FRITZ! Powerline 1000E: jeszcze szybszy „internet z gniazdka”, ale z pewnym niedosytem
Coraz więcej adapterów PLC pojawia się na rynku i nic dziwnego, że rosną oczekiwania użytkowników względem sieci LAN na łączach elektroenergetycznych, czyli mówiąc kolokwialnie: z gniazdka elektrycznego. Kiedyś była to działająca raczej tylko teoretycznie ciekawostka, później stopniowo rosły stabilność i zasięg, a dzisiaj trzeba konkurować już nie tymi oczywistościami, ale przepustowością. AVM, niemiecki producent popularnych urządzeń marki FRITZ! wypuścił więc kolejną generację swoich adapterów PLC, tym razem z maksymalną teoretyczną przepustowością aż 1200 Mbit/s. Sprawdzaliśmy, jak działają adaptery FRITZ! Powerline 1000E, a przede wszystkim, jakie faktycznie oferują transfery i jakie wymagania musimy spełnić, aby wykrzesać z urządzeń pełnię możliwości.
21.01.2015 | aktual.: 21.01.2015 15:00
Poprzednią generację, model 500E, testowaliśmy niemal dokładnie rok temu. Zainteresowanych odsyłamy również do tego testu, bo po pierwsze opisaliśmy tam trochę szerzej ideę działania standardu PLC, a po drugie najnowszy model adapterów FRTIZ! to tak naprawdę lifting – jedyną istotną zmianą jest ponad dwukrotne poszerzenie obiecywanego pasma, więc skupimy się głównie na tym.
Jak opisuje producent, poszerzenie pasma do 1200 Mbit/s ma być możliwe dzięki zastosowaniu technologii MIMO (Multiple Input Multiple Output), czyli zwielokrotnienia wejść i wyjść dostępnych dla sygnału, tak aby efektywnie można było przesłać więcej danych jednocześnie. Technologia ta jest stosowana od lat między innymi w sieciach bezprzewodowych dzięki zastosowaniu wielu anten. W przypadku PLC nie mamy jednak anten, a przewody elektryczne. W nowoczesnych i spełniających normy instalacjach domowych stosuje się przewody trójżyłowe (przewód fazowy, neutralny i ochronny), a wszystkie gniazdka powinny posiadać tzw. bolec ochronny. Obecność trzeciego przewodu z uziemieniem sprawia nie tylko, że instalacja jest bezpieczniejsza, ale pozwala też wykorzystać MIMO w adapterach PLC. Urządzenia z trzech dostępnych przewodów tworzą bowiem dwie pary: fazowy i neutralny oraz fazowy i ochronny. Oznacza to więc niestety, że jeśli planujemy wykorzystać technologię PLC w miejscach, gdzie instalacja nie należy do najnowszych i nie jesteśmy pewni poprowadzonych przewodów albo wręcz cała instalacja zbudowana jest w oparciu o kable dwużyłowe (bez uziemienia), to maksymalnych transferów na pewno nie uzyskamy i prawdę mówiąc można spokojnie zainteresować się urządzeniami niższej klasy, o niższych parametrach, a przez to też tańszych.
Zanim przejdziemy do wyników testów, dosłownie kilka słów warto napisać na tematy typowo użytkowe. Tylko kilka, bo nie ma się o czym rozpisywać – urządzenie jest do bólu proste w obsłudze. Wystarczy włożyć jeden adapter do jednego gniazdka, a drugi do drugiego gniazdka. Teoretycznie ważne jest tylko to, aby w obu gniazdkach przewód fazowy doprowadzony był z tej samej strony, co przewód neutralny. W ten sposób zastosowana będzie mogła zostać technologia MIMO. W praktyce nasze testy pokazały, że urządzenie potrafi negocjować zamienione przewody i radzi sobie także z niezbyt fachowo wykonaną instalacją, gdzie przewód fazowy w różnych gniazdkach podpięto po różnych stronach...
Komunikacja urządzeń jest szyfrowana własnym kluczem AES 128-bit, czyli podobnie jak we współczesnych sieciach bezprzewodowych. Nie trzeba jednak pamiętać żadnego hasła, adaptery dostarczone w zestawie same negocjują między sobą zabezpieczenia, a stosowany automatycznie klucz możemy w każdej chwili zmienić na własny korzystając z oprogramowania (równie prostego i intuicyjnego) pobieranego ze strony producenta. W programie tym znajdziemy też informację, jaka przepustowość została wynegocjowana pomiędzy adapterami (co nie ma jednak wiele wspólnego z faktycznymi transferami) oraz czy w danej chwili wykorzystywana jest technologia MIMO – nie musimy więc używać próbników czy rozbierać gniazdek, tego zdecydowanie nie polecamy osobom bez odpowiednich kwalifikacji.
To jakie transfery można uzyskać? Jeśli zdążyliście sprawdzić w teście poprzedniej generacji, z reklamowanych 500 Mbit/s w ogniu testów pozostało około 120 Mbit/s. Jeśli mielibyśmy w kilku słowach podsumować testy najnowszej odsłony adapterów FRITZ!, to można powiedzieć: jest dobrze, czyli ponad dwa razy lepiej (bo i teoretyczna przepustowość dwa razy większa). Takich wyników można się było spodziewać. Adaptery wyposażone są w gigabitowy interfejs LAN, co na starcie oczywiście limituje przepustowość z reklamowanych na pudełku 1200 Mbit/s do 1000 Mbit/s. Mało kto zresztą posiada interfejsy 10 GbE w stacji roboczej, o notebooku nie wspominając... Wszystkie dalsze ograniczenia prędkości, które zaobserwujemy, wynikają z natury standardu PLC, a także z naszego środowiska – jakiej jakości mamy przewody elektryczne, jakie odbiorniki są aktualnie podłączone, czy podłączymy adaptery na jednej fazie czy na różnych fazach, tak samo z obwodami. Znaczenie mają też listwy antyprzepięciowe, które (jeśli są dobrej jakości) zwykle skutecznie eliminują łączność PLC.
Najlepsze wyniki jakie udało nam się uzyskać w testach narzędziem iperf, przy odpowiednim skonfigurowaniu ustawień TCP, to 270 Mbit/s. Było to z wykorzystaniem trójżyłowej instalacji (a więc z aktywnym MIMO), na tym samym obwodzie w tym samym pomieszczeniu, bez dodatkowych odbiorników. Są to jednak warunki idealne, a i tak możliwe że nie do końca – nie zawsze wiadomo na przykład czy w ścianach nie ma jakichś niespodzianek, w jaki sposób wykonane są rozgałęzienia itp. Podłączając adaptery w różnych pokojach do różnych gniazdek, transfery wahały się zwykle od 80 do 200 Mbit/s i to jest tak naprawdę realny wynik, jakiego należy oczekiwać. Warto dodać, że od strony stabilności i jakości komunikacji urządzenia spisywały się bez zarzutów, a pingi na poziomie 1-2 ms, czyli często lepsze niż w zatłoczonych sieciach bezprzewodowych, powinny zadowolić nawet wymagających użytkowników.
Konkluzja testu budzi jednak pewne wątpliwości. Z jednej strony urządzenie jest banalnie proste w obsłudze i cechuje się dużą niezawodnością, a transfery są dwa razy lepsze niż w poprzedniej generacji tego samego producenta. Z drugiej strony jednak dochodzimy powoli do granicy absurdu, kiedy nieświadomemu klientowi sprzedawany jest sprzęt z wielkim napisem „1200 Mbit/s” na pudełku, a plik z jednego komputera na drugi kopiuje mu się w najlepszym przypadku 25 MB/s. Klienci z całą pewnością są do tego w pewnym sensie przyzwyczajeni, podobnie jest przecież w sieciach WiFi. Wydaje się jednak, że aż tak duża dysproporcja pomiędzy reklamowaną a faktyczną przepustowością jest już przegięciem, nie wspominając o tym, że granicy 1 Gbit/s nie jest w stanie przekroczyć praktycznie żaden dzisiejszy notebook. Co z tego, że zastosowany standard PLC pozwala na taki transfer, jeśli sprzęt fizycznie po prostu tego nie obsłuży, a klient takich transferów, nawet na idealnych łączach, nigdy nie zobaczy?
Zupełnie na boku pozostaje kwestia dość surowego wyglądu adapterów, które są kanciaste i duże (większe niż poprzednio). Z pewnością można znaleźć ładniejsze urządzenia PLC na rynku, co podkreślaliśmy także przy okazji testu wcześniejszej generacji. Mimo wszystko, zwłaszcza w kwestii wydajności, adaptery FRITZ!Powerline 1000E są warte swojej ceny, która jednak nie należy do najniższych. Sugerowana cena detaliczna producenta wynosi 399 złotych, ale w sklepach internetowych sprzęt powinno udać się kupić odrobinę taniej.