Facebook łamie prawa człowieka i psuje demokrację, inwestorzy widzą dyktaturę
Skandal związany z przekazywaniem danych z Facebooka do firm analitycznych przycichł, ale inwestorzy wciąż o nim pamiętają. Mark Zuckerberg przekonał się o tym podczas ostatniego posiedzenia. Stwierdzenie, że kierownictwo największej sieci społecznościowej na świecie zostało ostro skrytykowane, nie odda tego, co działo się na spotkaniu
04.06.2018 | aktual.: 05.06.2018 10:00
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jeden z inwestorów porównał zarządzanie danymi Facebooka do łamania praw człowieka. Inny przyrównał Marka Zuckerberga do Putina i nazwał go społecznościowym dyktatorem, choć zarządzając Facebookiem powinien naśladować Washingtona. Oczywiście skandal związany z Cambridge Analytica także został przywołany. Trudno było zachować porządek podczas spotkania, już w ciągu pierwszych kilku minut trzeba było wyprosić jedną z osób.
Just spotted, flying over Menlo Park, near Facebook offices. “You broke democracy https://t.co/3ouu14Bi3A” pic.twitter.com/ZH1s0NAJEH
— Raji Writes (@RajiWrites2) 31 maja 2018W międzyczasie nad siedzibą firmy w Menlo Park przeleciał niewielki samolot z transparentem głoszącym „Zepsułeś demokrację” i polecającym uwolnienie się od Facebooka. To prawdopodobnie dzieło aktywistów antymonopolowych, którzy starają się wywrzeć nacisk na Federalną Komisji Handlu w Stanach Zjednoczonych, by podzieliła Facebooka na mniejsze jednostki. Treść transparentu przypomina zapewne o tym, jak jeszcze niedawno Facebook był polem gier politycznych Rosjan, dzięki którym prawdopodobnie Donald Trump zwyciężył w wyborach prezydenckich. Te wydarzenia także znalazły się na liście zarzutów ze strony inwestorów, tuż obok masowej dezinformacji, obaw o prywatność, manipulowania podatkami, a nawet opóźnieniach w wydaniu raportu podsumowującego zatrudnienie. W tym środowisku dobrze widziane są także sprawozdania podkreślające brak dyskryminacji i równe płace mężczyzn i kobiet.
Mark Zuckerberg zachował linię obrony, którą już widzieliśmy podczas wystąpień przed Kongresem i regulatorami Unii Europejskiej. Potwierdził, że firma niedostatecznie szeroko przyjrzała się swojej odpowiedzialności. Kiedy Facebook powstawał, nikt nie przyjrzał się temu, jak jego narzędzia mogą zostać wykorzystane i jakie ryzyko dla prywatności za tym idzie. Kolejny raz podkreślił też, że Facebook zadba o to, by nie powtórzyły się takie sytuacje jak manipulacja wyborami w USA. Wciąż będzie też toczył walkę z fałszywymi kontami, używanymi do dezinformacji.
Działania Facebooka mają też być bardziej transparentne, czego dowodem jest pierwsze w historii ujawnienie wytycznych dla moderatorów treści. Z drugiej strony podczas tego samego posiedzenia Mark Zuckerberg, mający odpowiedni pakiet udziałów, by przegłosować pozostałych inwestorów, odrzucił propozycję większej transparentności działań w kilku innych obszarach, co nikogo nie zaskoczyło. Podobno nie oznacza to, że nie zostaną wdrożone, ale że Zuck ma inne pomysły na rozwiązanie problemów. Niemniej jednak potwierdził swoje dyktatorskie zapędy.
Nowy wizerunek Facebooka to neutralna platforma dla wszystkich idei. Lokalnie zaś Zuck chce być „dobrym sąsiadem” i dać społeczności więcej niż darmowe autobusy do pracy dla zatrudnionych. Nie będzie łatwo.