Google+ trafia kulą w płot?
Mimo że do Google+ codziennie loguje się 50 mln użytkowników, koncern z Mountain View nie ma się z czego cieszyć — badania przeprowadzone przez comScore wskazują, że społecznościówka Google'a w porównaniu z Facebookiem przypomina raczej wymarłe miasto. Użytkownicy poświęcają jej zaledwie 5 minut miesięcznie, podczas gdy portal Zuckerberga przyciąga internautów na ponad 6 godzin.
15.03.2012 | aktual.: 15.03.2012 17:12
Problem Google'a polega na tym, że zbyt późno dostrzegł potencjał mediów społecznościowych, poprzez które ludzie dzielą się treściami. Google jest jak bogate dziecko, które nie zostało zaproszone na zabawę i w odwecie zorganizowało własną imprezę. Ale to, że nikt na nią nie przyszedł, stało się tematem tabu – krytykuje firmę James Whittaker, były inżynier w Google.
Jego zdaniem, historię koncernu można podzielić na dwa etapy: „przed Google+” i „po nim”. Uruchomienie portalu społecznościowego miało być kamieniem milowym; produktem, który zespoli wszystkie dotychczasowe usługi w jedną. Firma dołożyła wszelkich starań, by tak się stało: Google+ jest mocno zintegrowany z wyszukiwarką i pocztą, pozwala na łatwe przesyłanie zdjęć i wideo, ma w pełni funkcjonalne aplikacje dla iOS i Androida, usprawnia rozmowy ze znajomymi dzięki Spotkaniom, a Strumień i Gry są odpowiedzią na możliwości Facebooka. Koncern wpadł także na pomysł Kręgów, które w łatwy i intuicyjny sposób pozwalają określić, do kogo dotrą wysyłane przez nas wiadomości.
A jednak nie wypaliło. Whittaker przywołuje słowa swojej córki: Społecznościówka to nie jest produkt. Tworzą ją ludzie, a oni są na Facebooku. Za nimi zaś idą reklamodawcy, którzy są motorem napędowym obu firm.
Nie dziwi mnie to, że Google nienawidzi Facebooka. O ile bowiem wciąż ma w swojej ofercie najpopularniejszą wyszukiwarkę, z której korzysta blisko 66% internautów (według badania comScore), to nie posiada aż tylu prywatnych informacji o swoich użytkownikach, co jego rywal. Wyjściem z sytuacji może być Android – koncern chwali się, że codziennie aktywowanych jest 850 tysięcy smartfonów z tym systemem, a ich całkowita liczba przekracza już 300 milionów. W połączeniu z Gmailem, którego ponoć używa już 350 mln ludzi, daje to całkiem konkretną bazę danych.
To jednak wciąż za mało, by konkurować z Facebookiem. Projekt Zuckerberga gromadzi bowiem ponad 800 mln osób z całego świata, a bariera magicznego miliarda ma pęknąć w okolicach sierpnia tego roku. Najważniejsze jednak jest nie to, ilu kto ma użytkowników, lecz to, co oni mówią o sobie. Facebook jest pod tym względem niezrównany: ludzie udostępniają prywatne zdjęcia, piszą o swoich związkach, włączają się w kampanie społeczne i przesyłają niesamowite ilości treści. Odpowiednia segregacja tych danych pozwala firmie Zuckerberga oferować reklamodawcom informacje, jakich nie posiada nikt inny.
Właśnie dlatego gigant z Mountain View tak zawzięcie próbuje wypromować swój serwis społecznościowy. Jeśli bowiem nie nawiąże walki o klienta i pozwoli Facebookowi na całkowitą dominację rynku reklam, era Google'a może dobiec końca. Larry Page, nowy-stary szef firmy, zdaje sobie z tego sprawę.
Google+ stało się kierunkiem rozwoju przedsiębiorstwa. Jego nazwa sugeruje, że używanie samotnego Google'a to nie wszystko. Wyszukiwanie musi być społecznościowe. Android musi być społecznościowy. YouTube, dotychczas szczęśliwie niezależny, musi być... rozumiecie. Najgorsze jest to, że innowacje też musiały być społecznościowe. Te, które nie pomagały Google+ stać się centrum wszechświata, przeszkadzały w planach – opisuje sytuację Whittaker. Były pracownik zarzuca firmie porzucenie ideałów kreatywności: kiedyś Google wspierało oddolne inicjatywy programistów, zachęcając do poświęcania im 1/5 czasu pracy (w ten sposób narodziły się m.in. Gmail i Chrome), a teraz skupia się wyłącznie na walce z Facebookiem.
Tym samym firma, która była uważana za inkubator nowoczesnych rozwiązań, zaczęła zjadać własny ogon. Google Labs zostało zamknięte, Orkut nie przedostał się do masowej świadomości, a Buzz i Wave zostały skasowane jako chybione projekty. Na razie oczywiście jest zbyt wcześnie, by wieszczyć jej upadek – Google nie zapomina o wyszukiwarce i chce wzbogacić ją o funkcje semantyczne, Android jeszcze w tym roku powinien doczekać się wersji z numerkiem 5.0, a dzięki Portfelowi koncern poznaje nasze konsumenckie gusta.
Ostatecznie jednak wszystko leży w naszych rękach – to dla nas firmy biją się o reklamodawców. Zabrzmi to nieco „anonimowo”, ale to my zadecydujemy o tym, kto przetrwa.