Dla Apple najważniejsza jest prywatność? Akurat, WikiLeaks znów demaskuje
Mimo że wiele zrobiono, aby ograniczyć działalność WikiLeaks wycelowaną w amerykańską kampanię wyborczą, przede wszystkim zaś w kandydaturę Hillary Clinton, wciąż mamy do czynienia z kolejnymi mailami, które mogą zabrać kandydatce Demokratów głosy. Publikacja e-maili może jednak zaszkodzić nie tylko jej, ale także między innymi Apple.
31.10.2016 17:01
Nikogo chyba nie dziwi, że w pracach zdecentralizowanej grupy zdeterminowanych wolontariuszy, jaką stanowi WikiLeaks, na niewiele zdała się wątpliwie suwerenna decyzja władz Ekwadoru o zablokowaniu Julianowi Assange’owi dostępu do Internetu. Wciąż bowiem odnajdywane są kolejne wiadomości, które rzucają nieco światła na walkę o możliwość zamieszkania w Białym Domu.
Daily Dot informuje o odnalezieniu maila Lisy Jackson z Apple adresowanego do Johna Podesty, szefa kampanii prezydenckiej Hillary Clinton. Przedstawicielka Apple wyraża w nim swoje uznanie dla stanowiska, jakie Clinton zajęła w sprawie dostępu do szyfrowanych danych. Nie bacząc na to, że kilka zdań dalej otwarcie potwierdza, że do przekazywania danych przez Apple dochodzi na masową skalę.
Tysiące razy, każdego miesiąca. Trzeba przyznać, że słowa z maila Lisy Jackson brzmią niemal jak fałszywka kolportowana przez wyjątkowo złośliwą konkurencję, choć jak dotąd – mimo oczywistego braku potwierdzenia autentyczności wyciekłej korespondencji przez środowisko Hillary Clinton – nie ma podstaw twierdzić, iż zostały on sfałszowane. A to – delikatnie mówiąc – stawia w dość kiepskim świetle politykę prywatności Apple.
Szczególnie kuriozalnie wypada to w zestawieniu z nadrzędnością troski o prywatność klientów Apple, jaką w kontekście iPhone’a zamachowca z San Bernardino deklarował Tim Cook. Oczywistością jest, że szef Apple wykorzystał nagłośnioną medialnie sprawę do rozgrywki wizerunkowej, nikt chyba jednak nie spodziewał się hipokryzji Apple na skalę tysięcy użytkowników i urządzeń miesięcznie.