Koniec jednego Internetu dla wszystkich? Rosja tworzy własny DNS dla państw BRICS
Nie raz już ostrzegano, że w przyszłości Internet przestaniebyć globalną siecią, a zamieni się w geograficznie izolowaneinternety, kontrolowane przez poszczególne bloki państw. Taka wizjaprzestaje być tylko fantazją. Jak donosi agencja RT, rządFederacji Rosyjskiej dyskutuje nad planami zbudowania niezależnejinfrastruktury internetowej, w tym własnych serwerów DNSnajwyższego poziomu, które będą mogły w razie czego zostaćużyte przez państwa członkowskie BRICS – Brazylię, Rosję,Indie, Chiny i Republikę Południowej Afryki.
Przez długie lata mocarstwa spoza euroatlantyckiego obozukrytykowały Stany Zjednoczone za trzymanie kontroli nad organizacjąIANA, zarządzającą systemem nazw domen i 13 rdzennymi serweramiroot, uważając, że daje to USA niemożliwy dziś do zaakceptowaniawpływ na globalny Internet. W 2016 roku Stany Zjednoczone zrzekłysię w końcu tej kontroli, przekazując IANA prywatnejorganizacji – Internetowej Korporacji ds. Nazw i Numerów (ICANN).
Rosja i Chiny przyjęły tę decyzję z mieszanymi uczuciami.Owszem, DNS nie jest już kontrolowany przez USA, ale kontrolę nadnim przejęła organizacja, na którą mocarstwa te żadnego realnegowpływu nie mają. Liczyły one, że kontrolę nad DNS przejmieMiędzynarodowy Związek Telekomunikacyjny (ITU), będący przecieżorganizacją wyspecjalizowaną ONZ, na które Moskwa i Pekin jakostali członkowie Rady Bezpieczeństwa mają wpływ daleko większy.
Administracja w Waszyngtonie swoją niechęć do ITU tłumaczyłatymczasem obawą przed działaniami „niedemokratycznych państw”,które mogłyby wykorzystać nowo pozyskany wpływ na IANA dokontroli tego, co ich obywatele mogą zobaczyć w Sieci. Tłumaczenieto dosyć osobliwe, biorąc pod uwagę liczbę domen internetowych,jakie zostały zablokowane w ostatnich latach przez amerykańskiesłużby w imię interesów amerykańskich koncernów filmowych ifonograficznych.
Jak informujeagencja RT, Rada Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej (na czelektórej stoi sam prezydent Władimir Putin) formalnie zwróciła siędo rządu Dmitrija Miedwiediewa w sprawie rozpoczęcia budowyzapasowego globalnego systemu DNS, z którego mogłyby korzystaćRosja i pozostałe państwa BRICS. Powodem zbudowania własnej,niezależnej infrastruktury internetowej miałby być *wzrostofensywnego potencjału państw zachodnich w cyberprzestrzeni. *Terminrealizacji projektu nie jest daleki – wszystko ma działać do 1sierpnia 2018 roku.
Oczywiście przełączenie całegolokalnego ruchu sieciowego na własną infrastrukturę nie tylkozwiększa bezpieczeństwo Rosji przed atakami cyberwojsk NATO, aledaje też interesujące możliwości w zakresie deanonimizacjiinternautów, korzystających z cebulowego routera Tor. Kontrolująceserwery DNS organizacje są bowiem w stanie wykorzystać żądaniarozwiązania nazw domen do przeprowadzenia precyzyjnych atakówzbierania cyfrowych odcisków witryn i poznać tożsamośćodwiedzających je osób. Szczegółowe informacje o takim ataku onazwie DefecTor znajdziecie na stronie jegoautorów.
Rzecznik Kremla, Dmitrij Pieskow,zapytany o możliwość odłączenia się Rosji od globalnegoInternetu, oczywiście wykluczył taki obrót spraw. Podkreśliłjednak, że ze względu na nieprzewidywalność zachowania naszychpartnerów ze Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej, Rosja musibyć gotowa na każdy scenariusz. Dziś dobrze wiadomo, ktoadministruje globalnym Internetem. I ze względu nanieprzewidywalność, musimy myśleć o tym, jak zapewnić sobiebezpieczeństwo narodowe. Nie chodzi tu o odłączanie Rosji odInternetu, lecz raczej o zabezpieczenie Rosji przed możliwymizewnętrznymi wpływami, stwierdził Pieskow w wywiadzie dlaagencji Interfax.
Jakby na potwierdzenie słów rzecznikaKremla, przyszły wieści z Zachodu. Reuters informuje o planowanychprzez NATO zmianach w doktrynie cyberwojennej. Stany Zjednoczone,Wielka Brytania, Niemcy, Norwergia, Hiszpania, Dania i Holandia chcądo 2019 roku wypracować warunki działań w cyberprzestrzeni,pozwalające im zastosować cyberbronie do ofensywy przeciwko hakeromz krajów takich jak Rosja, Chiny czy Północna Korea. Wedługkomandora Michaela Widmanna z US Navy, w NATO zmienia się sposóbmyślenia o komputerach, zaczyna się rozumieć, że tak samo, jakokręty i samoloty, one też mają swój potencjał ofensywny.
Na taką postawę NATO liczy teżEstonia, która do 2020 roku chce mieć u siebie centrum dowodzeniaNATO dla cyberwojen, wyposażone w bronie ofensywne. Bałtyckiepaństwo, które było jednym z pierwszych w historii dotkniętychdotkliwym cyberatakiem, dziś głosi, że w cyberprzestrzeni niemożna się tylko bronić. Stąd też te wszystkie ćwiczenia – wjednej z baz Paktu w Estonii trwają właśnie ćwiczenia, w których25 państw członkowskich walczy ze wspieranymi przez wrogie państwohakerami, chcącymi zinfiltrować system obrony powietrznej NATO ijego sieci komunikacyjne.