Białoruś zalegalizowała cyfrowe piractwo. Ma pomóc w rozwoju kraju
Nowe prawo na Białorusi zezwala na wykorzystanie materiałów cyfrowych pochodzących z "nieprzyjaznych krajów" bez zgody zagranicznych właścicieli praw autorskich. Mowa o pirackich filmach. muzyce czy oprogramowaniu. Władze uzasadniają to "rozwijaniem potencjału intelektualnego i duchowo-moralnego społeczeństwa".
09.01.2023 | aktual.: 09.01.2023 11:00
Piractwo cyfrowe zostało zalegalizowane na Białorusi – zauważa rosyjskojęzyczna odsłona serwisu Deutsche Welle. Nowa ustawa, opublikowana na oficjalnym portalu Białorusi i podpisana przez Aleksandra Łukaszenkę, pozwala na wykorzystanie w kraju filmów, muzyki i programów komputerowych pochodzących z "nieprzyjaznych" krajów bez zgody posiadaczy praw autorskich. Dokument legalizuje również import towarów bez zgody ich właścicieli – i to nie tylko z "nieprzyjaznych" krajów.
Treść ustawy wyjaśnia potrzebę podjęcia takiej decyzji "rozwojem potencjału intelektualnego i duchowo-moralnego społeczeństwa" oraz "zmniejszeniem krytycznych niedoborów na krajowym rynku żywności i innych produktów".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Piractwo cyfrowe legalne na Białorusi
Zgodnie z nową ustawą podpisaną 3 stycznia przez prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenkę, wystarczy wpisać konkretny produkt na listę "niezbędnych" towarów dla rynku krajowego, aby import bez zgody właściciela prawa nie był uznawany za przestępstwo.
W ustawie dotyczącej zagranicznych programów komputerowych, muzyki, programów telewizyjnych i "utworów audiowizualnych" określono, że za ich wykorzystanie należy uiścić wynagrodzenie. W przypadku nieodebrania tantiem zaksięgowanych na kontach organu patentowego w ciągu trzech lat pieniądze te trafiają do budżetu Białorusi.
Ustawa "da możliwość importu oryginalnych towarów nie tylko posiadaczom praw autorskich do przedmiotu własności intelektualnej lub ich oficjalnym dystrybutorom, ale wszystkim importerom. Ten tymczasowy środek ma na celu zapobieżenie niedoborom importowanych towarów i nasyceniu rynku konsumenckiego" – wyjaśnił białoruski rząd na swoim oficjalnym kanale Telegram.
Konrad Siwik, dziennikarz dobreprogramy.pl