Dodatki do Google Chrome mogą być szkodliwe. Niektóre wykradają nasze dane

Mamy złe informacje dla użytkowników przeglądarki Google Chrome – wiele z dodatków dostępnych w sklepie Chrome Web Store można uznać za niezaufane, a część nawet za szkodliwe oprogramowanie. Problem jest poważny, bo przeglądarka sama w sobie ma dosyć ograniczoną funkcjonalność np. w porównaniu do Firefoksa od Mozilli. Od dłuższego czasu braki rekompensują właśnie różnego rodzaju dodatki. Jak się okazuje, korzystanie z nich to narażanie się na ryzyko wycieku ważnych danych.

Dodatki do Google Chrome mogą być szkodliwe. Niektóre wykradają nasze dane
Redakcja

Informacje wyszyły na jaw podczas 23. Sympozjum USENIX poświęconemu zagadnieniom związanym z bezpieczeństwem komputerowym. Naukowcy biorący w nim udział przedstawili narzędzie o nazwie Hulk, którym zbadali dużą liczbę dodatków do przeglądarki od Google. W badaniu wzięło udział łącznie aż 48332 z nich, czyli bardzo pokaźna liczba. Zachowaniem, które można bezprecedensowo nazwać szkodliwym cechowało się 130 z nich. To niewiele, niemniej raport mówi także o 4172 dodatkach, które można uznać za podejrzane i należy na nie uważać.

Obraz

Dodatki, których nie chcielibyśmy widzieć we własnej przeglądarce cechowały się różnym zachowaniem. Niektóre starały się dokonywać oszustw związanych z programami partnerskimi, inne wykradały dane logowania, kolejne wstrzykiwały własne reklamy z identyfikatorem autora, aby to on, a nie właściciel danej witryny mógł zarobić na użytkowniku. Często dochodziło także do oszustw związanych z sieciami społecznościowymi. Poważnym problemem okazały się te dodatki, które dokonywały zmian w nagłówkach HTTP związanych z bezpieczeństwem, co pozwalało im wykonać kod JavaScript na odwiedzonych stronach.

Takich dodatków było ponad 3000. Jeden z nich wstrzykiwał swój kod na każdej odwiedzonej stronie, a według danych ze sklepu został zainstalowany ponad 5,6 miliona razy (można to uznać, ze swego rodzaju infekcje). Inny starał się zamieniać reklamy na własne, jeżeli to nie wychodziło, zmieniał identyfikator partnera zawarty w reklamach występujących na stronie na fałszywy, co miało generować zyski dla jego autora. Ilość instalacji: ponad 1,8 miliona. Koronnym przykładem szkodliwego oprogramowania zawartego w sklepie okazał się natomiast „Chrome Keylogger”, który był wykorzystywany do przechwytywania danych z przeglądarki, a następnie wysyłania ich do serwera zdalnego. Jak widać, można natrafić wśród nich na prawdziwe „perełki”, które tylko czekają na nasze dane i z przyjemnością wyślą je do atakującego.

Oczywiście wszystkie dodatki muszą przedstawić wymagane uprawnienia, które mogą sprawdzać z poziomu sklepu i przeglądarki także użytkownicy. Czasami są one jednak zbyt lakoniczne: przejrzyj i zmień wszystkie swoje dane na stronach, które odwiedzasz mówi laikowi niezbyt wiele, a w praktyce oznacza możliwość np. podmiany elementów na stronach (takich uprawnień wymaga m.in. popularny AdBlock). Google stara się zmniejszyć ryzyko tego typu sytuacji przez weryfikowanie każdego zgłoszenia. Prawda jest jednak taka, że ani szybkie sprawdzanie ręczne, ani automatyczne analizy nie są w stanie wyłapać każdego szkodliwego oprogramowania. Problemy tego typu występowały od dawna na platformie Android, teraz widać, że dotyczą także desktopowej wersji Chrome.

Pozytywnym krokiem ze strony Google w kwestii bezpieczeństwa (co nie oznacza oczywiście użyteczności) było zablokowanie w 33 wersji Chrome instalowania dodatków spoza oficjalnego kanału tj. Chrome Web Store. Jeżeli użytkownik korzysta z tej lub nowszej wersji, może instalować dodatki do przeglądarki tylko z oficjalnego sklepu, w efekcie automatycznie blokowane są wszelkie niechciane dodatki-śmieci instalowane np. z innymi aplikacjami. Dotyczy to nawet producentów tworzących pakiety zabezpieczające. Twórcy dodatków zostali zachęceni do ich umieszczenia w sklepie, zamiast „instalowania na dziko”. Instalacja takich dodatków jest możliwa jedynie w wersji deweloperskiej Chrome, poza tym każdy taki dodatek musi być instalowany ponownie po ponownym uruchomieniu przeglądarki.

Co możemy zrobić my, użytkownicy w tej instalacji? Zmiana przeglądarki na inną wcale nie musi poprawić sytuacji, bo nikt nam nie zagwarantuje, że np. dodatki dla Firefoksa są w pełni bezpieczne. Dobrym rozwiązaniem jest korzystanie jedynie ze sprawdzonych rozszerzeń dostarczanych przez zaufanych wydawców. Choć Chrome obudowany dodatkami robi się bardzo zaawansowanym i wygodnym narzędziem, czasami cena za to może być zbyt wysoka. Nie wiadomo, jak wygląda sytuacja w przypadku Opery. Możliwe, że atakujący skopiowali swoje dodatki także do jej sklepu, zachowajmy więc ostrożność.

Programy

Zobacz więcej
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (35)