Hugo Barra porzuca rozwój Androida na rzecz Xiaomi
Hugo Barra, wiceszef Google odpowiedzialny za rozwój Androida, zrezygnował ze swojego stanowiska. Wciąż jednak będzie mocno zaangażowany w rozwój branży — od października Barra zacznie pracę jako wiceszef Xiaomi, chińskiego producenta smartfonów opartych na Androidzie. Jego zadaniem będzie rozszerzenie oferty nowego pracodawcy na rynek globalny.
29.08.2013 | aktual.: 02.09.2013 08:43
Barra pracował w Google zaledwie pięć lat, ale w tym czasie zdążył stać się jedną z twarzy firmy i powierzono mu m.in. zaprezentowanie światu nowej wersji Nexusa 7. Według informatorów AllThingsD, którzy jako pierwsi dowiedzieli się o rezygnacji, nie ma ona związku z dość burzliwą i niezręczną historią miłosną (Barra niedawno zakończył związek z pracowniczką Google, z którą niedługo później zaczął spotykać się Sergey Brin, współzałożyciel firmy. Wczoraj, po sześciu latach małżeństwa, rozstał się z żoną). Jego odejście to drugie z poważnych przetasowań wśród osób, które zajmowały się rozwojem Androida — w marcu tego roku ze stanowiska ustąpił Andy Rubin, współtwórca systemu. Choć on sam pozostał w firmie, jego dotychczasowe obowiązki przejął Sundar Pichai.
Bez wątpienia Xiaomi ma bardzo duże ambicje — jego szef Lei Jun nazywany jest chińskim Stevem Jobsem, a wartość firmy rośnie jak na drożdżach. Zaledwie rok temu wyceniano ją na ok. 4 mld dol., natomiast teraz jest to już ponad 10 mld dolarów. Xiaomi jest więc warte mniej więcej tyle co Lenovo, największy producent komputerów. Jest to zasługa sprzedawania smartfonów z podzespołami z wyższej półki w niskich cenach — takich jak kosztujący 129 dolarów model Red Rice, wyposażony w 4-rdzeniowy procesor 1,5 GHz, ekran o przekątnej 4,7 cala i 1 GB RAM.
Xiaomi wyróżnia się na tle konkurencji dzięki niezwykle rozbudowanej nakładce MIUI, która zmienia Androida nie do poznania. Jedną z jej charakterystycznych cech jest to, że aktualizacje ukazują się w każdy piątek, a poprawki są opracowywane na bazie opinii klientów. Gdy Apple pracuje nad iOS 7, nikt nie wie jakie wprowadzą zmiany, zanim zostaną oficjalnie zaprezentowane. My tak nie działamy. Najpierw pytamy, czego ludzie potrzebują — podkreśla Lei Jun.