Google jest kiepskim kartografem: jakość Map konstruktywnie skrytykowana

Mapy Google to usługa, której nie trzeba reklamować – liczba uzytkowników, serwisów i aplikacji, które na co dzień wykorzystują tę platformę gwarantuje Google’owi ugruntowaną pozycję lidera. Nie oznacza to jednak, że Mapy są idealne. Ich ewolucja na przestrzeni ostatnich lat pokazuje, że Google raczej kluczy w chaosie, niż rozwija usługę w kierunku coraz lepszej jakości.

Google jest kiepskim kartografem: jakość Map konstruktywnie skrytykowana

02.05.2016 | aktual.: 02.05.2016 14:21

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Obszerny i poparty przykładami Justin O’Beirne, amerykański kartograf. Podczas wielu lat swojej pracy zawodowej wielokrotnie analizował on Mapy Google, a w ostatnim czasie doszedł do niepokojących wniosków – z usługi znikają… miasta.

Obraz

A konkretniej ich oznaczenia. Badany przez kartografa okres obejmuje 6 lat, od roku 2010. Dzięki przygotowanym przez niego zestawieniom, nietrudno zauważyć, że oglądając Mapy w takiej samej skali, dowiadujemy się dziś o danym terenie znacznie mniej. Powodem takiego stanu rzeczy jest brak wyświetlania właśnie etykiet prezentujących nazwy miast.

Taki stan rzeczy jest oczywiście dużym zaskoczeniem, trudno jednak zakładać, aby Google zdecydowało się na przyjęcie takich założeń całkowicie bezpodstawnie. Dalsze uwagi O’Beirne’a przyniosły rozwiązanie: na Mapach prezentowanych jest dziś znacznie więcej ulic, w dużo bardziej rzucający się w oczy sposób.

Obraz

Ogólnie rzecz biorąc linie oznaczające największe szosy zostały istotnie pogrubione i są dziś według Google ważniejsze niż lokalizacje samych miast. To jednak z kartograficznego punktu widzenia świadczy nie o przyjęciu nowych priorytetów, ale o kartograficznej nieudolności.

O’Berine śpieszy z wyjaśnieniami, posługując się mapami nowojorskiego i londyńskiego metra, jako przykładami. Otóż na dobrze zaprojektowanej mapie do absolutnego minimum powinno zredukować się linię punktów, które nie są połączone siecią dróg, a także linie oznaczające drogi, na które nie zostały naniesione żadne punkty. Google najwyraźniej sobie z tym nie radzi.

Obraz

Choć spostrzeżenia O’Beirne’a omówione zostały na przykładach w Stanach Zjednoczonych, to rezultaty poszukiwań (czy raczej kompromisowego sposobu na posprzątanie bałaganu) dostrzec można także w Polsce. W efekcie okazuje się, że najpopularniejsza w Sieci usługa kartograficzna oferuje mapy… niskiej jakości, a dowiedzieć można się z nich niewiele. Pozostaje tylko czekać, aż Google zrównoważy swoje założenia, a opisywana przez kartografa zasada połączonych punktów, znajdzie swoje zastosowanie także w Mapach Google.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Komentarze (26)