Geekbox: test hybrydowego odtwarzacza 4K z Androidem i Linuksem do wyboru
Od kilku tygodni bawię się urządzeniem, które niełatwo jestsklasyfikować. Na pierwszy rzut oka wygląda jak małyrouter. Jego podstawowym zadaniem ma być odtwarzanie mediów iuruchamianie androidowych gierek. Po podłączeniu klawiatury imyszki staje się komputerkiem mini-PC, działającym pod kontroląUbuntu. Jeśli zaś ktoś lubi bawić się elektroniką, to możewyjąć z obudowy płytkę główną, połączyć ją z dodatkowąpłytką rozszerzeń – i otrzymać całkiem ciekawą platformędeweloperską, z wyprowadzonym 60-pinowym złączem GPIO, złączemSATA i innymi atrakcjami. W swojej podstawowej formie Geekboxkosztuje 110 dolarów, a więc sporo więcej, niż takie komputerkijak Raspberry Pi, jest jednak od razu gotów do pracy jako odtwarzaczmediów (załączono nawet wygodnego pilota), jest też znaczniebardziej wydajny. Czy warto sięgnąć po taką osobliwą hybrydę?Zapraszam do testu chińskiego Geekboksa.
11.02.2016 17:13
Stworzony przez inżynierów pracujących dla chińskiego sklepuinternetowego GeekBuying komputerek powstał jako coś, co będziemogło jednocześnie konkurować z wieloma typami urządzeń, stającsię zarówno wygodnym urządzeniem dla konsumentów, jak i otwartąplatformą deweloperską dla hobbystów. Tym pierwszym oferuje ładnąobudowę i preinstalowanego Androida 5.1, tym drugim możliwośćuruchomienia również preinstalowanego Ubuntu 14.04 LTS, złączerozszerzające MXM3, względnie otwarty kod i bogatą dokumentację. Jednym i drugim – niezłe sprzętowe parametry mimo miniaturowych rozmiarów oraz niskie zużycie energii.
Urządzenie niemobilne, a w dłoni się mieści
Zacznijmy od tego, co w środku. W gustownym, stylizowanym na„ekologiczne” pudełeczku znajdziemy jednostkę główną, pilotana podczerwień, kabelek zasilający USB (uwaga, z cylindryczną,współosiową końcówką DC), zasilacz 2A, kabelek HDMI High Speedoraz niewielką instrukcję po chińsku i angielsku.
Ważąca tyle co nic jednostka główna robi przyjemne wrażenie.Mieszcząca się w dłoni (90×69×21mm) obudowa może i jest z taniego czarnego błyszczącego ipółprzezroczystego plastiku, ale interesujące fasetowanie jejpowierzchni i rozmieszczenie otworów wentylacyjnych mi osobiściesię bardzo podoba. Ładnie to także wygląda w ciemności, gdyurządzenie podświetlane jest rozmieszczonymi po bokach dwomaLED-ami, świecącymi na fioletowo i niebiesko.
Miłe jest także to, jak łatwo uzyskać dostęp do środka –wystarczy wyciągnąć obie antenki Wi-Fi z ich gniazd i podnieśćgórną część obudowy – zawiasy umocowano z przodu. W środkupierwsze co się jednak rzuci w oczy, to trochę niechlujnieprzyklejony radiator. Zainteresowani wyciągnięciem z Geekboksawiększej mocy powinni go zastąpić czymś lepszym.
GeekBox – pierwsze wrażenia ze sprytnym pudełkiem do TV
Sama płytka główna oprócz zestawu zewnętrznych interfejsów(2×antenowe Wi-Fi, 2×USB 2.0,gigabitowy Ethernet, HDMI 2.0, slot microSD, złącze microUSB)oferuje jeszcze w środku kilka dodatkowych złączy. Najważniejszeto oczywiście interfejs MXM3 do płytki rozszerzającej, ale takżemamy tu złącze zasilające wentylatora (normalnie wystarczychłodzenie pasywne, ale to oferta dla podkręcających), złączezasilania bateryjnego, złącze szeregowe, złącze kamery iwyświetlacza. Fani Raspberry Pi od razu zobaczą, że czipów tujakby więcej.
Obok jednostki centralnej –ośmiordzeniowego procesora Rockchip RK3368 ze zintegrowanym układemgraficznym PowerVR G6110, znajdziemy tu czip 2 GB RAM LPDDR3, szybkąpamięć 16 GB eMMC 5.0, moduł Wi-Fi AP6354 (obsługujący m.in.802.11ac i Bluetooth 4.1), kontroler Ethernetu i zegar RTC zkonwerterami DC/DC (zgadnijcie, ile kosztuje zegar czasurzeczywistego do Raspberry Pi). To wszystko zrobione jest bardzosolidnie – i gdyby nie ten paskudnie przyklejony radiator, możnaby było wystawić konstrukcji ocenę bardzo dobrą.
Pierwszechwile z Androidem
Jak już wspomniałem,Geekbox przede wszystkim chce być androidowym odtwarzaczem mediów.I jest. Po podłączeniu do zasilania, telewizora czy monitora iwłączeniu za pomocą wprofilowanego w górną część obudowyprzycisku, po 20 sekundach zobaczymy dobrze znany ekran startowyAndroida z autorską tapetą producenta (trzeba przyznać, żeuroczą). Nie ma tu żadnych „nakładek”, Android w wersji 5.1.1jest od razu zrootowany. Interfejs został dostosowany do potrzeburządzenia bez fizycznych przycisków – na dolnym pasku interfejsuznajdziemy oprócz standardowych ikon systemowych Androida(wstecz/home/lista) także ikony wyłącznika, zrzutu ekranu iregulacji głośności
System zawiera jedynie kilkapreinstalowanych niestandardowych aplikacji. Na ich dobór nie możnanarzekać. Oprócz Google Play znajdziemy tu także całkiem dobrzezaopatrzony sklep Aptoide, załączono też menedżer plików ES FileExplorer, menedżer uprawnień roota SuperSU, oficjalną aplikacjęNetfliksa, odtwarzacz Kodi 15.2, centrum multimedióweHomeMediaCenter oraz autorskie aplikacje do zarządzania plikami iodtwarzania muzyki oraz filmów, z interfejsem wyraźnie dostosowanymdo telewizorów.
Sterowanie pilotem jestcałkiem wygodne, tym bardziej, że można z niego korzystać wtrybie emulacji myszy – wówczas dostajemy wskaźnik, którym możnaobsłużyć nawet ekranową klawiaturę. Warto jednak sięgnąć popełną bezprzewodową klawiaturkę, używanie Geekboksa z niąbędzie znacznie wygodniejsze. Ja sam szybko pilota odłożyłem napółkę, podłączając wierną klawiaturę Logitech K400 zwbudowanym trackpadem.
Szybkość działaniainterfejsu jak i aplikacji jest w pełni zadowalająca, mimo żedemonem szybkości zastosowany procesor przecież nie jest, podwzględem wydajności można go porównać do smartfonów sprzed 2-3lat. W Geekbenchu 3 w teście dla jednego rdzenia uzyskałem 635punktów, dla wielu rdzeni 2218 punktów – to wyniki dla domyślnegotaktowania 1,2 GHz. Programowe podkręcenie częstotliwości pracyjest możliwe, ale bez lepszego chłodzenia lepiej tego nie robić.
Nie ma też co zbyt wielespodziewać się po układzie graficznym PowerVR. W benchmarku 3DMarkIceStorm Extreme, udało się uzyskać raptem 4575 punktów – tojest poziom chińskich telefonów z MediaTekami i układami Mali-450,czy też odtwarzaczy mediów wykorzystujących czipy AmlogicS812/S905. Z drugiej jednak strony to wystarczy, by przyjemnie graćsobie nie tylko w Angry Birds, ale też w takie śliczne platformówkijak Rayman Adventures, czy nawet gry 3D w rodzaju Asphalta. Nic tylkopodłączać pada (gamepad od PS3 działa bez problemu) i grać ilewlezie.
Nie do grania jednak Geekboxprzede wszystkim powstał, lecz do odtwarzania mediów, i to nie bylejakich, bo nawet w rozdzielczości 4K. Niestety, tutaj producentwięcej obiecał, niż zdołał dostarczyć.
Wideo niedla najbardziej wymagających
To, co możemy przeczytać nastronie sklepu Geekbuying zachęci pewnie wszystkich tych, którzykupili sobie nowoczesny telewizor 4K. „Super video capabilities4K×2K, H.265 and HDMI 2.0@60Hz output support”. Faktycznie, super,czego więcej chcieć? Ano chyba tylko tego, by to wszystko działało.Podekscytowani wizją oglądania wideo o tak wyśrubowanychparametrach, pobraliśmy z sieci ekscytujący film (nie, wcale nietaki, o jakim myślicie). Pobraliśmy słynnego Big Buck Bunny'ego,animację stworzoną przez Blender Institute, wybierając wersję2160p@60FPS.
Niestety, z płynnymodtworzeniem tego materiału nie dał sobie rady żaden zodtwarzaczy, włącznie z preinstalowanym Kodi (wykorzystującymłatki i kodeki Rockchipa). Tak samo nie udało się płynnieobejrzeć materiałów 4K z YouTube. Nie byliśmy w tym jedyni –oficjalne forum urządzenia pełne jest wpisów, skarżących się,że z tym 4K to jednak nie do końca tak.
Pomogło dopiero rozwiązanieraczej nie dla Zwykłego Użytkownika. Po aktualizacji firmware donajnowszej wersji (do czego potrzebujemy peceta i specjalnychnarzędzi), podmieniłem systemową bibliotekę librkffplayer.so idomyślnie zainstalowane Kodi wersjami z innego chińskiegoodtwarzacza marki Zidoo. W takiej konfiguracji odtworzenie wideo4K@60 FPS przebiegło całkiem nieźle, traciło się pojedynczeklatki. Zakładam, że przy pewnym podkręceniu procesora można bybyło uzyskać lepszy efekt.
Tak wyglada górna poprzeczkaGeekboksa. Ze wszystkim, co mniej wymagające, nie będziecie mieliżadnych problemów (w tym 4K@30FPS, czy FullHD@60FPS), przynajmniejpóki będziecie trzymali się Androida. Gdy bowiem zechcecie pobawićsię GNU/Linuksem, czeka Was pewne zaskoczenie.
Testy sieci,pamięci i zasilania
Dużą zaletą Geekboksa jestwykorzystanie najnowszego standardu sieci bezprzewodowej 802.11ac. Toważne szczególnie wtedy, jeśli zamierzamy strumieniować wideowysokiej rozdzielczości, czy to z domowego serwera, czy z Internetu.Urządzenie jest oczywiście kompatybilne wstecz z sieciami 802.11n,ale z jakiegoś powodu nie osiągnęło tu zbyt dobrych wyników –przy kopiowaniu pliku po protokole Samba z serwera Synology nawbudowaną pamięć masową, średnio uzyskiwałem ok. 1,5 MB/s,sporo mniej, niż na stojącym obok miniPC x86 z modułem USB Wi-Fi.Po przełączeniu się do sieci 802.11ac, prędkość wzrosła dozadowalających, choć nie rekordowych 4,5 MB/s. Jeśli zamierzaciestrumieniować wideo 4K, warto więc postarać się wcześniej onowoczesny router.
Szczęśliwcy, którzy w domumają odpowiednio pociągnięte kabelki Ethernetu w ścianach,docenią wbudowane gigabitowe złącze. Działa ono może nienajszybciej, ale bardzo stabilnie. W teście wykonanym za pomocąiperf między Geekboksem a serwerem Synology, średnio udało się pokabelku uzyskać przepustowość ok. 610 Mb/s.
Przy okazji sprawdziłemjeszcze wydajność tej mocno reklamowanej pamięci eMMC 5.0Samsunga. Androidowy A1 SD Bench pokazał 53,4 MB/s dla odczytu, 12,5MB/s dla zapisu i 2599 MB/s dla operacji na RAM. To wyniki gorsze niżw wielu topowych odtwarzaczach wideo z czipami Amlogic, ale wciążdobre.
Geekbox jest na pewnourządzeniem bardzo przyjaznym dla portfela. Podłączony dostandardowego zasilacza, na jałowym biegu ten komputerek pobiera 2,5W, zaś przy maksymalnym obciążeniu (wideo 4K, gry 3D), nieprzekracza 5 W. Jeśli więc nawet będziemy trzymali Geekboksawłączonego 24 godziny na dobę, miesięcznie zapłacimy za toelektrowni niecałe 2 zł.
Linuksowydesktop dla wytrwałych
Gdy już znudzimy sięAndroidem, wystarczy w menu wyłączania wybrać opcję Boot toLinux. Przy następnym uruchomieniu po niespełna 10 sekundachzobaczymy Ubuntu 14.04 w wersji armhf– a właściwie Lubuntu, gdyżzastosowano tu ultralekki pulpit LXDE.
Własnych zmian producentpraktycznie nie wprowadził. To co jednak jest dobre w wypadkuAndroida, tu jednak jest poważnym kłopotem. Ot wgrano bardzo ładnątapetę, zastąpiono domyślnego Firefoksa przez Chromium i dodanonarzędzie pozwalające na zrestartowanie Geekboksa do Androida. Niedodano za to najważniejszej rzeczy – większości sterowników.Owszem, Wi-Fi i Ethernet działają, ale już Bluetooth ma problemy.Nie działa też akceleracja wideo, ani grafika 3D.
Dostajemy więc „goły”linuksowy desktop, z kompletem narzędzi z oficjalnych repozytoriów,na którym możemy co prawda uruchomić Kodi czy YouTube, ale będzieto koszmarnym doświadczeniem. Przynajmniej do momentu, gdy niewykorzystamy pomysłów użytkownika mac_l1 z forum freaktab.com,który jako pierwszy zdołał przenieść androidowe sterownikiRockchipa na Linuksa (za pomocą biblioteki libhybris). Niestetywciąż nie pozwala to na wykorzystanie OpenGL z serwerem grafikiX11, akcelerację dostaniemy tylko w zmodyfikowanych aplikacjach,takich jak dostępna już specjalna kompilacjaKodi.
Tu widać wartośćspołeczności zainteresowanej danym urządzeniem – oficjalne forumGeekboksa jest dość aktywne, ludzie dzielą się tam pomysłami irozwiązaniami problemów, widać też, że udzielają się tampracownicy producenta. Nie wszystko społeczność jest jednak wstanie zrobić sama – bez wsparcia ze strony Rockchipa iImagination Technology, linuksowy desktop na Geekboksie będzierozwiązaniem okrojonym.
A szkoda, gdyż wydajnośćtego ARM-owego urządzenia czyni z niego naprawdę fajne mini-PC. Bezproblemu możemy uruchomić na nim Chromium, LibreOffice i wieleinnych popularnych opensource'owych aplikacji. Jeśli ktoś wcześniejbawił się Raspbianem na Raspberry Pi 2, będzie zachwycony –wszystko działa znacznie szybciej. Benchmarki z Phoronix Test Suitepokazują, że zastosowane CPU jest nawet czterokrotnie szybsze, asystem plików nawet 10 razy szybszy. To ostatnie jest niewątpliwiezasługą zastosowanej tu pamięci Samsunga.
Skoro już o pamięci tumowa, to trzeba jednak powiedzieć otwarcie, że jest jej po prostuza mało. 16 GB domyślnie jest tu podzielone po połowie międzyUbuntu i Androida, normalnie systemy te nie widzą nawzajem swoichpartycji (choć oczywiście doświadczeni użytkownicy Linuksa szybkosobie z tym poradzą). Pozostali pewnie jednak zaczną sięzastanawiać, czy taki podział ma sens, czy warto mieć dwa systemy? Na szczęście dostępną pamięć możemy ułożyć po swojemu.
Geekboxskrojony na miarę możliwości
Wcześniej czy późniejczeka to każdego użytkownika Geekboksa, nawet takiego, dla któregourządzenie to służyć ma wyłącznie jako zabawka do gier iodtwarzania filmów. Czemu połowa pamięci masowej miałaby byćzajęta przez nieużywane Ubuntu? Pozostaje wówczas sięgnąć ponarzędzia do flashowania firmware, przygotowane zarówno na Windowsajak i na Linuksa,pobrać ze strony producenta gotowe obrazy bardziej nam pasującegosystemu, a następnie go wgrać zgodnie z instrukcją. Tak samozresztą przyjdzie nam robić aktualizacje wbudowanego Androida –póki co w Geekboksie nie działa mechanizm OTA.
Na tej oficjalnej liścieobrazów póki co mamy cztery pozycje: domyślną kombinacjęAndroida i Ubuntu, czystego Androida, czyste Ubuntu, oraz coszczególnie ciekawe, Biz OS ROM, czyli przerobioną przez Rockchipawersję Androida, w której zastąpiono google'owego menedżeraokienek i kompozytora rozwiązaniem autorskim, pozwalającym najednoczesne wyświetlanie wielu okienek i aplikacji obok siebie, zusprawnioną obsługą klawiatury i myszy. Temu ciekawemu systemowi,pozwalającemu połączyć bogatą bibliotekę oprogramowaniaAndroida i wygodę pracy z PC, poświęcimy oddzielny materiał.Wspomnę też, że z początkiem lutego pojawiła się dla Geekboksaprzygotowywana przez producenta testowa wersja Androida 6.0Marshmallow, rozwijana na GitHubie,trwają też prace nad innymi niż Ubuntu dystrybucjami Linuksa.
Rockchip Light Biz OS for Android Laptops/Desktops, UI for productivity on RK3288 and RK3368
Bez względu na to, cowybierzecie, wgranie nowego systemu nie wiąże się z żadnymryzykiem – podłączając Geekboksa do peceta możemy za pomocąnarzędzi Rockchipa zrobić co chcemy, a nawet jeśli w efekcieuzyskamy „cegłę”, to wystarczy wgrać od nowa któryś zoficjalnych obrazów. Jedyne, na co można narzekać, to sposóbdystrybucji tych obrazów do flashowania. Hostowane są nacyberschowku Mediafire, by je pobrać, trzeba naprawdę uzbroić sięw cierpliwość.
Końcowerefleksje
Mam mieszane uczucia co doGeekboksa. Nie jest to odtwarzacz mediów, który poleciłbymZwykłemu Użytkownikowi. Takim osobom należałoby raczej polecićZidooX6 Pro, wykorzystującego praktycznie te same „wnętrzności”,w takiej samej cenie, a jednak znacznie bardziej dopracowanego podkątem odtwarzania mediów.
Zidoo jest jednak… nie takzabawny jak Geekbox. Producent nie ukrywa przecież, do kogo adresujeten sprzęt, to zabawka dla ludzi, którzy lubią sobie podłubać wsprzęcie i oprogramowaniu. Możliwość zrobienia z niego lekkiegodesktopowego komputera z całym arsenałem linuksowych sieciowychnarzędzi, możliwość podpięcia płytki rozszerzającej zinterfejsem SATA (oraz co mnie szczególnie interesuje) z optycznymwyjściem audio, pełna szyna GPIO – to wszystko przemawia nakorzyść Geekboksa. Na pewno nie osiągnie on nigdy takiejpopularności jak Raspberry Pi, nie dorówna w wydajności płytkomdeweloperskim Nvidii, ale w proponowanej cenie stanowi bardzo fajnygadżet, tylko nie dla każdego. Naprawdę, jeśli boicie siępingwinów, to lepiej poszukać czegoś innego. Dla miłośnikówtych sympatycznych ptaktów, których nie przeraża dłubanina wfirmware, Geekbox będzie fajnym sprzętem w przystępnej cenie. W sklepie Geekbuying.com kupicie go za 110 dolarów.
- Udana mechanicznie konstrukcja
- Wielka łatwość rozbudowy
- Systemy operacyjne do wyboru
- Bogata dokumentacja i aktywna społeczność
- Niezła wydajność
- Wygodny pilot
- Radiator
- Problemy z odtwarzaniem 4K
- Brak linuksowych sterowników 3D
- Brak aktualizacji OTA
- Zbyt mała ilość pamięci masowej