John McAfee: kolejny słynny morderca z branży IT?

To jedna z najciekawszych kryminalnych historii, jakie wydarzyłysię w branży IT, przynajmniej od czasu zamordowania przez HansaReisera żony. Podobnie jak i w tamtym wypadku, tu też mamy doczynienia z martwym ciałem, też przez sprawę przewija się wątekseksualny, a na dodatek mamy wątek narkotyczny – dość, byamerykańską blogosferę wypełnić podnieconym jazgotem. Głównymbohaterem jest tu John McAfee, jeden z pionierów wśród twórcówantywirusowego oprogramowania. Jego życie pokazuje, że komputerowygeek nie musi wcale skończyć jako stary nudziarz – może skończyćznacznie barwniej.30 kwietnia tego roku, w Belize, maleńkim kraju Ameryki Środkowejmiędzy Meksykiem a Gwatemalą, wydarzyły się sceny niczym zsensacyjnego filmu. Oddział policjantów i żołnierzy, w tymkomandosi z oddziałów antyterrorystycznych tego kraju,przeprowadził szturm na posiadłość nad brzegiem rzeki. Poogłoszeniu przez megafony, że policja jest tu w poszukiwaniunielegalnej broni i narkotyków, zabito psy, zakuto w kajdankistrażników posiadłości, a młotami roztrzaskano drzwi wejściowe.W środku znaleziono 67-letniego Amerykanina, 17-letnią miejscowądziewczynę, mały arsenał broni palnej i dobrze wyposażonelaboratorium chemiczne.Amerykaninem był John McAfee, którego nazwisko jest znanemilionom użytkowników Windows, jako założyciela jednej zpierwszych na świecie firm produkujących oprogramowanie ochronne.Dziś jej właścicielem jest Intel, który panu McAfee zapłacił zanią w 2011 roku ponad 7,5 miliarda dolarów. Z taką fortuną możnazrobić wiele – co zrobił nasz bohater? Wybrał się do kraju, wktórym głód jest codziennością, a mimo to pięknych kobiet niebrakuje.Efekty policyjnego nalotu okazały się raczej marne. Znalezionabroń była zarejestrowana i legalnie posiadana, w laboratorium nieznaleziono żadnych narkotyków, jedynie „ziołowe środkiantybakteryjne”, a 17-latka... no cóż, Belize to nie USA, seks z17-letnimi dziewczętami nie jest tam nielegalny. Po kilkunastugodzinach w areszcie, John McAfee został w końcu wypuszczony nawolność, mimo że policja była przekonana, że coś musiałaprzeoczyć.[img=mcafee]Trzeba przyznać, że McAfee nigdy nie był standardowym geekiem,opalającym się w świetle monitora. W młodości handlowałbiżuterią, gdy rozpoczęła się epidemia AIDS, wymyślił, żebędzie sprzedawał karty tożsamości zaświadczające, że ichposiadacze są wolni od HIV, praktykował też magię ceremonialną,ćwiczył szermierkę, nie odmawiał ani alkoholu, ani narkotyków, anawet bawił się w guru, prowadzącego szkołę jogi.Dzisiaj ten nienasycony życia człowiek jest ścigany przezpolicję Belize za pozbawienie życia innego Amerykanina, niejakiegoGregory'ego Faulla, z którym McAfee od dłuższego już czasupozostawał w sporze. Ciało ofiary zostało znalezione w jej własnymdomu, 11 listopada, z wlotową raną z tyłu głowy, z domu zniknęłylaptop i smartfon, a jednocześnie zniknął gdzieś też JohnMcAfee.Co najbardziej ekscytuje dziennikarzy i blogerów zza Oceanu, tonarkotyczny wątek tej sprawy. Otóż McAfee od jakiegoś już czasubłyszczał na forach poświęconych psychodelikom, szczególnierosyjskim Bluelight.Opisywał tam swoje poszukiwania idealnego narkotyku do seksu,uzyskiwania psychoaktywnych substancji z komponentów, które możnazakupić w Internecie. Jego ulubieńcem stał się ciekawy stymulantMDPV(metylenodioksypyrowaleron), pochodna katynonu (głównego alkaloidurośliny znanej jako khat). Jest on w USA substancją będącą podszczególnym ostrzałem, w związku z paniką jaką wywołały tam„sole kąpielowe”, produkty sprzedawane niczym nasze „dopalacze”,jako środki nie przeznaczone do spożycia przez człowieka, a jednakchętnie spożywane przez miłośników skomplikowanych „odlotów”.O MDPV McAfee pisał, że to najdoskonalszy z kiedykolwiekwymyślonych środków psychoaktywnych, przynoszący nie tylkonieopisane seksualne moce, ale też czystą euforię i łagodnezejścia. Wszystko to prawda – tylko że niestety MDPV ma też i skutkiuboczne. Regularnie przyjmowany prowadzi swojego użytkownika dohalucynacji i narastającej paranoi, a u niektórych nawet dotrwających po kilka dni epizodów psychotycznych. Czy podczastakiego właśnie epizodu McAfee zabił swojego adwersarza?Pierwszą pasją Johna McAfee były technologie ochronne. Drugą –kobiety. Jak pisał na narkotycznych forach, jego celem jeststworzenie środków, które wywoływałyby seksualne zachowaniawśród kobiet. Najwyraźniej w swoich poszukiwaniach zaszedł bardzodaleko... co jednak po drodze stracił? Czy była to samokontrola?Nie wiemy, co się z tym pionierem IT teraz dzieje, ale pewne raczejjest, że w purytańskiej Ameryce, w której szef CIA traci posadęza zwykły romans, firma McAfee już niedługo będzie musiałazmienić nazwę. Po tej głośnej aferze każdy, kto uruchomiantywirusowy pakiet McAfee nie będzie mógł się powstrzymać odwspomnienia starego satyra Johna – a to chyba nie będzie pasowałodo oficjalnej korporacyjnej komunikacji.

Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (29)