Intel Core i9‑10900K – test. Niezupełnie kotlet, ale wyżyłowany do granic możliwości
Intel nie składa broni w walce o miano producenta najwydajniejszego procesora klasy konsumenckiej i 10. generację linii Core rozpoczyna w wyjątkowo ikoniczny sposób, a mianowicie układem 10-rdzeniowym, Core i9-10900K. Zastępuje on 8-rdzeniowy model Core i9-9900K, a zarazem ma walczyć o portfele klientów z 12-rdzeniowym AMD Ryzenem 9 3900X. A czy daje sobie radę? Cóż, jest to sprawa z gatunku tych dyskusyjnych.
20.05.2020 | aktual.: 20.05.2020 15:38
Patrząc na katalog Intela, nowy Core i9-10900K reprezentuje generację "Comet Lake-S", ale w praktyce cały czas mowa tu o rdzeniach Skylake, wytwarzanych w procesie litograficznym klasy 14 nm++ i znanych od 2015 roku. Zmiany dotyczą wyłącznie makroarchitektury, czyli organizacji chipu, jak również platformy jako całości.
"Comet Lake-S" i chipset Intel Z490
Nadużyciem byłoby jednak stwierdzenie, że mamy tu do czynienia z, mówiąc nieładnie, odgrzewanym kotletem. Jako całość Core i9-10900K i akompaniujący mu układ logiki Z490 oferują bowiem całkiem satysfakcjonujący zestaw nowości. I tak, 10 rdzeni z aktywną techniką Hyper-Threading to de facto 20 wątków, a do tego dochodzi jeszcze 20 MB pamięci cache; o 4 MB więcej niż ma Core i9-9900K. Jest też kontroler pamięci DDR4-2933. Ponownie – poprzednik wygląda nieco słabiej, gdyż z marszu obsługuje najwyżej standard DDR4-2666.
Ponadto, poczyniono liczne optymalizacje w kierunku uzyskania jeszcze wyższych niż dotychczas taktowań. Miedziany rozpraszacz ciepła (IHS) jest teraz grubszy, sam rdzeń zaś – cieńszy, co, jak twierdzi Intel, pozytywnie wpływa na przekazywanie energii na radiator, a więc chłodzenie. Co więcej, sporo zmieniono w kwestiach programowych. Szerzej pisałem już o tym w relacji do premierowej konferencji prasowej, więc dla formalności napomknę tylko, że chodzi o kolejne algorytmy zarządzające turbo i dodatkowe napięcia do kontroli przez użytkownika.
Tym, co zapewne nie spodoba się osobom często aktualizującym sprzęt, jest wprowadzenie nowych chipsetów Z490 oraz H470, a jakby tego było mało – podstawki LGA 1200. Ale ma to pewne uzasadnienie. Otóż 10 rdzeni Skylake ponoć nie mieściło się w obrębie dotychczasowego gniazda LGA 1151, w co akurat można uwierzyć, gdyż projektowano je jeszcze dla układów 4-rdzeniowych, a finalnie liczbę rdzeni i tak podwojono. Przy okazji zyskujemy wsparcie dla karty sieciowej I225 "Foxville" w standardzie 2.5G oraz RST po PCI Express.
Inna sprawa, że tylko flagowe Core i9 faktycznie są czymś ponad wcześniejsze modele. Reszta to po prostu efekt przetasowań poszczególnych kategorii cenowych. Core i7 10. generacji mają 8 rdzeni, ale w odróżnieniu od poprzedników – dodatkowo HT. Tymczasem nowe Core i5 to 6C/12T, Core i3 zaś – 4C/8T. Czyli efektywnie do najniższej serii spada coś, co jeszcze w 2017 roku stało u szczytu oferty Intela. Niby fajnie. Tyle że chętni upgrade muszą zainwestować też w płytę.
Sensu stricto dla graczy
Nie oszukujmy się, Intel doskonale wie, jakim produktem dysponuje. Zna jego wady i zalety. Dlatego tym razem, zamiast obiecywać gruszki na wierzbie, skupia się właściwie tylko na jednej kwestii. Grach. Tak, Core i9-10900K jest produktem adresowanym przede wszystkim do graczy. Tych najbardziej wymagających i majętnych, naturalnie.
Jak wiadomo, mikroarchitektura Skylake to cały czas gwarancja relatywnie mocnego pojedynczego wątku. A jeśli weźmiemy poprawkę na to, że rdzeni jest teraz 10 i jednocześnie częstotliwość ich zegara taktującego może sięgać 5,3 GHz (nie wszystkich w tym samym momencie, ale jednak), to rodzi się prawdziwa bestia. Chip może niezbyt odkrywczy pod względem innowacyjności, ale metodą brutalnej siły istotnie potężny. Już Core i9-9900K zazwyczaj wygrywał z konkurencją w grach, a tutaj poprzeczka ma być podniesiona jeszcze wyżej.
W praktyce: ewolucja, nie rewolucja
Ale co to cacko potrafi w praktyce? – zapytacie. Z grubsza, odpowiedź widnieje na poniższych wykresach. Przypomnę tylko, że bezpośrednim rywalem Core i9-10900K jest wydany w lipcu minionego roku Ryzen 9 3900X.
Testy zostały przeprowadzone na platformie z płytą główną MSI MEG Z490 ACE, 16 GB pamięci DDR4-3600 CL17 w dwóch kościach i dyskiem Corsair MP600. Płyta pod AMD to ASUS ROG Crosshair VIII Hero, pod starsze intele – ASUS Prime Z390-A, a karta graficzna – Nvidia GeForce RTX 2080.
Rendering
Próba w Blenderze polega na wyrenderowaniu klasycznej sceny BMW, autorstwa Mike'a Pana. Liczony jest czas potrzebny na wykonanie tego zadania. Test dobrze wykorzystuje wszystkie dostępne wątki.
Kompresja danych
Benchmark w 7-zipie wskazuje liczbę operacji na sekundę w milionach przy kompresji i dekompresji. Obciąża wszystkie dostępne rdzenie i wątki procesora.
Kryptografia
Test w VeraCrypt określa szybkość w MB/s podczas szyfrowania partycji systemowej algorytmami AES, Twofish i Serpent jednocześnie. Angażuje komplet rdzeni, ale nie należy do liderów w dziedzinie utylizacji SMT. Lepiej skaluje się natomiast z częstotliwością zegara taktującego.
Kodowanie wideo
x265 Benchmark, jak sama nazwa wskazuje, obrazuje wydajność podczas kodowania wideo enkoderem x265. Aplikacja korzysta z rozszerzeń AVX i AVX2, a także obsługuje dowolną liczbę wątków, co wynika z symultanicznego kodowania wielu próbek, pozwalając obejść nominalny limit puli wątków x265, wynoszący 16. Ale z jakością skalowania bywa różnie.
Ogólna arytmetyka
Wreszcie, Geekbench to najbardziej wszechstronny z testów. Weryfikuje ogólne możliwości platformy, na co składają się m.in. szyfrowanie i kompresja wielu typów danych, czasy dostępu do pamięci i arytmetyka zmiennoprzecinkowa. Wynik podawany jest zarówno dla jednego, jak i wszystkich wątków. Z powodu ogromnej różnorodności testów rezultaty trudno odnieść do konkretnych zastosowań, ale wielu konsekwentnie uważa Geekbencha za uniwersalny wskaźnik wydajności.
Gaming z dGPU
Wydajność w "Battlefield V" sprawdzana jest podczas misji w Prowansji, a w "Shadow of the Tomb Raider" – w osadzie Kuwak Yaku. Przy czym pierwszy tytuł chodzi w środowisku DX 11, drugi zaś – DX 12. bo jest to rozwiązanie każdorazowo stabilniejsze dla wyników.
Buch – jak gorąco!
W tym miejscu mógłbym kurtuazyjnie zapytać, czy ktoś jest zaskoczony, ale po co: 10 rdzeni Skylake to, jakby nie patrzeć... 10 rdzeni Skylake. Ciężko naskrobać coś, co nie będzie komunałem. O tym, że Intel wyprzedzi Zen 2 w grach wiedział każdy, jak i o tym, że w zastosowaniach użytkowych, zwłaszcza tych intensywnie wykorzystujących wielowątkowość, co najwyżej zmniejszy dystans do rywala.
A żyłowanie platformy ma swoją cenę. Nie niską bynajmniej. Podczas renderingu w Blenderze watomierz potrafi wskazywać ponad 300 watów, co jest wartością 50-60 watów wyższą niż w przypadku konkurencji. I to ledwie preludium do tego, co dzieje się po overclockingu, kiedy wartości w przedziale 350-400 watów stają się codziennością.
Intel bezdyskusyjnie poświęcił sporo uwagi gospodarce energetycznej. Core i9-10900K fabrycznie ma napięcie 1,24-1,29 V i osiąga 4,8 GHz na wszystkich rdzeniach. Przyspiesza tylko na wybranych, jednocześnie w pełni niezależnie sterując ich zasilaniem. W działaniu algorytmów uwzględniona jest jakość krzemu i aktualne parametry cieplne.
Jeżeli kogoś nie straszą temperatury przekraczające 80 stopni Celsjusza (maks. dopuszczalna wynosi 100°C), to przy domyślnych ustawieniach zegarów i napięć ze schłodzeniem jednostki poradzi sobie średniej klasy radiator wieżowy (w teście wykorzystano SilentiumPC Fortis 3). Niemniej chcąc zachować przyzwoitą kulturę pracy, a tym bardziej podkręcać – tylko ciecz.
Intel Core i9-10900K – Czy warto kupić?
To niewątpliwie wydajny procesor. Właściwie to najszybszy, jaki w tej chwili Intel oferuje w segmencie konsumenckim. Niestety, trudno się oprzeć wrażeniu, że jest to zarazem łabędzi śpiew rdzeni Skylake, która została właśnie wyżyłowana do granic możliwości. Gdyby Skylake był słoikiem z naprawdę smacznymi powidłami, to ten stałby teraz nie tylko pieczołowicie wydrapany, ale wręcz wylizany – a z pustego i Salomon nie naleje.
Wydajność modelu Core i9-10900K, którą przekrojowo można określić jako konkurencyjną wobec Ryzena 9 3900X, jest okupiona wysokimi temperaturami i gargantuicznym zużyciem mocy. I byłoby to jeszcze do zaakceptowania, gdyby tylko nowość ukazała się w charakterze upgrade'u dla posiadaczy obecnych platform Z390 i Z370. Ale tak, jak już zostało kilkukrotnie zaznaczone, nie jest. "Comet Lake-S" wymaga nowego chipsetu, Z490 lub H470, a także nowej podstawki LGA 1200.
Przy czym ani sam procesor, ani płyty pod niego nie są szczególnie przystępne cenowo. A przynajmniej nie w tym momencie. Sugerowana cena Core i9-10900K to 2699 zł, do czego trzeba doliczyć jeszcze minimum 1000-1200 zł na płytę główną. Owszem, są konstrukcje tańsze, ale przy takim, jak zaprezentowane, zużyciu mocy raczej bałbym się ryzykować.
Istnieje jednakowoż pewna grupa użytkowników, która – mam wrażenie – układ ten kupi i będzie z niego zadowolona. Chodzi oczywiście o graczy, i to tych z gatunku kultystów każdej pojedynczej klatki. Wiecie – monitor 300 Hz, RTX 2080 Ti i właśnie Core i9-10900K na pokładzie, aby tylko mieć jak najwięcej ramek. Bez względu na ekonomię takiego zakupu, kulturę pracy jednostki czy bardziej zrównoważone opinie. Ile fabryka dała i do przodu.
- Najwydajniejszy procesor Intela w ofercie mainstream
- Istotnie świetny w grach
- 10 rdzeni i 20 wątków Skylake to wciąż potężna bateria
- Bardzo wysokie taktowanie z pudełka
- Dla potrzebujących – ma wbudowany układ graficzny
- Wysoka jakość wykonania (lutowany odpromiennik)
- Wymaga nowej i wcale nie taniej platformy
- Potrafi "dać w kość" sekcji zasilania i układowi chłodzenia
- Raz jeszcze – Skylake
- Cena nie przekonuje (konkurencyjny R9 3900X kosztuje 2199 zł)