemniej jednak w tym momencie wygląda na to, że sąd jest przychylniejszy stronie Talehspoura. Pozew nie został odrzucony i będzie procedowany dalej.