Brothers in Arms: Hell's Highway

Trudno zaprzeczyć obserwacji, iż najpopularniejszym konfliktem w grach wojennych jest właśnie II Wojna Światowa, a najwięcej produkcji opiera się o wkroczenie wojsk amerykańskich na teren Starego Kontynentu. Cóż sprawia, że właśnie ten wycinek historii XX wieku jest tak ulubiony przez twórców gier? Jest to zapewne jedna z największych tajemnic, której rozwiązania najprawdopodobniej nigdy nie poznamy, parafrazując pewnego znanego redaktora-historyka zajmującego się właśnie tym okresem w dziejach. Na rynek wkroczyła kolejna pozycja z tej dziedziny - Brothers in Arms: Hell's Highway, reprezentująca gatunek strzelaniny pierwszoosobowej z elementami taktycznymi.

Redakcja

18.12.2008 | aktual.: 01.08.2013 01:53

Hell's Highway jest trzecim po Road to Hill 30 oraz Earned in Blood tytułem z tej serii, której twórcą jest studio Gearbox. Bazuje ona na autentycznych wydarzeniach historycznych, a zaczyna się w momencie rozpoczęcia operacji Overlord, tzn. 6 czerwca 1944 roku, kiedy to dokonano desantu w Normandii i otwarto drugi front w zachodniej Europie. Akcja najnowszej odsłony rozgrywa się w trakcie operacji Market Garden (17 – 25 września 1944 roku) w Holandii. Wcielamy się w rolę sierżanta Bakera, który to posiada w chwili rozpoczęcia gry doświadczenie w „tej” branży i ma zamiar najwyraźniej nauczyć swoich ludzi zabawy w wojnę. Ta z kolei jest tu ukazana w bardzo realistyczny, brutalny sposób. Nie ma miejsca na romantyzm - rzecz jest całkowicie poważna, od początku do końca, czyli podobnie jak w innych tytułach z tej samej kategorii.

Tym, co jednak wyróżnia tę grę od innych to element taktyczny, czyli wydawanie rozkazów. Od razu trzeba podkreślić fakt, iż nie każdy doceni to rozwiązanie. Opiera się ono bowiem na zasadzie czterech „Z” - znajdź, zalej ogniem, zajdź od flanki, zabij. Nie ma tu mowy o „rambowaniu”, polegać musimy na własnym zmyśle strategicznym oraz spostrzegawczości. Dodatkowo zastosowano w grze system liczenia zdrowia podobny do tego, jaki widzieliśmy w Call of Duty: Modern Warfare - w przypadkach przyjęcia pewnej ilości obrażeń, ekran staje się czerwony i rozmazany na brzegach. Mówi nam to, że musimy się jak najszybciej schować, w przeciwnym wypadku zmuszeni będziemy do powtarzania obecnej misji. Do naszej dyspozycji oddano również mapę, obrazującą dokładny stan sytuacji oraz raport zwiadu, który dopełnia wiadomości o toczących się wydarzeniach. Dzięki temu można spokojnie planować operację przejmowania kolejnych punktów, kluczowych dla powodzenia dalszej części operacji.

[break/]Po rozpoczęciu nowej kampanii naszym oczom ukazuje się znany napis „W poprzednich częściach”, po czym następuje przypomnienie najistotniejszych wydarzeń z innych odsłon cyklu. Zdaje się to sugerować, iż tytuł ten przeznaczony jest głównie dla fanów serii. Nie zapominając o nowicjuszach rzecz jasna, tyle że sekwencja wprowadzająca nie jest wystarczająco zrozumiała do osób, które nie miały styczności z Brothers in Arms - sam grając dawno temu w pierwszą część i niewiele z niej dzisiaj pamiętając, poczułem się odrobinę zagubiony w chronologii. I tak będzie praktycznie przez całą grę – polega ona w zbyt dużym stopniu na znajomości fabuły poprzedniczek. Po sekwencji wprowadzającej praktycznie od razu wkraczamy do akcji, wrzuceni w centrum wydarzeń. Zaczynamy swój udział od wkroczenia na teren Holandii wraz z małym oddziałem niosącym karabin maszynowy. W dalszym toku rozgrywki ilość przydzielonych Bakerowi jednostek będzie się zmieniać, także należy adaptować strategię przydziału ludzi do konkretnego zadania.

Podkomendni podzieleni są zaś na kilka różnych sekcji – m.in. kaemową, szturmową czy rakietową, a możemy im wydawać rozkazy, takie jak zniszczenie barykad, szturmowania konkretnej pozycji, ostrzału lub wystrzelenia rakiety w jakiś cel. Obsługa podwładnych jest wystarczająco intuicyjna, przy czym precyzyjna i nieuporczywa, przez co można się jej szybko nauczyć. Trzeba przyznać, że sztuczna inteligencja jest wykonana w sposób imponujący. Nawet jakbyśmy zapomnieli powiedzieć naszym ludziom co mają robić, dostosują się do sytuacji. Odnajdują też w sensowny sposób ścieżki, rzadko kiedy blokują przejścia, a i też nie chodzą w kółko bez sensu. Przy wydaniu złego polecenia możemy ponieść straty w oddziale, także trzeba wykazać się momentami nie lada zmysłem taktycznym. Prowadzić ostrzał da się i w pojedynkę przez znalezienie zasłony i wychylanie się od czasu do czasu. System celowania jest bardzo precyzyjny, co dodatkowo uprzyjemnia rozgrywkę. Kamera nie przeszkadza nam w radosnej eliminacji, a przy udanym strzale w głowę bądź dobrze rzuconym granacie czas zostaje zwolniony oraz następuje przybliżenie na miejsce zdarzenia. Należy to podkreślić – trik ten jest bardzo efektowny i sprawia, że odnosimy wrażenie uczestniczenia w filmie wojennym.

Podczas przechodzenia przez kolejne etapy, jesteśmy świadkami wielu dramatycznych wydarzeń i obserwujemy interakcje między poszczególnymi postaciami. Widać tu szczególny nacisk, który autorzy kładą na wątek relacji międzyludzkich, a także na wewnętrzne przeżycia Bakera, który w trakcie postępu historii zaczyna miewać halucynacje (niektóre są dość upiorne, dotyczące swoich poprzednich towarzyszy broni, których stracił w całości). Nasi żołnierze są ludźmi z krwi i kości i często kierują się czysto ludzkimi odruchami. Nie są ślepo posłusznymi maszynami do zabijania, co dodatkowo nadaje interesujący posmak tej produkcji. Fabuła jest bez wątpienia silnie skonstruowana oraz utrzymuje adekwatny jak na II Wojnę Światową nastrój. Bohaterowie są równie mocno zarysowani, a co ciekawe nie ucierpieli oni przez pełną polonizację. Aktorzy wczuli się odpowiednio w swoje role i nie sprawia bólu słuchanie amerykańskich żołnierzy mówiących po naszemu. Nie natknąłem się także na niespójności w tłumaczeniu, które ostatnimi czasy w lokalizacjach można często zaobserwować. Oto kolejny przykład dobrze dokonanego spolszczenia.

[break/]Sama grafika w tej grze jest ładna i pasuje do klimatu. Unreal Engine 3 wykorzystano poprawnie, aczkolwiek tekstury czasami sprawiają wrażenie jakby nie pasowały do końca do estetyki. Zaimplementowany został ponadto realistyczny system uszkodzeń - każdy obiekt ma swoją masę i może być uszkodzony lub zdemolowany. Jakież było moje zdziwienie, gdy chowając się pod ostrzałem za drewnianym płotem rozleciał się on na wióry, przy okazji odsłaniając moją pozycję. Mimika postaci zasługuje na słowa uznania, jednak tylko podczas sekwencji przerywnikowych - w trakcie gry nawet jak wydaje się rozkaz swoim podkomendnym, Baker macha ręką i udziela polecenia głosowego usta zaś mu się nie ruszają. Udźwiękowienie stoi na wysokim poziomie, przy kryciu się za różnymi zasłonami słychać wyraźny świst przelatujących pocisków, co tylko potęguje wrażenia. Każdy efekt dźwiękowy ma tu swoje miejsce, a rozmieszczenie ich jest wyjątkowo umiejętne. Dobrze wykonana robota, bez dreszczy co prawda, ale chyba też nie taki był cel.

Pomimo ogólnie niezłego wykonania, wykorzystania scenerii i eksploracji tematu relacji międzyludzkich w trakcie wyniszczającej wojny, napotyka się na pewne irytujące rzeczy. Gra jest do bólu wręcz liniowa. Przykładowo, dopóki nie wykonamy konkretnego celu, wszystkie drzwi są pozamykane. Nie jest to cecha typowa jedynie dla Hell's Highway - duży odsetek produktów znajdujących się obecnie na rynku cierpi na podobny syndrom, tyle że niestety w żadnej innej produkcji nie denerwuje to aż w takim stopniu. Gracz nie ma praktycznie żadnej swobody w przechodzeniu misji, może z wyjątkiem wydawania rozkazów. Wszystko inne jest reżyserowane, co oczywiście niekiedy dodaje filmowości, a niekiedy po prostu drażni. Zrekompensowałaby to być może długość zabawy, ale z przykrością muszę zawiadomić, iż zestaw poziomów dla pojedynczego gracza nie starcza na długo. Owszem, pozycja ta jest dłuższa od Call of Duty: Modern Warfare, ale nie stanowi to żadnego usprawiedliwienia. Na dodatek brakuje zapisu gry w dowolnym momencie. Na szczęście zachowywanie naszych postępów następuje często, także nie zdarzyło mi się frustrować przy którejś z rzędu próbie domyślenia się jak rozegrać dany scenariusz.

Podsumowując, Brothers in Arms: Hell's Highway zadowoli głównie fanów serii. Ci, którzy chcieli zapoznać się z sagą właśnie przez sięgnięcie po omawianą część mogą poczuć się zagubieni przez konstrukcję opowieści, nawiązująca w bardzo dużym stopniu do poprzednich odsłon. Grę warto docenić jako wojenną strzelankę z pomysłem, niezłą (chociaż kulejącą niekiedy i w zbyt dużym stopniu pijącą do wcześniejszych edycji) narracją oraz szczyptą taktyki. Dobry obraz całości psują długość, momentami powtarzalność i całkowita liniowość zabawy. Mimo wszystko produkt jest grywalny, zarówno jeśli chodzi o czerpanie radości z dowodzenia ludźmi, jak i dzięki wymyślnie skonstruowanej, angażującej historii. Nie jest rewolucją - jest po prostu dobrą grą.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)