Jade Empire: Edycja Specjalna

Redakcja

16.03.2007 11:21, aktual.: 01.08.2013 01:57

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Czy rozpieszczonym przez najnowsze eRPeGi graczom komputerowym, konwersja tytułu konsolowego sprzed dwóch lat może mieć jeszcze cos do zaoferowania? A pewnie, że tak, w końcu to produkcja autorstwa BioWare. Jade Empire nie tylko nie zardzewiało, ale nawet teraz potrafi zadziwić świeżymi rozwiązaniami oraz oryginalnym klimatem, których to coraz mniej ostatnio w kolejnych grach. Szkoda tylko, że po dość długim oczekiwaniu na wersję komputerową dostajemy zabawy zaledwie na niecałe pięćdziesiąt godzin. W tym czasie zdążycie przejść grę dwa razy i poznać wszystkie sekrety tego tytułu.

Zapomnijcie o wyeksploatowanych do granic możliwości światach fantasy. Smoki się skończyły, a rycerze przeszli na emeryturę po tym, gdy się okazało, że ratowane przed bandami trolli księżniczki wolą dziewczyny. Trzeba było szybko zmienić tło do kolejnej przygody. Jako, ze nie da się zrobić gry fabularnej osadzonej w postapokalitycznym świcie bez porównań do wciąż niepokonanego Fallouta, a w steampunkowych realiach nadal króluje Arcanum, to poszukano idei trochę dalej. Zdecydowano się na dość oryginalny pomysł, jakim było umieszczenia akcji nowej gry studia w świecie chińskiej mitologii. I choć Jade Empire nie jest pierwszym tytułem w podobnych realiach, to jako pierwszy robi z tej otoczki dobry użytek.

Początek przygody jest już nieco bardziej oklepany. Od razu słyszymy, że jesteśmy wybrańcami, a w naszych rękach ma leżeć los całej krainy. Tak, będąc uczniem w jednej ze szkół sztuk walki, mamy głównie gołymi pięściami znów ratować świat. Zanim jednak poznamy swoje prawdziwe korzenie oraz motywy kierujące mistrzem, pod którego okiem pilnie trenujemy, szkoła zostaje zaatakowana i jako jedni z bardzo nielicznych uchodzimy z życiem. Nie dość, że jesteśmy całkowicie zdezorientowani i bez opieki, to nasz nauczyciel zostaje porwany, a my zaczynamy mieć w dodatku dziwne wizje. Z braku innego pomysłu ruszamy uwolnić mistrza, by poznać odpowiedzi na gnębiące nas pytania. Szczerze mówiąc na tym etapie gry odniosłem wrażenie jakbym oglądał znane mi już przedstawienie, ale na tle innych dekoracji. Nawet aktorzy podobni, tylko inaczej ucharakteryzowani. Nie chcę zdradzać żadnych ważniejszych niuansów fabuły, lecz muszę powiedzieć, że to początkowe odczucie okazuje się potem na szczęście mylne, jeśli o dalszy rozwój zdarzeń chodzi. Jade Empire prezentuje naprawdę niezłą, skondensowaną historię, i to bez żadnych wypełniaczy traktujących „o niczym”. Cały czas jesteśmy w centrum wydarzeń, a takiego zwrotu akcji, jaki napotkamy tutaj, nie było chyba w żadnej poprzedniej grze kanadyjskiego studia.

Obraz

Na potrzeby nowego tytułu został opracowany dość unikalny system prowadzenia i rozwoju postaci. Jego największą wadą (dla niektórych może być to z kolei największa zaleta) jest niezwykła prostota, która sprawia, że miejscami można by się zastanowić czy to nadal na pewno RPG, czy może już gra akcji. Naszą postać określają tylko trzy główne współczynniki: ciało, duch i umysł. Od nich zależy liczba punktów życia, ilość energii chi (taki odpowiednik many – możemy się jej kosztem leczyć, korzystać z magii itd.) oraz poziom skupienia, które zużywamy podczas walki bronią. Oszczędzę Wam słów, jakie cisnęły się na usta przy odkryciu, że mimo posiadania miecza, to już po kilku wymachach postać musi walczyć gołymi rękoma, ponieważ się strasznie zmęczyła. Co gorsza, skupienie samo się nie regeneruje – odnowić możemy je w specjalnych kapliczkach, lub zbierając pozostałe po niektórych wrogach „kulki”. Dopóki nie obniżymy kosztu skupienia dla danego oręża to bronią białą będziemy mogli posługiwać się w co dziesiątej potyczce. Bezsens. Ale, ale - i tak większość przeciwników jest całkowicie odporna na ciosy mieczem.

[break/]Z każdym kolejnym przejściem na wyższy level doświadczenia otrzymujemy trzy punkty do rozdzielenia między cechy główne oraz pewną, zależną od poziomu, liczbę punktów, którą możemy rozdysponować na style walki. Te dzielą się na pięć szkół: walkę wręcz, której to będziemy używać najczęściej, posługiwanie się bronią, magią, wsparcie oraz transformację. Style broni odpowiadają za wszelakie miecze, katany i topory (znajdziemy ich w całej grze raptem kilka), a każdy rodzaj oręża musimy rozwijać osobno. Szkoła magii daje nam dostęp do ofensywnych zaklęć, takich jak choćby atak lodowymi odłamkami. Obie techniki walki pożerają szybko chi i zadają przeciętne obrażenia, zaś jedyną ich zaletą jest to, że są skuteczne na większe odległości. Dzięki stylom wsparcia uzyskamy dostęp na przykład do ogłuszania przeciwnika. Umiejętności z tej gałęzi są dla odmiany niesamowicie przydatne - z ich użyciem możliwe jest pokonanie większości bossów bez straty grama energii życiowej. Ot, ogłuszamy wroga, okładamy piąchami, ogłuszamy, i tak w kółko. Style transformacji pozwalają się nam na chwilę zmienić w golem, czy inną podobną kreaturę, pod warunkiem, że daną maszkarę wcześniej pokonaliśmy. Generalnie cały system jest wręcz banalny.

Obraz

Uproszczeniu uległ tez ekwipunek postaci: nie możemy nosić jakichkolwiek zbroi lub pierścieni, a jedynie amulet, który daje nam różnorakie bonusy w zależności od tego, czym obłożymy sloty w nim. Ciekawe, choć na pewno nie nowatorskie, jest za to wykorzystanie charakteru naszej postaci. Może ona kroczyć drogą otwartej dłoni, szerząc dobro i pomagając innym, bądź też drogą zaciśniętej pięści, mając na uwadze jedynie swoje interesy. Część technik jest dostępna dla określonej ścieżki, więc by móc poznać wszystkie style będziemy musieli ukończyć grę dwukrotnie.

Kolejnym elementem, który wydaje się być przesadnie nieskomplikowany to cały system dotyczący NPCów. Chociaż ich liczba w grze jest dość pokaźna, to jednocześnie może nam towarzyszyć zaledwie jeden z dziewięciu przyjaciół. W dodatku na innych ludków z ekipy mamy wpływ tylko w materii ich zachowania, czyli możemy określić, czy mają być agresywni, czy tez przyjąć styl obrony. Niestety nie dane nam jest pokierować ich rozwojem. Ciekawym pomysłem było natomiast dorzucenie trzech dodatkowych NPC, którzy, choć nie mogą nas wspierać podczas walki, to dają nam dostęp do latawca (o nim za chwilkę), lub sklepiku. Bohaterowie niezależni radzą sobie bardzo różnie podczas walki – niektórzy wymiatają (jak na postacie sterowane przez komputer), inni są słabsi, a jeden nawet to właściwie całkowicie bezbronny worek do bicia stanowiący swoistą ozdobę. Cóż, w praktyce całą robotę i tak zawsze załatwiamy sami.

Obraz

Wspomniałem przed chwilą o latawcu: otóż w świecie Jade Empire jest to maszyna łącząca osiągnięcia technologiczne oraz moce magiczne, pozwalająca naszym bohaterom przemieszczać się z miejsca na miejsce. Jako, że nie jesteśmy jedynymi korzystającymi z powietrznych szlaków to podniebne kursy oznaczają ciągłą walkę z latawcami wroga – całość ma formę prostej zręcznoścówki i kojarzy się z taką klasyką, jak starusieńkie River Raid. Niektóre z subquestów wymagają, aby dolecieć właśnie w trudnodostępne miejsce – pomysł fajny, lecz nie każdemu się spodoba włączenie takich elementów do gry fabularnej. Zabawa latawcem stanowi jednak może jeden procent rozgrywki, więc należy traktować ją raczej jako dodatek.

[break/]Inaczej jest z walkami, które zdarzają się bardzo często, a których to system rozgrywania jest dość przeciętny i raczej nie spodoba się nawet wieloletnim miłośnikom BioWare. Otóż wszystkie potyczki w Jade Empire mają charakter stricte zręcznościowy i bliżej im do bijatyki, niż takiego Baldura. Co gorsza, system walki jest już kolejnym zbyt uproszczonym elementem, w dodatku zwyczajnie nudnym. Całe starcie opiera się na kilku czynnościach – możemy zaatakować wroga wolno, lecz mocno, szybko, ale słabo, zblokować cios bądź wykonać unik. Skoro już twórcy zdecydowali się na zręcznościowe walki mogli zaimplementować choćby prosty system kombosów, bo ciągła wymiana kopniaków jest bardzo nieefektowna. Z jednej strony niby mamy wiele stylów, ale jak się okazuje każdy z nich różni się głównie kosmetycznie. Walki są bardzo schematyczne, proste i obnażają konsolowy rodowód produkcji. Dodatkowo sterowanie przy pomocy myszki oraz klawiatury wypada bardzo przeciętnie. Dobra – ponarzekałem, lecz głównie po to by ostrzec przed pewnymi, nie do końca przemyślanymi patentami. Do walki da się przyzwyczaić i później już takie rozwiązanie nie przeszkadza, wątpię jednak, by komuś przypadło ono do gustu.

Obraz

Pamiętamy, że program jest konwersją gry z Xboksa, która ma prawie dwa lata na karku – może to dawać pewne mylne wyobrażenie o grafice produktu. Jak się jednak okazuje oprawa jest bardzo efektowna. Postaci są ładnie wymodelowane oraz oteksturowane, a ich animacji nie można nic zarzucić. Podobnie sprawa się ma z otoczeniem – gdzieś w tle latają ptaki, trawy się kołyszą, a barwy użyte w grze podkreślają niezwykły klimat krainy. Naprawdę chce się zwiedzać kolejne, bardzo różnorodne lokacje, które są dodatkowo przemyślnie zaprojektowane. Nieliczne prerenderowane wstawki prezentują się bardzo dobrze i trzymają atmosferę całości. Muzyka jest równie dobra. Zarówno główny motyw, jak i melodie towarzyszące walkom, są rewelacyjne i w pełni zrozumiałym jest dołączenie do produktu muzy z gry na osobnej płycie. Świetna inicjatywa. Dodatkowym atutem Jade Empire są mówione dialogi - głosy bohaterów są nieźle dobrane, za co również twórcom należą się brawa. Gorzej jest natomiast z polską wersją językową gry. Lokalizacja sprawia wrażenie robionej na szybko – sporo tu literówek oraz innych błędów (na przykład niejednokrotna zamiana płci postaci). Szczerze przyznam, że słuchanie oryginalnych głosów oraz równoczesne czytanie polskich napisów jest bardzo męczące i w niczym nie przypomina oglądania filmu w kinie. Naprawdę ciężko się skupić. Mimo tych małych wpadek jednak całość oprawy zasługuje na uznanie i niewątpliwie podnosi wartość tytułu.

Obraz

Jade Empire gwarantuje świetną zabawę, jednak z racji swojego charakteru bezpieczniej byłoby tytuł nazwać „zręcznościówką z elementami RPG”. Z jednej strony tytuł ma szansę przyciągnąć nowych graczy do komputerowych gier fabularnych, z drugiej może się nie spodobać miłośnikom poprzednich produkcji BioWare. Lekkie, krótkie i przyjemne – takie właśnie jest Jade Empire. Dodam jeszcze, że polskie wydanie gry jest świetne, nawet w wersji podstawowej: wielki plakat, osobne pudełko z płytą ze ścieżką dźwiękową i ilustrowany poradnik dają do zrozumienia, że wydawca dba o gracza.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Komentarze (0)