iPhone 64 GB to zło? Według statystyk gorszy jest brak wyboru
Średnia ilość pamięci masowej w smartfonach rośnie, ale akurat klienci Apple kroczą własnymi ścieżkami - wynika z badań Counterpoint Research. Trochę dlatego, że mają wybór, zauważmy.
Ile pamięci potrzeba w smartfonie? Z jednej strony, logika nakazuje sądzić, że im więcej tym lepiej, z drugiej - moda na usługi w chmurze i strumieniowanie podważa sens lokalnego przechowywania danych. Mimo wszystko, patrząc z perspektywy obserwatora, trend jest jasny: większość producentów rokrocznie winduje poprzeczkę.
Gdzieś w tle słychać głosy użytkowników, którzy literalnie domagają się setek gigabajtów przestrzeni. I trudno się im dziwić, skoro w chińskich średniakach 64 GB to absolutna podstawa, a coraz częściej widujemy też moduły 128 GB lub większe.
Jak wynika z badań, w IV kw. 2020 r. ponad 20 proc. rynku smartfonów 64 GB musiało ustąpić na rzecz większych wersji
Co podkreślono, dostawy zostały zdominowane przez modele 128-gigabajtowe, choć analitycy nie wykluczają, że częściowo może to wynikać z braku wyboru.
Huawei, który jako lider w dziedzinie wielkości pamięci masowej legitymuje się średnią 150 GB na telefon, zauważalnie mniejsze pojemności oferuje tylko w najniższym segmencie, głównie w typowo budżetowej serii Y. Poza tym, nawet kosztujący w Polsce kilkaset złotych model P smart 2021 ma już 128 GB na dane.
Tylko nieznacznie gorzej wypada Apple (141 GB), które - jak wiadomo - nie schodzi obecnie poniżej 64 GB. Na kolejnych lokatach lądują Oppo (122 GB), Honor (115 GB) czy Vivo (108 GB). Wreszcie, są niezwykle popularne Samsung (95 GB) oraz Xiaomi (94 GB).
Nawiasem, warto tutaj dostrzec zasadniczą zależność, a mianowicie - pomijając Huawei'a - średnia ilość pamięci jest niejako odwrotnie proporcjonalna do klasy sprzedawanych zazwyczaj przez danego producenta telefonów. I tak Samsung czy Xiaomi, pomimo rosnących pojemności flagowców, jako firmy budujące potęgę w segmencie skrajnie ekonomicznym wypadają raczej blado na tle stawki.
Zatem, pamięci masowe stale rosną, ale jest od tej reguły wyjątek, a mianowicie... Apple
Z analizy Counterpoint Research dowiadujemy się również, że ponad połowa iPhone'ów sprzedanych w latach 2019-20 - trochę paradoksalnie - to wciąż modele 64 GB. Ich udział w bieżącej sprzedaży wprawdzie topnieje, ale tylko nieznacznie. "Najmniejsze" iPhone'y w IV kw. 2020 r. zanotowały spadek zainteresowania o zaledwie 1 proc.
Wygląda więc na to, że o ile konsumenci z entuzjazmem patrzą na rozrost pamięci masowych, o tyle głosując portfelem, wcale nie rzucają się do dopłacania za dodatkowe gigabajty - a przecież iPhone'y 128 i 64 GB często różni mniej niż dziesiąta część ceny.
To niepopularna opinia, ale wniosek brzmi: skoro całe rzesze nie chcą płacić ekstra, to znaczy, że 64-gigabajtowe urządzenie w zupełności im wystarcza. Idąc tym tropem, przewrotnie, gorszy niż "mały" wariant zdaje się być brak wyboru, wymuszający zakup pamięciowego monstrum, które potem będzie się nudzić.