Hakerzy chwalili się, że mają brudy na Trumpa, a... wyszedł kapiszon

Niedawno donosiliśmy o ogromnym wycieku danych dotyczących setek celebrytów ze świata show-biznesu, sportu, filmu i muzyki.

Hakerzy chwalili się, że mają haki na Donalda Trumpa, fot. Scott Olson/Getty Images
Hakerzy chwalili się, że mają haki na Donalda Trumpa, fot. Scott Olson/Getty Images

17.05.2020 08:36

Hakerzy z grupy REvil chwalili się, że weszli w posiadanie aż 756 gigabajtów prywatnych danych firmy Grubman Shire Meiselas & Sacks. To właśnie ona zajmuje się reprezentowaniem gwiazd show-biznesu i przechowywała na swoich serwerach między innymi kontrakty celebrytów.

Grupa hakerów, prawdopodobnie już zniecierpliwiła się tym, że nie otrzymała jeszcze okupu od firmy prawniczej (pierwotnie 21 mln dolarów, a teraz żądania urosły do 42 mln). Hakerzy postanowili więc udostępnić kolekcję 169 wiadomości e-mail, które zawierały wzmianki o Donaldzie Trumpie.

Jednakże po ich przeanalizowaniu okazało się, że absolutnie nie ma tam żadnych "brudów", które rzekomo grupa REvil miała mieć na prezydenta USA i chwaliła się tym faktem wcześniej.

Co więcej, niekiedy słowo "trump" było w tych wiadomościach użyte jako angielski czasownik (znaczący tyle co mniej więcej "przewyższyć" / "przebić kogoś w czymś").

Grupa REVil jednakże zarzeka się, że e-maile, które teraz udostępniła zawierają same nieszkodliwe informacje o Trumpie. Tym samym hakerzy sugerują, że posiadają coś znacznie bardziej "soczystego".

Czy to kolejny blef, czy faktycznie tak jest? Powinniśmy się wkrótce przekonać (lub nie).

Programy

Zobacz więcej
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (14)